Wójcik: Czy Orlen podbije Chorwację?

12 grudnia 2016, 13:45 Energetyka

KOMENTARZ 

Teresa Wójcik 

BiznesAlert.pl

Niektórzy chorwaccy eksperci uważają, że najlepszym wyjściem byłoby polubowne rozstanie z MOL-em i renacjonalizacja spółki INA. Ale nie wiadomo, czy politycy w Zagrzebiu dostrzegają taką możliwość. Dotychczasowa koncepcja rozwoju MOL miała na celu opanowanie dużej części naftowego rynku w regionie. Obecnie w wywiadzie dla Handelsblatt szef MOL zapowiada zasadniczą przebudowę węgierskiej firmy, pojawienie się „nowego MOL”. W tym „nowym MOL” INA będzie mieć role spółki zależnej. W najlepszym razie.

W połowie lat 90. INA była regionalnym potentatem naftowym. Dwie rafinerie korzystały z ropy krajowej i z importu. Rząd chorwacki miał wówczas koncepcję, aby w ramach transformacji gospodarczej chorwacka flagowa firma naftowa przejęła…MOL. Deutsche Bank wyceniał wtedy chorwacką spółkę na 2,5 mld. marek. MOL był szacowany na 1 mld marek. Co się więc zmieniło tak bardzo, że w 2002 r. to MOL nabył 49 proc. udziałów w INA? Zanim to się stało – były inne szanse. Jedna z nich – jak informują dziś chorwackie media – szczególnie interesująca. W drugiej połowie lat 90. rozważana była koncepcja, aby Chorwacja, Polska i Słowacja utworzyły jedną wielką spółkę naftową, dominującą na obszarze od Adriatyku do Bałtyku. Był także pomysł fuzji INA i austriackiego OMV.

Źródło: Wikimedia Commons

W Chorwacji ani eksperci, ani media nie mają złudzeń – INA obecnie nie jest już firmą strategiczną. O strategicznym sukcesie może mówić firma Podravka sprzedająca swoje towary spożywcze w 500 tys. placówek handlowych na całym świecie, w tym w USA i w Chinach. INA ma zaledwie 50 placówek handlowych kraju i w regionie. Całą kiedyś potężną sieć stacji paliwowych w Bośni, Albanii, Serbii, Słowenii przejął MOL. Z takim słabnącym potencjałem nie ma też wielkiego znaczenia dla energetycznej suwerenności Chorwacji, uzależnionej od większościowego udziałowca spółki INA, tj. od MOL.

Pod koniec 2014 r. zainteresowany nabyciem udziałów koncernu INA był PKN Orlen. Chodziło o nabycie pakietu od MOL. Chorwackie media wracają dziś do tych możliwości – Orlen jawi się jako bardzo pożądany partner. Przedstawiciele polskiego koncernu kilkakrotnie wówczas rozmawiali w Budapeszcie ale do transakcji nie doszło. Węgrzy – w ocenie polskiej strony – żądali zbyt wydokiej ceny. Miała ona wynosić ok. 3 mld. euro za pakiet 49 proc. udziałów w INA. Orlen godził się na 1,5 mld euro. Chorwackie media mocno akcentują, że Orlen to jeden z potentatów w regionie Europy Środkowej, mający rafinerie poza Polską także w Czechach i na Litwie. A także rozbudowaną siec stacji paliwowych. Dwa lata temu w Zagrzebiu Orlen był pożądanym rozwiązaniem z jeszcze jednego powodu. Węgrzy w 2014 r. rozmawiali o zbyciu swoich udziałów w chorwackiej spółce także z Moskwą. Chorwaci obawiali się wejścia kapitału rosyjskiego. Bardzo przeciwny był także amerykański Departament Stanu. Ostatecznie Rosjanie wycofali się z negocjacji, podobno Budapeszt także im stawiał zbyt wysokie wymagania co do ceny.

Sprzedaż 49 proc. udziałów węgierskiemu MOL ostatecznie doszła do skutku wskutek presji Komisji Europejskiej żądającej prywatyzacji jednej z największych firm w Chorwacji. Właściwie – nie była to żadna prywatyzacja, 49 proc. nabyła spółka państwowa MOL, nieco ponad 44 proc. udziałów ma rząd chorwacki, reszta należy do drobnych właścicieli. To bardzo niekorzystna struktura właścicielska – uważają dziś w Zagrzebiu.

Niezadowolony jest też Budapeszt. W październiku br. szef MOL, Zoltan Hernadi udzielił wspomnianego już wywiadu niemieckiemu Handelsblatt, w którym stwierdza, że bardzo pozytywnie ocenia chorwacki zarząd w INA oraz pracę załogi. „Problemy sprawia drugi udziałowiec, czyli rząd w Zagrzebiu. I są to problemy polityczne”. – podkreśla Węgier. Trzeba pamiętać, że rząd chorwacki dziś „prywatyzację” swojej naftowej spółki ocenia jako przestępczą, obciążoną m.in. poważną aferą korupcyjną. Sąd chorwacki skazał polityków, którzy zrealizowali deal z Węgrami na kary kilku lat więzienia, skazał również na pozbawienie wolności szefa MOL. I Hernadi i władze w Budapeszcie wyroku nie uznały. Zagrzeb jednak zdołał przekonać o winie szefa MOL Brukselę i Europol rozpisał za Węgrem międzynarodowy list gończy. Anulowany jesienią br. Dla Handelsblatt Hernadi powiedział, że w pierwszych latach współpraca z chorwackim rządem układała się całkiem dobrze, „ale od sześciu lat trwają nieporozumienia, a choć jako największy udziałowiec odpowiadamy za firmę, to nasz wpływ jest zdecydowanie słaby. Z dużą szkodą dla firmy”.

Zdaniem szefa MOL „problem jest w polityce Zagrzebia”, jednak Węgrzy jeszcze liczą, że uda się osiągnąć ostateczne porozumienie z rządem chorwackim i „INA stanie się częścią nowego MOL”. Czyli stanie się to, czego najbardziej obawiają się w Zagrzebiu: INA stanie się własnością Węgier. A to jest najgorszy scenariusz. Po stronie węgierskiej to Hernadi był pomysłodawcą i realizatorem przejęcia udziałów w chorwackiej firmie. Dziś stwierdza, że ostatecznie jednak, „z INĄ, czy bez, strategia MOL przyjęta do 2030 r. zostanie zrealizowana”. A jeśli nie dojdzie do porozumienia z władzami Chorwacji, jeśli „MOL nie jest dobrze widziany w Chorwacji” – to sprzedam udziały w INA”. I tu zaczęto w mediach chorwackich bardzo ostrożnie przypominać sobie o Orlenie.

Tymczasem chorwacka opinia zgodnie alarmuje – za parę lat INA zniknie z rynku. Nowy rząd premiera Plenkovicia ma poważny problem, wyniki finansowe spółki w Zagrzebiu ocenia się jako bardzo złe, a jej sytuacja ekonomiczna na rynku bardzo niekorzystna. Niedawno sprawa spółki trafiła na posiedzenie Saboru (chorwacki parlament), ale debata została przerwana i ma być „kontynuowana za jakiś czas”.

Na razie za kolejny skandal uznano najnowszą decyzję MOL, odnośnie do wywiezienia z należącej do INA chorwackiej rafinerii w mieście Sisak 600 ton ropy pochodzącej z krajowych odwiertów. Ta ropa ma być przerabiana w drugiej rafinerii w Chorwacji, w Rijece. Obie rafinerie należą do INA, obie są poważnie niedoinwestowane, ale sytuacja rafinerii w Sisak jest znacznie gorsza.

Ten obiekt został zrealizowany, aby przerabiać ropę chorwacką ze złóż w pobliżu miasta Sisak. Odwierty wydobywcze są już mocno wyeksploatowane i rafinerii grozi brak surowca. Jednak MOL nie zdecydował się na inwestowanie w nowe odwierty, a obecnie odebrał z upadającej rafinerii wspomniane 600 ton ropy co wstrzymało w zasadzie produkcję. Budapeszt wyjaśnia, że operacja była konieczna dla przetestowania możliwości transportowych, przeładunkowych i magazynowych rafinerii Rijek, co „w przyszłości zapewni elastyczność przerobu krajowej chorwackiej ropy”. Wyjaśnienie eksperci chorwaccy uznali za bezsensowne, rafineria Sisak jest wyspecjalizowana w przerobie ropy krajowej, Rijeka – w ropie z importu. Media chorwackie uznały, że MOL rzucił rękawicę nowemu rządowi w Zagrzebiu i że pozbawienie surowca rafinerię Sisak to nie tylko krok w kierunku likwidacji tej rafinerii, to prowokacja wobec nowego rządu. Opinia publiczna w Chorwacji uważa, że teraz gabinet Plenkovicia-Petrova musi zrobić ruch. Ale jaki?