Wójcik: Druga faza Energiewende z problemami ze stabilnością OZE w tle

10 grudnia 2014, 11:46 Energetyka

KOMENTARZ

Teresa Wójcik

Redaktor BiznesAlert.pl

Mimo wszelkich zastrzeżeń Niemcy właśnie wchodzą – mówiąc w skrócie – w drugą fazę swojej transformacji energetycznej. Niemiecki rząd niedawno zaakceptował program dodatkowej redukcji emisji CO2 – co najmniej o 62 mln ton, a jeśli się uda – nawet o 82 mln ton. Dzięki rygorom tego programu Niemcy w 2020 r. chcą osiągnąć 40-procentową redukcję CO2.

Program zawiera też plan zwiększania efektywności energetycznej. Trzeba jednak pamiętać, że niemieckie radykalne programy ochrony klimatu przynoszą czasem skutki odwrotne od założeń.  Po decyzji z 2011 roku o całkowitej rezygnacji z energii atomowej, w Niemczech renesans przeżywają elektrownie węglowe, które pomimo nowoczesnych technologii oskarżane są o zwiększanie zanieczyszczenia środowiska.

Według przyjętych dokumentów rząd kanclerz Angeli Merkel stawia na izolację cieplną budynków, stopniowe eliminowanie elektrowni węglowych i wiele nowych ścieżek rowerowych, dzięki którym jak wierzą politycy i ekolodzy o kilkanaście procent zmniejszy się ruch samochodowy. W ten sposób władze chcą osiągnąć owe 40 proc. redukcji emisji gazów cieplarnianych w przyśpieszonym terminie (do 2020 r.) . W liczbach bezwzględnych to co najmniej o 62 mln ton CO2 (a jeśli się uda – nawet o 82 mln ton). Program zawiera też plan efektywności energetycznej. Trzeba jednak pamiętać, że niemieckie radykalne programy ochrony klimatu przynoszą czasem skutki odwrotne od założeń.  Po decyzji z 2011 roku o całkowitej rezygnacji z energii atomowej, przy stopniowej likwidacji jądrówek, w Niemczech renesans przeżywają elektrownie węglowe, wytwarzające 43 proc. energii w kraju, najwięcej w krajowym bilansie energetycznym.   Elektrownie te, pomimo nowoczesnych technologii oskarżane są o zwiększanie zanieczyszczenia środowiska i według założeń drugiej fazy Energiewende, więc od 2015 r muszą zmniejszyć o 22 mln ton emisję gazów cieplarnianych. Eksperci przewidują, że ostatecznie będą zamykane podobnie jak elektrownie jądrowe.

Mimo, że brakuje pełnych danych liczbowych nowego projektu, jasne jest wobec takich założeń, że niemiecka energetyka będzie opierać się coraz bardziej na OZE, więc energii musi być mniej. Stąd bierze się duży nacisk na efektywność, czyli oszczędzanie energii.

Z programu przedstawionego przez minister środowiska Barbarę Hendricks i ministra gospodarki Sigmara Gabriela (oboje z SPD) wynika m.in., że ma być wdrożony krajowy program ocieplania budynków, wsparty atrakcyjnymi ulgami podatkowymi dla uczestników tego programu. Lepsza izolacja pozwoli ograniczyć emisję CO2 od 5 do 30 mln ton, a jednocześnie – zaoszczędzić ok. 30 proc. energii cieplnej.  Właściciele realizujący ów program, będą korzystać z ulgi podatkowej wynoszącej do 25 proc. kosztów utrzymania budynku. Ulga będzie obowiązywać przez 10 lat od 2015 r. Na razie jednak nie wiadomo, co z środkami, które pokryją straty budżetu powstałe wskutek ulg podatkowych. Rząd centralny musi na nie uzyskać zgodę od władz wszystkich landów.

Swój wkład w redukcję emisji CO2 muszą też wnieść transport i rolnictwo oraz gospodarka odpadami. Plany rządu obejmują rozwój produkcji samochodów elektrycznych, które będą zastępować samochody konwencjonalne. Ważne miejsce w tym programie ma dalsza rozbudowa ścieżek rowerowych, aby Program zakłada, że w transporcie redukcja emisji CO2 wyniesie 10 mln ton.

To jest najbardziej kompleksowy pakiet środków, które kiedykolwiek przedstawił rząd w ramach walki z ociepleniem klimatu – stwierdziła po prezentacji minister Hendricks.  A jej kolega, minister Gabriel dodał: – Rozpoczęliśmy drugi etap Energiewende.

Jednak zielona opozycja nie jest zadowolona i oceniła, że część programu rządowego to fikcja – tak wyraziła się przede wszystkim przewodnicząca komisji ochrony środowiska Bundestagu, Bärbel Hoenel. Ekspert OZE, Julia Verlinden, oceniła, że program rządu kanclerz Merkel jest bardzo spóźniony, dwutlenku węgla jest już w powietrzu zbyt wiele, aby powstrzymać katastrofę.

Tymczasem zanim rozpocznie się realizacja nowych celów polityki klimatycznej Niemiec, rząd federalny musi uzyskać zgodę każdego landu na zwiększenie dochodów budżetu o 1 mld euro rocznie, bo na tyle oszacowano ulgi podatkowe za oszczędność ciepła w budynkach. O 1 mld euro wpłynie mniej z podatków i gdzieś tę kwotę trzeba znaleźć. Decyzja w tej sprawie ma zapaść 11 grudnia br. Na sfinansowanie izolacji cieplnej budynków potrzeba 2 mld euro kredytów dla mieszkańców i banki muszą te środki znaleźć.

Zgodnie z nowym programem największy niemiecki koncern energetyczny E.on zamierza skoncentrować się na odnawialnych źródłach energii. Produkcja energii elektrycznej z gazu, węgla i „resztek” atomu – dotąd najważniejsza w firmie – zostanie przekazana w 2016 roku nowej spółce-córce. Elektrownie jądrowe znikną w 2020 r. Prezes E.on Johannes Teyssen zapowiedział, że obszar konwencjonalnych źródeł energii coraz bardziej różni się od rynku nowych źródeł energii. Coraz trudniej jest zajmować się obiema dziedzinami w jednej firmie – wyjaśnił menedżer. Dotychczasowy szeroki profil handlowy Eonu przestał odpowiadać nowym wymaganiom. Dlatego chcemy dokonać radykalnej zmiany – czytamy w oświadczeniu przewodniczącego rady nadzorczej E.onu, Wernera Wenninga. Nowa spółka, która zostanie wydzielona z koncernu w 2016 roku, otrzyma rezerwy finansowe w kwocie 14,5 mld euro na likwidację elektrowni jądrowych. Zadłużenie E.onu wynosi 31 mld euro, wg mediów w tym roku Eon doliczy nowe straty, jednak niemieckie giełdy zareagowały pozytywnie na informacje o przeorganizowaniu koncernu.

Nowy program niemieckiej energetyki nie uwzględnia ważnej kwestii. Gdy nie ma wiatru i nie ma słońca wiatraki i solary dają mało energii. Co ważniejsze Niemcy już z praktyki wiedzą, że OZE w warunkach europejskich to bardzo niestabilne źródła energii. Skutki mogą być dramatyczne. Dlatego operatorzy systemów przesyłowych przy planowaniu przesyłu uwzględniają zwykle zaledwie ok. 5 proc. mocy nominalnej wiatraków. Praktyka potwierdza, że mają rację: w drugim tygodniu grudnia 2013 r. wszystkie wiatraki w Niemczech stały bezczynnie, a panele słoneczne dawały kilka procent energii. Przez 5 dni elektrownie węglowe i jądrowe musiały pracować na pełną moc, ale to było za mało, aby utrzymać poziom napięcia w sieci. Niemcy musiały dodatkowo importować energie elektryczną przez potężny most energetyczny ze Skandynawii, gdzie pracowały na pełnych rezerwach wszystkie elektrownie. Gdyby wiatraki miały dostarczać do sieci 10 proc. mocy –w Niemczech, wskutek deficytu energii, sieć uległaby awarii i system przesyłu przestałby funkcjonować.

Dlatego niektórzy analitycy rynku energii mówią coraz częściej, że bankructwo osławionej niemieckiej Energiewende jest coraz bliżej. Wysokie koszty energii i brak pewności stałego zasilania powodują już odpływ przemysłu z Niemiec.