Wójcik: Koniec taniej ropy? Nadpodaż może być bańką spekulacyjną

31 sierpnia 2015, 10:06 Energetyka

KOMENTARZ

Giełda w Sao Paulo. Fot. Wikimedia Commons
Giełda w Sao Paulo. Fot. Wikimedia Commons

Teresa Wójcik

Redaktor BiznesAlert.pl

Chociaż na londyńskiej giełdzie ceny w kontraktach terminowych na dostawy ropy spadły do poziomu  z 2009 r. , Morgan Stanley i Standard Chartered oraz eksperci Goldman Sachs, jako pierwsi występują z oceną, że inne wskaźniki – pochodzące z przemysłu oraz usług w transporcie i komunikacji – dowodzą, że rynki realne ropy stabilizują się wyraźnie w ostatnich tygodniach. A być może nawet się wzmocniły. Chiny – zajmujące drugie miejsce na świecie za Stanami Zjednoczonymi pod względem zużycia ropy – rzeczywiście zaczęły kupować dodatkowe wolumeny ropy, żeby zgromadzić  strategiczne rezerwy, póki ropa jest tak tania, a chińskie koncerny mogą sobie na to pozwolić.

Ale zauważyć trzeba, że te zakupy odbywają się poza giełdami, poza kontraktami terminowymi, bezpośrednio od handlarzy. Amerykańskie rafinerie i zakłady petrochemiczne również raczej rzadko posługują się instrumentami pochodnymi, nabywają ropę w bezpośrednich kontraktach towarowych.  

Analityk Morgan Stanley, Adam Longson wczoraj stwierdził: – Wydaje się, że rynki realne nie potwierdzają zasadniczego niskiego poziomu światowych cen. Ostatnio presja cenowa dotycząca ropy jest wyraźnie finansowa, nie rynkowa.

Upraszczając ocenę Longsona trzeba powiedzieć, że być może wcale nie ma na świecie nadpodaży ropy, albo ta nadpodaż jest niewielka. Być może mamy wielką nadpodaż obrotów kontraktami terminowymi na światowych parkietach.  

Na giełdach pod koniec ubiegłego tygodnia duży i negatywny wpływ miała informacja, wg której wskaźnik zwrotu z inwestycji w towary spadł w poniedziałek do najniższego poziomu od 1999 r. A to z powodu obaw, że spowolnienie gospodarki w Chinach, które zajmują pierwsze miejsce na świecie pod względem zużycia energii i surowców, zwiększy nadwyżkę podaży ropy. Longson twierdzi – Od maja cena benchmarkowa ropy Brent spadła na giełdzie towarowej w Londynie o ponad 30 proc. Ale nagle, w ostatni piątek o godzinie 14:29 w Londynie cena odbiła w górę o 3,4 proc. do 44,14 dol. za baryłkę.

Według analityka stabilizacja poziomu różnicy między cenami giełdowymi na miesięczne kontrakty na dostawy ropy, a cenami lokalnymi  wskazują raczej na to, że przepływy finansowe pozostają w tyle za spadkiem cen derywatów na giełdach, a nie na zmiany na realnym rynku ropy.

Paul Horsnell, szef działu analiz rynku towarowego Standard Chartered w Londynie skomentował po zamknięciu transakcji giełdowych 28 sierpnia – To wskaźniki makroekonomiczne zwłaszcza prognozujące stan chińskiej gospodarki decydują o cenach WTI oraz Brent na giełdzie. Nie ma to oczywiście oparcia w realnych faktach o rynkowej podaży i rynkowym popycie na ropę. Ani na świecie, ani na największych rynkach – w USA, w Chinach…

Głębsza ocena danych giełdowych każe zastanowić się nad coraz poważniejszym rozejściem między sytuacją giełdową  a rynkiem realnym. Różnica cen między kontraktami na dostawę ropy Brent w październiku b.r., a kontraktami terminowymi z dostawami za rok, nie powiększyła się w ostatnich tygodniach na tyle, żeby można było mówić o wyczerpaniu możliwości składowania zapasów ropy na świecie, uważa Longson. W styczniu różnica wynosiła 11 dolarów na baryłce, a we wtorek ( 25 sierpnia) około 6 dolarów, jak wynika z danych ICE Futures Europe. Moim zdaniem Horsnell trafnie zauważył, że świadczy to o mniejszej w tej chwili nadwyżce podaży, niż miało to miejsce na początku roku. Tyle, że obraz przysłaniają nawet analitykom spadające ceny na parkietach towarowych. Jakby nie dostrzegają  faktu podstawowego – na parkietach nie handluje się ropą, tylko kontraktami na dostawy ropy. A to różnica zaadnicza.

Różnica w cenie między ropą Brent, a ropą z Dubaju (benchmarkową dla Azji) jest o tej porze roku najniższa od kilku lat, jak podaje Morgan Stanley. To świadczy niewątpliwie o stabilnym (a nie  „skaczącym”) popycie w Azji na ropę z Bliskiego Wschodu. Być może dlatego, że Rijad stosuje specjalne rabaty cenowe. Także relacja ceny ropy z Afryki Zachodniej w stosunku do ropy Brent (zawsze wyższej) poprawiła się w ostatnich tygodniach na korzyść tej pierwszej.

Dane z Chin dowodzą, że mimo wręcz złych ostatnich wyników makroekonomicznych, popyt na ropę na tym rynku pozostaje bez zmian. Popyt na benzynę nawet wzrósł w lipcu o 17 proc. i jest to najwyższy wzrost w roku. Poza tym Chiny na potęgę robią zapasy ropy, gdy jest tak tania. Wg informacji MAE, w  drugiej połowie tego roku Chiny zapełnią ropą dwa dodatkowe zbiorniki o łącznej pojemności 50 mln baryłek. Od stycznia do lipca kraj kupował o ponad 500 tys. baryłek ropy dziennie więcej niż wynosiło dzienne zapotrzebowanie, podał niedawno Bloomberg. China National United Oil Co. – oddział handlowy największego chińskiego koncernu energetycznego – jest w trakcie realizacji w Singapurze największego zakupu ropy z Bliskiego Wschodu. Prawdopodobnie od saudyjskiego Aramco. Z ominięciem pośrednictwa giełdy.  

Bardzo dziwne więc, że spadki cen ropy podawane na podstawie cen w kontraktach terminowych są przez ekonomistów i polityków uważane za najlepszy dowód nadpodaży ropy i produktów ropopochodnych. Są wyznacznikiem coraz gorszej kondycji całego sektora paliw ropy i gazu, choć coraz bardziej powinno być oczywiste, że giełdy wcale nie handlują ropą, tylko papierami na ropę. A to zupełnie inny towar.