KOMENTARZ
Grzegorz Wiśniewski
Prezes Instytutu Energetyki Odnawialnej
Odpowiedź na tytułowe pytania nie jest oczywista. Z przełożeniem na zasady i praktykę działania najnowszej klimatycznej encykliki papieża Franciszka „Laudato si” („Pochwalony bądź”) jest niemalże tak samo jak z wdrożeniem dyrektyw klimatyczno-energetycznych UE. Papież wzywając do stopniowego, ale stanowczego wycofania się ze spalania węgla i jednocześnie do wszechstronnego rozwoju OZE, który „powinien już się zacząć”, powtarza to co jest preambułą unijnej dyrektywy o promocji OZE, ale głębiej uzasadnia cel działania od strony etycznej i religijnej.
Podobnie jak państwa członkowskie z polityki unijnej, także wierni nie mogą wybierać sobie całkiem dowolnie z nauczania kościoła katolickiego tego co im akurat w danym momencie pasuje. Papież jest dobry kiedy wspiera producentów kremówek, ale w momencie, w którym czegoś naprawdę od nas wymaga, to nie ma racji. Analogicznie, gdy UE daje nam miliardy Euro to ma rację, a jak w zamian coś chce co jest dobre dla całej UE – to oczywiście jest to zamach na Polskę. Jedno i drugie to moralność Kalego.
O tym czy dyrektywy unijne są wdrażane jako zło konieczne lub nie są wdrażane decydują głównie politycy, korporacje i wielki biznes energetyczny. Tu niestety poza coraz bardziej oszukańczym PR i naciąganym CSR coraz trudniej o etykę. Dyrektywa Franciszka wspiera w całej rozciągłości politykę klimatyczno-energetyczną UE, ale do uzasadnienia gospodarczego, ekonomicznego i społecznego dokłada imperatyw etyczny i religijny. Encyklikę można zignorować, przemilczeć z zawstydzenia, zaatakować autora jako głosiciela „herezji klimatycznej” lub poddać problem debacie, szerszej refleksji i – jak chce papież – dokonać ekologicznego nawrócenia. Oczekiwać należy działań ze strony polskiego episkopatu, które mogą ułatwić dokonanie zwrotu. Encyklika nie jest wygodna dla żadnej z partii zasiadających w parlamencie. Norbert Obrycki, Senator PO na międzynarodowej konferencji w Szczecinie poświęconej OZE przyznał, że papież Franciszek podejmując sprawy globalne i etyczne włożył przy
okazji kij w polskie mrowisko.
Problem ten obrazowo przedstawił unijny tygodnik Politico: „Węgiel i Kościół katolicki to dwie najsilniejsze instytucje w Polsce. Teraz za sprawą papieża znalazły się w konflikcie między sobą (…). Patrzy na nas cała Europa, bo dysponujemy największym sektorem węglowym, a jednocześnie jesteśmy jednym z najbardziej religijnych społeczeństw.” Niektórzy twierdzą, że papież tymi słowami atakuje Polaków. Znacznie bardziej rozsądnie i prawdziwie brzmi jednak teza, że papież nam tylko pomaga wypowiedzieć głośno to, do czego najbardziej opiniotwórczym środowiskom zabrakło odwagi i umiejętności zaprezentowania niewątpliwe niewygodnej prawdy.
Pod koniec lat 90-tych byłem gościem gminnego spotkania w województwie lubuskim. Jeden z wójtów chciał zachęcić mieszkańców do energetycznego wykorzystanie biomasy z lokalnych upraw energetycznych. Chciał promować automatyczne kotły na zrębki z wierzby energetycznej i doszedł do wniosku, że warto podeprzeć się przykładem i autorytetem kościoła- lokalnego proboszcza i zaproponował aby w kościele parafialnym zastosować ogrzewanie lokalnie produkowaną biomasą. Proboszcz był sceptyczny, bo biomasa wymaga większego zaangażowania w sprawy doczesne i narażenia się na ryzyko techniczne i niepewność regulacyjną. Tymczasem już wtedy gaz, olej opałowy i energia elektryczna z gniazdka, a nawet węgiel wydawały się wygodniejsze lub tańsze. Dlatego proboszcz był sceptyczny i nie chciał dodatkowych obowiązków. Na spotkaniu zdeterminowany wójt użył jednak argumentu, który zapamiętałem. Powiedział: jeżeli ksiądz proboszcz zainstaluje kocioł gazowy, to nasza parafia wesprze prawosławie, jeżeli wybór padnie na kocioł olejowy, to wesprzemy islam, jeżeli będzie to energia elektryczna użyta w celach grzecznych zatrujemy węglowymi spalinami cały region, a jeżeli będzie to kocioł na węgiel, to zatrujemy lokalne środowisko. Jeżeli natomiast ksiądz ogrzeje kościół i plebanię zrębkami lokalnie produkowanej wierzby energetycznej to wesprzemy i Polskę i kościół katolicki i naszych wiernych – lokalnych rolników.”
Polak patriota, Polak katolik, Polak ekolog, czy trzy w jednym?
Ta niezwykle skuteczna argumentacja przestała działać od połowy ubiegłej dekady, gdy zdecydowano się na tworzenie państwowego monopolu w energetyce pod hasłem „konsolidacji” (Program dla elektroenergetyki) i swoiście rozumianego patriotyzmu gospodarczego. Od tego momentu obowiązkiem patriotycznym Polaka stało się własnoręczne spalenie kilku ton węgla w kotle lokalnym lub zakup energii elektrycznej z elektrowni węglowych, aby „obywatelom żyło się lepiej”. Najlepiej żyło się co prawda członkom rad nadzorczych państwowych monopoli, ale robili to niejako z patriotycznego obowiązku i w przeświadczeniu chrześcijańskiej posługi wobec bliźniego. Pomagała w tym wąsko zdefiniowana i niezwykle kosztowna koncepcja „centralnego” bezpieczeństwa energetycznego, z której wyrugowano koncepcję lokalnego i regionalnego bezpieczeństwo. Polityka państwa pozwalała na dobre samopoczucie autorów i beneficjentów polityki energetycznej. Oficjalny przekaz medialny wzmacniany propagandą koncernową kształtował kolejne kampanie wyborcze. Spalanie węgla stało się obowiązującą religią państwową, a jaj krytyka była bluźnierstwem karanym społecznym i politycznym wykluczeniem.
Zasiedziałe, egoistyczne i coraz bardziej wpływowe biznesy energetyczne w Polsce z wyższością i przekąsem nazywały troskę o ochronę klimatu „religią klimatyczną” i przestrzegały przed „misyjnym” (emocjonalnym) podejściem do OZE. Do tej pory nie uznają naukowych podstaw rozwoju OZE (nauk ekonomicznych i społecznych) ani dorobku klimatologii i dowodów świadczących o globalnym ociepleniu. W najnowszej klimatycznej encyklice Franciszka zielona teologia daje silne uzasadnienie zielonym technologiom i wspiera swoją prawdę syntezą wiedzy naukowej. Papież nawiązuje w warstwie naukowej do koncepcji zrównoważonego rozwoju i do koncesji „dobra wspólnego”. Słusznie zatem Koalicja Klimatyczna porównuje encyklikę do Nasza Wspólna Przyszłość z 1987. Podobnych inspiracji doszukać się można w dorobku z lat 90-tych polskich klasyków zrównoważonego rozwoju: profesorów Kozłowskiego i Nowickiego, ale także w polskich dokumentach rządowych, o czym dalej. Ale encyklika zarówno źródła naukowe jak i powszechnie uznane wartości społeczne przekłada po raz pierwszy tak szeroko na język wiary i wartości chrześcijańskich. Papież skromnie konstatuje, że „Kościół nie usiłuje zdefiniować zagadnień naukowych, ani też zastępować polityki”, ale sam zachęca do uczciwej i przejrzystej debaty i liczy na wdrożenie swojego przesłania. Pomimo skromności papieża, nigdy jeszcze OZE w debacie w Polsce nie uzyskały tak szerokiego i bezpośredniego wsparcia ze strony tej miary autorytetu.
W nałóg i grzech łatwo się wchodzi, trudno wychodzi
Odejście Polski od zasad zrównoważonego rozwoju jest tak drastyczne, że wywołuje poważne napięcia wewnątrz UE. Świadomość rozejścia się istoty biznesu państwowych koncernów z głębszymi podstawami zielonej teologii odziera politykę energetyczną ze złudzeń natury etycznej, religijnej i zmusza do zadania pytania o sens pracy i odpowiedzialność. Pozorowane działania z obszaru społecznej odpowiedzialności biznesu i granie na strunach rzekomego patriotyzmu gospodarczego nie wystarczą. Kłamstwa klimatyczne i ekonomiczne też nie. Nie można zapominać, że Polska aspiruje do pierwszej 20-tki krajów pod względem PKB i pierwszej 40-ki krajów pod względem PKB na głowę mieszkańca i nie może już uciekać od odpowiedzialności na arenie międzynarodowej, motywując to biedą i koniecznością rozwoju gospodarczego. Z pewnością ekologiczne nawrócenie na które liczy papież Franciszek nie przyjdzie łatwo, bo za koncernami stoi państwo, a za państwem polityka i długa, tradycja relatywizmu moralnego w kwestiach środowiskowych. Jako kraj i obywatele mamy problem z encykliką Franciszka.
Na przestrzeni ostatnich 15 lat widać, jak łatwo jest wejść w nałóg internalizacji zysków i eksternalizacji kosztów. Już w 1999 roku rząd premiera Jerzego Buzka przyjął Strategię równoważonego rozwoju Polski do 2025 roku. To jest w zasadzie „encyklika Jerzego”, bo niemalże w całości pokrywa się z tezami Franciszka. Gdzie jest teraz ministerstwo środowiska i gdzie się podziała ówczesna szeroka idea zrównoważonego rozwoju? Co się stało w ciągu ostatnich 15 lat, że tak głęboko odeszliśmy od tych tez i od polityki klimatyczno-energetycznej UE, choć z niej sowicie czerpiemy od 11 lat i jeszcze nie ponosimy kosztów? Dlaczego tak szybko zapomnieliśmy o Strategii rozwoju energetyki odnawialnej przyjętej przez Sejmm w 2001 roku , która już wtedy wyznaczyła obecny cel udziału OZE w bilansie produkcji energii z OZE na 2020 rok i już wtedy postawiła na energetykę rozproszoną, samorządową, obywatelską. Idee które papież wspiera głęboko są wbudowane w politykę klimatyczno-energetyczną UE, którą Polska wręcz doktrynalnie blokuje. Czy encyklika może przełamać zaklęty krąg i czy może wyjść z pułapki oblężonej twierdzy?
Czy możliwe jest uznanie zmian klimatycznych za fakt i ekologiczne nawrócenie?
Skoro jako państwo- zbiorowość – potrafiliśmy wcześniej być ekologiczne i społecznie wrażliwymi, to czy jest możliwe ekologiczne nawrócenie do którego wzywa papież Franciszek? Czy będziemy tak unikać „wdrożenia” tej encykliki jak unikamy wdrożenia dyrektyw energetyczno-klimatycznych UE?. Pamiętamy, że tylko niewielka część z encyklik i nauczania Jana Pawła II zafunkcjonowała w polskiej świadomości. Najbardziej pamiętamy to co związane było ze sferą intymną, a najmniej z szerszą odpowiedzialnością na co zawsze stawiał polski papież. Wiele zależy od Kościoła, episkopatu, wiernych, państwa i obywateli
Polski Kościół do tej pory, poza ruchem Św. Franciszka z Asyżu, słabo akcentował zieloną teologię. Ale można wskazać na budujące przykłady: pionierskie elektrownie wiatrowe i wodna w parafii w Rytrze (lata 90-te), w swoim czasie największy system kolektorów słonecznych w Seminarium Redemptorystów w Tuchowie (2001), pierwsza duża elektrownia fotowoltaiczna na Sanktuarium w Jaworznie (2002), czy nawet niedokończona (2006 rok) i kontrowersyjna (ale tylko technicznie i finansowo, nie ideowo) elektrownia geotermalna Fundacji Lux Veritatis w Toruniu. Wydaje się, że w kościele jest baza, potencjał i nadzieja na wdrożenie zielonej encykliki papieskiej. Nie tylko poprzez ww. przykłady, ale przede wszystkim informacje i przekaz do wiernych. Zobaczymy czy encyklika będzie czytana na kościołach i czy wejdzie na stałe do kanonu kazań, listów pasterskich itp. Z pewnością obywatele i wierni dobrze przyjmą jej zasadniczy przekaz.
Największe problemy z akceptacją jej przesłania może mieć polskie państwo, rząd i .. członkowie rad nadzorczych koncernów energetycznych oraz ich zarządy. Tu należy liczyć się z odrzuceniem przesłania encykliki. Jeden z najbardziej brutalnych ataków na przesłanie encykliki (nawet nie na samą encyklikę) przypuścił wiceprezes PGE. W wywiadzie dla WNP oskarża UE o „ideologię klimatyczną, antywęglową i odnawialną”. Ideologii w tym nie ma, ale jest dużo demagogii, walki o własne zyski i posiłkowania się „dowodami anegdotycznymi” i PR-owską erystyką. Tu raczej nie można oczekiwać szybkiego ekologicznego nawrócenia.
Zwierzchnik PGE innych paliwowych spółek, minister skarbu Andrzej Czerwiński wywiadzie dla Wyborczej mówi „Produkować prąd z OZE może każdy, bez specjalnych utrudnień, ale bez dotacji z kasy państwa albo prywatnych kieszeni, bo niby dlaczego konsumenci mają się dokładać komuś do zysków (…)?” Nie jest to niestety wypowiedź wskazująca na chęć szybkiej zmiany dotychczasowego podejścia do zasad tworzenia prawa. Papież pisze w encyklice: „Biorąc pod uwagę, że czasami prawo na skutek korupcji okazuje się nieudolne, konieczna jest decyzja polityczna spowodowana presją ludności”. Obywatele wywalczyli drobną poprawkę prosumencką w ustawie o OZE, ale dla ministrowi bliżej do dotychczasowego modelu, w którym obywatel ma dopłacać koncernom węglowym. Z dotacji państwowych (nb. także na rozwój OZE) mogą zatem korzystać (i czynią to) tylko koncerny z olbrzymimi zyskami, przy których „rząd się wyżywi”, a obywatele zapłacą, również swoim zdrowiem.
Ważna jest reakcja mediów. Papież Franciszek z powodu encykliki jest albo ignorowany albo atakowany za rzekome antypolskie i antywęglowe odchylenie. Komentator Rzeczpospolitej Filip Memeches pisze, że kwestie, na które Franciszek się powołuje nie są prawdami objawionymi, (…), w naukach przyrodniczych (ochrona klimatu i OZE) nie obowiązują żadne utrwalone dogmaty i (…) można odnieść wrażenie, że papież stanął zdecydowanie po jednej stronie sporu. Uważa, że papież podjął problemy marginalne. Redaktor Memches odrzuca nie tylko wskazania kościoła ale też ugruntowane tezy naukowe.Marcin Popkiewicz na swoim portalu pisze, że obecnie żadna szanowana instytucja naukowa, o krajowej czy międzynarodowym renomie, w swoim oficjalnym stanowisku nie odrzuca wniosków o wpływie ludzi na obecną zmianę klimatu. Ostatnią taką organizacją było Amerykańskie Stowarzyszenie Geologów Naftowych, które w 2007 roku zmieniło swoje oświadczenie w tej sprawie z 1999 roku.
Okazuje się że w Polsce można walczyć i z nauką i z religią i ze zdrowym rozsądkiem. Trudno będzie o nawrócenie państwowej energetyki bez zmiany polityki, a polityka szybko się nie zmieni bez zachęty ze strony Kościoła, presji społecznej, a tej ostatniej nie będzie bez informacji i uczciwej debaty, głębszych rozważań i rozmów. Wszyscy odpowiadamy za wdrożenie zielonej encykliki. Oby nie trwało to tak długo jak powtarzanie o naszych rzekomych celowych wysiłkach na rzecz redukcji emisji CO2 (faktyczne wysiłki były np. w zakresie redukcji emisji SO2), czy jak aby efekt nie był podobny do ustawy o OZE, czyli do gry pozorów, przed czym przestrzega nas papież Franciszek.
Źródło: CIRE.PL