icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Wiśniewski: Dopłaty do węgla wyjdą drożej niż wsparcie OZE

KOMENTARZ

Grzegorz Wiśniewski

Prezes Instytutu Energetyki Odnawialnej

W ubiegłym tygodniu projekt ustawy o odnawialnych źródłach energii (UOZE) po pierwszy czytaniu trafił do komisji sejmowej. Debata poselska pokazała, że najwięcej wątpliwości budzą kwestie ekonomiczne, finansowe oraz faktyczne skutki proponowanych przepisów dla inwestorów i konsumentów energii, co łatwo zrozumieć, gdyż projektowi zmian z UOZE brakuje oceny skutków regulacji (OSR).

Większość pytań pozostała jednak bez konkretnych odpowiedzi zarówno ze strony wnioskodawców (grupa posłów PiS), jak i Ministerstwa Energii (ME)- faktycznego autora projektu regulacji. Przedstawiciel ME przekonywał posłów, że priorytetem są niskie koszty dla odbiorców energii i korzyści z rozwoju OZE, ale nie wykazał w sposób wymierny jakie będą źródła wzrostu kosztów i jak rozłożą się korzyści.

W poprzednim artykule na blogu „Odnawialnym” starałem się wykazać, że w efekcie uchwalenia obecnej koncepcji nowelizacji UOZE dojdzie do transferów finansowych z sektorów o wielokrotnie wyższym zatrudnieniu i kilkukrotnie niższych zarobkach (rolnictwo, przemysł drzewny) o kilkukrotnie wyższych zarobkach i niższym zatrudnieniu (energetyka, leśnictwo). Wskazałem na zagrożenia ekonomiczne dla inwestujących prosumentów, którzy też mają wspierać energetykę korporacyjną. IEO potwierdził tę tezę i wyliczył, że okresy zwrotu nakładów inwestycji prosumenckich przekraczać będą 50 lat, przy czym prosumenci mają oddawać za darmo „energetyce” 30-75% energii ze swoich instalacji w okresie pierwszych 10 lat ich użytkowania, a potem 100%, aż do zaprzestania działalności.

Pominięta jednak została analiza wpływu proponowanej regulacji na konsumentów energii.

Dla konsumentów energii znaczenie mają dwie pozycje na rachunku za energię wprowadzane przepisami UOZE, z których jedna ma się pojawić (tzw. „opłata OZE”), a druga ma wzrosnąć (tzw. „opłata przejściowa”). O ile z pierwszą z opłat należało się liczyć, o tyle druga jest zaskoczeniem.

Opłata OZE ma rekompensować tzw. „sprzedawcom zobowiązanym” (faktycznie grupom energetycznym) zakup energii z OZE po cenie wyższej od hurtowej, czyli ma służyć redystrybucji kosztów systemu wsparcia z OZE w UOZE. Opłata ta została ustalona przez poprzedni rząd na poziomie 2,51 zł/MWh i ma obwiązywać od lipca (tj. po wejściu w życie rozdziału 4 UOZE z systemom wsparcia) do końca br. Przyniesie to – do rozdysponowania koncernom energetycznym w formie zaliczki ok. 150 mln zł dodatkowych wpływów zebranych z rachunków odbiorców energii. Kwota nie jest wygórowana, ale faktyczne koszty wsparcia OZE będą znacząco niższe, bo nowelizacja UOZE w obecnej wersji nie spowoduje wzrostu produkcji energii z OZE w br. Będzie to zatem swego rodzaju skromny prezent od rządu dla koncernów energetycznych, w praktyce „nieodczuwalny” dla większości odbiorców energii (zauważą tylko z złowieszczy składnik na rachunku „opłata OZE. W ub. roku wysokość „opłaty OZE” i stawała się orężem walki Ministerstwie Gospodarki i całego rządu m.in. z poprawką prosumencką”. Zwolnienie z tej opłaty w branżach przemysłu ciężkiego miało być formą ich subsydiowania.

Tym razem ME postanowiło przejść nad nią do porządku dziennego. Uwaga ME skupiła się natomiast na „opłacie przejściowej” czyli stawce na rachunku związanej z kosztami likwidacji kontraktów długoterminowych (tzw. KTD-ów wyprowadzonych odrębną ustawą z 2007 r.). Ustawa o likwidacji KDT to sposób rozliczenia pomocy publicznej – dofinansowania inwestycji w elektrowniach węglowych sięgających lat 90-tych. Ustawa o KDT miała kosztować 11,5 mld zł, ale miała swoje uzasadnienie. Teraz ME proponuje wręcz rewolucyjne zmiany w ustawie o likwidacji KDT i w funkcjonowaniu systemu. Proponowane jest ustawowe podwyższenie stawek opłaty przejściowej, w sposób sprzeczny z ideą pierwotnej ustawy o KDT, która miała gwarantować adekwatność tego obciążenia do faktycznych potrzeb. W efekcie prezes URE już nie będzie wyznaczał stawek opłaty przejściowej na kolejne lata, pomimo że zgodnie z naturalnym procesem wygaszania zobowiązań KDT, pula środków na ten cel zbierana przez opłatę przejściową powinna w kolejnych latach, co do zasady, zmniejszać się. Opłaty „na sztywno” mają być uregulowane w UOZE, która dodatkowo ma zmienić ustawę o KDT i Prawo energetyczne. ME proponuje aby Zarządca Rozliczeń (ZR), czyli spółka PSE S.A. do obsługi systemu rozwiązania KDT (pobierania i rozdysponowania opłaty zastępczej), przejęła także rolę rozliczeń „opłaty OZE” określonej w UOZE.

W ten sposób zostałaby zlikwidowana separacja od działalności operatorskiej gwarantowaną przez ustawę w dotychczasowym brzmieniu oraz wprowadzony zostałby nowy mechanizm finansowy w postaci certyfikatów inwestycyjnych, którego sens i przeznaczenie są co najmniej niejasne. Jak zauważa IEO, jest to: a) zmiana całkowicie nieuprawniona przedmiotem nowelizacji, gdyż w tym zakresie jest niezwiązana w żaden sposób z OZE, b) wprowadza nieuzasadnione usztywnienie stawek opłaty przejściowej oraz c) kieruje uwagę i debatę publiczną na kwestie kosztów rzekomo „zawinionych” przez OZE. Faktycznie chodzi o koszty energetyki węglowej wprowadzone tylnymi drzwiami do UZOE. Dodatkowo zmiana wprowadza nieprzejrzystość w zakresie gospodarowania samą „opłatą OZE”. W art. 95 UOZE usunięto zapis o ”wyłącznym” jej przeznaczeniu na pokrycie ujemnego salda spółek obrotu i przeznaczenia na pokrycie kosztów działalności ZR. W efekcie nowelizacji utrudniona będzie weryfikacja działalności ZR, który realizować będzie różne cele (nie tylko rozliczenie systemu wsparcia OZE), a może spowodować skrośne dofinasowanie wybranych podmiotów, nie wspominając nawet o braku przejrzystości rozwiązania i tworzeniu okazji do korupcji.

Propozycja ME wpłynie rachunki konsumentów energii. Tabela pokazuje (kliknij aby powiększyć) o ile od 2017 roku ma wzrosnąć opłata przejściowa w efekcie nowelizacji UOZE u różnych rodzajów odbiorców (stawki z VAT).

tabela z oplata przejsciowa

Średnio stawka opłaty przejściowej wzrośnie o 73% (pomijając najbardziej energochłonne firmy – aż o 85%). Wzrost opłat wydaje się całkowicie nieuzasadniony. Koszty zwiększonych dopłat do procesów spalania węgla poniosą głównie małe i  średnie firmy, zwłaszcza te korzystające z najpopularniejszych traf „C” (płacą za moc zamówioną). Firma, płatnik VAT zamawiająca 100 kW mocy dopłaci rocznie  165 zł/rok, przy 10 MW – 38 tys. zł/rok, ale przy mocy 100 MW – byłoby to aż 600 tys. zł/rok.

Opłata przejściowa podniesie też ceny energii dla gospodarstw domowych. Np. gospodarstwo domowe zużywające 3500 kWh/rok i korzystające z najbardziej popularnych taryf „G11” płacące za energię ok. 2100 zł rocznie, z tytułu podwyższonej opłaty przejściowej będzie musiało dopłacić  96 zł rocznie.  Tymczasem, wzrost kosztów z tytułu rozliczenia opłaty OZE  wyniesie 10 zł/rok. W przeliczeniu na 1 kWh energii zużytej wysokość obu opłat wynosi odpowiednio na lata 2016 i 2017:

  • opłata OZE             – 0,3 gr./kWh
  • oplata przejściowa – 3,0 gr./kWh

Obecny projekt UOZE generuje zatem 10-krotnie większe koszty dla odbiorców z tytułu dopłat do sektora węglowego niż do OZE. W celu przejrzystej informacji o produkcie jakim jest energia elektryczna i fakcie jego subsydiowania, „opłata przejściowa” na rachunkach odbiorców energii  powinna zmienić nazwę na „opłatę węglową”.

Realizowany od 2007 roku program 11,5 mld zł dopłat do węgla z tytułu rozwiązania KDT to nie jedyne źródło dofinansowania do energetyki węglowej, które w sposób zaskakujący i  nieuzasadniony trafiło do ustawy o odnawialnych źródłach energii (UOZE). Jeszcze bardziej bulwersującym dofinansowaniem do spalania węgla w nowelizacji UOZE jest powrót do ustawowego wspierania współspalania biomasy z węglem. Jak  w cytowanej już opinii  nt UOZE wykazał IEO, w latach 2007-2015 energetyka węglowa w z tytułu współspalania dostała 9,7 mld zł bieżącego dofinansowania, z którego energetyka odnawialna (poza przypisanymi jej kosztami) nie ma żadnych korzyści, bo żadne nowe zielone moce wytwórcze z powodu poniesienia tych kosztów nie powstały. Łącznie ponad 21 mld zł dopłat do energetyki węglowej przeniesione z innych ustaw i przypisano strukturalnie do kosztów UOZE. Uwzględniając dodatkowo perspektywę dalszego intensywnego finansowania współspalania węgla już pod szyldem znowelizowanej ustawy, zasadna staje się zatem nie tylko zmiana nazwy opłaty przejściowej na „opłatę węglową”. ale także zmiana  nazwy samej ustawy. Tytuł i cel regulacji powinny oddawać istotę rzeczy czyli wsparcie przede wszystkim dla procesów spalania paliw, zarówno kopalnych jak i biomasy. Do ustalenia przez ME i rząd  pozostaje tylko czy UOZE w ostatecznym rozrachunku zapewnić  ma większe wsparcie  dla  energetyki odnawialnej czy dla węglowej, ale obecnie z pewnością chodzi przede wszystkim o dofinansowanie do węgla.

W określonych sytuacjach i zgodnie z prawem można subsydiować energetykę węglową, ale trzeba to robić w sposób przejrzysty, uzasadniony i we właściwym miejscu i czasie. Projekt nowelizacji UOZE silnie wpływa na konsumentów energii (obniża konkurencję polskich MŚP i obniża dochody rozporządzalne gospodarstw domowych, niszczy konkurencję na rynku energii oraz niesie ryzyka niegodności z prawem UE. ME nie przedstawiło żadnego racjonalnego uzasadnienia (są za to poważne przeciwwskazania  merytoryczne) aby opłatę przejściową regulować w nowelizacji UOZE, ani też żadnych analiz, które uzasadniałyby wysokość tej opłaty i mechanizm jej ustalania, ani też koszty i skutki współspalania. Prace w komisji sejmowej powinny tę kwestię dogłębnie wyjaśnić.

Źródło:Odnawialny.blogspot.com

KOMENTARZ

Grzegorz Wiśniewski

Prezes Instytutu Energetyki Odnawialnej

W ubiegłym tygodniu projekt ustawy o odnawialnych źródłach energii (UOZE) po pierwszy czytaniu trafił do komisji sejmowej. Debata poselska pokazała, że najwięcej wątpliwości budzą kwestie ekonomiczne, finansowe oraz faktyczne skutki proponowanych przepisów dla inwestorów i konsumentów energii, co łatwo zrozumieć, gdyż projektowi zmian z UOZE brakuje oceny skutków regulacji (OSR).

Większość pytań pozostała jednak bez konkretnych odpowiedzi zarówno ze strony wnioskodawców (grupa posłów PiS), jak i Ministerstwa Energii (ME)- faktycznego autora projektu regulacji. Przedstawiciel ME przekonywał posłów, że priorytetem są niskie koszty dla odbiorców energii i korzyści z rozwoju OZE, ale nie wykazał w sposób wymierny jakie będą źródła wzrostu kosztów i jak rozłożą się korzyści.

W poprzednim artykule na blogu „Odnawialnym” starałem się wykazać, że w efekcie uchwalenia obecnej koncepcji nowelizacji UOZE dojdzie do transferów finansowych z sektorów o wielokrotnie wyższym zatrudnieniu i kilkukrotnie niższych zarobkach (rolnictwo, przemysł drzewny) o kilkukrotnie wyższych zarobkach i niższym zatrudnieniu (energetyka, leśnictwo). Wskazałem na zagrożenia ekonomiczne dla inwestujących prosumentów, którzy też mają wspierać energetykę korporacyjną. IEO potwierdził tę tezę i wyliczył, że okresy zwrotu nakładów inwestycji prosumenckich przekraczać będą 50 lat, przy czym prosumenci mają oddawać za darmo „energetyce” 30-75% energii ze swoich instalacji w okresie pierwszych 10 lat ich użytkowania, a potem 100%, aż do zaprzestania działalności.

Pominięta jednak została analiza wpływu proponowanej regulacji na konsumentów energii.

Dla konsumentów energii znaczenie mają dwie pozycje na rachunku za energię wprowadzane przepisami UOZE, z których jedna ma się pojawić (tzw. „opłata OZE”), a druga ma wzrosnąć (tzw. „opłata przejściowa”). O ile z pierwszą z opłat należało się liczyć, o tyle druga jest zaskoczeniem.

Opłata OZE ma rekompensować tzw. „sprzedawcom zobowiązanym” (faktycznie grupom energetycznym) zakup energii z OZE po cenie wyższej od hurtowej, czyli ma służyć redystrybucji kosztów systemu wsparcia z OZE w UOZE. Opłata ta została ustalona przez poprzedni rząd na poziomie 2,51 zł/MWh i ma obwiązywać od lipca (tj. po wejściu w życie rozdziału 4 UOZE z systemom wsparcia) do końca br. Przyniesie to – do rozdysponowania koncernom energetycznym w formie zaliczki ok. 150 mln zł dodatkowych wpływów zebranych z rachunków odbiorców energii. Kwota nie jest wygórowana, ale faktyczne koszty wsparcia OZE będą znacząco niższe, bo nowelizacja UOZE w obecnej wersji nie spowoduje wzrostu produkcji energii z OZE w br. Będzie to zatem swego rodzaju skromny prezent od rządu dla koncernów energetycznych, w praktyce „nieodczuwalny” dla większości odbiorców energii (zauważą tylko z złowieszczy składnik na rachunku „opłata OZE. W ub. roku wysokość „opłaty OZE” i stawała się orężem walki Ministerstwie Gospodarki i całego rządu m.in. z poprawką prosumencką”. Zwolnienie z tej opłaty w branżach przemysłu ciężkiego miało być formą ich subsydiowania.

Tym razem ME postanowiło przejść nad nią do porządku dziennego. Uwaga ME skupiła się natomiast na „opłacie przejściowej” czyli stawce na rachunku związanej z kosztami likwidacji kontraktów długoterminowych (tzw. KTD-ów wyprowadzonych odrębną ustawą z 2007 r.). Ustawa o likwidacji KDT to sposób rozliczenia pomocy publicznej – dofinansowania inwestycji w elektrowniach węglowych sięgających lat 90-tych. Ustawa o KDT miała kosztować 11,5 mld zł, ale miała swoje uzasadnienie. Teraz ME proponuje wręcz rewolucyjne zmiany w ustawie o likwidacji KDT i w funkcjonowaniu systemu. Proponowane jest ustawowe podwyższenie stawek opłaty przejściowej, w sposób sprzeczny z ideą pierwotnej ustawy o KDT, która miała gwarantować adekwatność tego obciążenia do faktycznych potrzeb. W efekcie prezes URE już nie będzie wyznaczał stawek opłaty przejściowej na kolejne lata, pomimo że zgodnie z naturalnym procesem wygaszania zobowiązań KDT, pula środków na ten cel zbierana przez opłatę przejściową powinna w kolejnych latach, co do zasady, zmniejszać się. Opłaty „na sztywno” mają być uregulowane w UOZE, która dodatkowo ma zmienić ustawę o KDT i Prawo energetyczne. ME proponuje aby Zarządca Rozliczeń (ZR), czyli spółka PSE S.A. do obsługi systemu rozwiązania KDT (pobierania i rozdysponowania opłaty zastępczej), przejęła także rolę rozliczeń „opłaty OZE” określonej w UOZE.

W ten sposób zostałaby zlikwidowana separacja od działalności operatorskiej gwarantowaną przez ustawę w dotychczasowym brzmieniu oraz wprowadzony zostałby nowy mechanizm finansowy w postaci certyfikatów inwestycyjnych, którego sens i przeznaczenie są co najmniej niejasne. Jak zauważa IEO, jest to: a) zmiana całkowicie nieuprawniona przedmiotem nowelizacji, gdyż w tym zakresie jest niezwiązana w żaden sposób z OZE, b) wprowadza nieuzasadnione usztywnienie stawek opłaty przejściowej oraz c) kieruje uwagę i debatę publiczną na kwestie kosztów rzekomo „zawinionych” przez OZE. Faktycznie chodzi o koszty energetyki węglowej wprowadzone tylnymi drzwiami do UZOE. Dodatkowo zmiana wprowadza nieprzejrzystość w zakresie gospodarowania samą „opłatą OZE”. W art. 95 UOZE usunięto zapis o ”wyłącznym” jej przeznaczeniu na pokrycie ujemnego salda spółek obrotu i przeznaczenia na pokrycie kosztów działalności ZR. W efekcie nowelizacji utrudniona będzie weryfikacja działalności ZR, który realizować będzie różne cele (nie tylko rozliczenie systemu wsparcia OZE), a może spowodować skrośne dofinasowanie wybranych podmiotów, nie wspominając nawet o braku przejrzystości rozwiązania i tworzeniu okazji do korupcji.

Propozycja ME wpłynie rachunki konsumentów energii. Tabela pokazuje (kliknij aby powiększyć) o ile od 2017 roku ma wzrosnąć opłata przejściowa w efekcie nowelizacji UOZE u różnych rodzajów odbiorców (stawki z VAT).

tabela z oplata przejsciowa

Średnio stawka opłaty przejściowej wzrośnie o 73% (pomijając najbardziej energochłonne firmy – aż o 85%). Wzrost opłat wydaje się całkowicie nieuzasadniony. Koszty zwiększonych dopłat do procesów spalania węgla poniosą głównie małe i  średnie firmy, zwłaszcza te korzystające z najpopularniejszych traf „C” (płacą za moc zamówioną). Firma, płatnik VAT zamawiająca 100 kW mocy dopłaci rocznie  165 zł/rok, przy 10 MW – 38 tys. zł/rok, ale przy mocy 100 MW – byłoby to aż 600 tys. zł/rok.

Opłata przejściowa podniesie też ceny energii dla gospodarstw domowych. Np. gospodarstwo domowe zużywające 3500 kWh/rok i korzystające z najbardziej popularnych taryf „G11” płacące za energię ok. 2100 zł rocznie, z tytułu podwyższonej opłaty przejściowej będzie musiało dopłacić  96 zł rocznie.  Tymczasem, wzrost kosztów z tytułu rozliczenia opłaty OZE  wyniesie 10 zł/rok. W przeliczeniu na 1 kWh energii zużytej wysokość obu opłat wynosi odpowiednio na lata 2016 i 2017:

  • opłata OZE             – 0,3 gr./kWh
  • oplata przejściowa – 3,0 gr./kWh

Obecny projekt UOZE generuje zatem 10-krotnie większe koszty dla odbiorców z tytułu dopłat do sektora węglowego niż do OZE. W celu przejrzystej informacji o produkcie jakim jest energia elektryczna i fakcie jego subsydiowania, „opłata przejściowa” na rachunkach odbiorców energii  powinna zmienić nazwę na „opłatę węglową”.

Realizowany od 2007 roku program 11,5 mld zł dopłat do węgla z tytułu rozwiązania KDT to nie jedyne źródło dofinansowania do energetyki węglowej, które w sposób zaskakujący i  nieuzasadniony trafiło do ustawy o odnawialnych źródłach energii (UOZE). Jeszcze bardziej bulwersującym dofinansowaniem do spalania węgla w nowelizacji UOZE jest powrót do ustawowego wspierania współspalania biomasy z węglem. Jak  w cytowanej już opinii  nt UOZE wykazał IEO, w latach 2007-2015 energetyka węglowa w z tytułu współspalania dostała 9,7 mld zł bieżącego dofinansowania, z którego energetyka odnawialna (poza przypisanymi jej kosztami) nie ma żadnych korzyści, bo żadne nowe zielone moce wytwórcze z powodu poniesienia tych kosztów nie powstały. Łącznie ponad 21 mld zł dopłat do energetyki węglowej przeniesione z innych ustaw i przypisano strukturalnie do kosztów UOZE. Uwzględniając dodatkowo perspektywę dalszego intensywnego finansowania współspalania węgla już pod szyldem znowelizowanej ustawy, zasadna staje się zatem nie tylko zmiana nazwy opłaty przejściowej na „opłatę węglową”. ale także zmiana  nazwy samej ustawy. Tytuł i cel regulacji powinny oddawać istotę rzeczy czyli wsparcie przede wszystkim dla procesów spalania paliw, zarówno kopalnych jak i biomasy. Do ustalenia przez ME i rząd  pozostaje tylko czy UOZE w ostatecznym rozrachunku zapewnić  ma większe wsparcie  dla  energetyki odnawialnej czy dla węglowej, ale obecnie z pewnością chodzi przede wszystkim o dofinansowanie do węgla.

W określonych sytuacjach i zgodnie z prawem można subsydiować energetykę węglową, ale trzeba to robić w sposób przejrzysty, uzasadniony i we właściwym miejscu i czasie. Projekt nowelizacji UOZE silnie wpływa na konsumentów energii (obniża konkurencję polskich MŚP i obniża dochody rozporządzalne gospodarstw domowych, niszczy konkurencję na rynku energii oraz niesie ryzyka niegodności z prawem UE. ME nie przedstawiło żadnego racjonalnego uzasadnienia (są za to poważne przeciwwskazania  merytoryczne) aby opłatę przejściową regulować w nowelizacji UOZE, ani też żadnych analiz, które uzasadniałyby wysokość tej opłaty i mechanizm jej ustalania, ani też koszty i skutki współspalania. Prace w komisji sejmowej powinny tę kwestię dogłębnie wyjaśnić.

Źródło:Odnawialny.blogspot.com

Najnowsze artykuły