KOMENTARZ
Teresa Wójcik
Redaktor BiznesAlert.pl
Po rozpadzie konsorcjum Nord Stream2, Gazprom i jego partnerzy mają do rozwiązania zagadkę – jaka wspólna struktura ma się pojawić na to miejsce. To poważny problem prawny.
Według wczorajszej informacji TASS sam szef Gazpromu Aleksiej Miller oświadczył, że rosyjski gigant gazowy wraz z partnerami decyzję o dalszej wspólnej realizacji projektu Nord Stream2 podejmie w ” nadchodzących, najbliższych miesiącach”.
Wprawdzie według wcześniejszych komunikatów Gazprom miałby samodzielnie prowadzić tę wielką inwestycję, ale sądząc z depeszy TASS coś się zmieniło. Być może to kwestia tylko finansów. Jak wiadomo, Nord Stream 2 ma według planów kosztować 9,9 mld dol. a Rosja ma poważne problemy finansowe.
Polski Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów wyraził zastrzeżenia do pomysłu koncentracji w postaci konsorcjum Nord Stream 2. W odpowiedzi na to partnerzy projektu wycofali wniosek o zgodę Urzędu konieczną do stworzenia nowego bytu.
Miller ocenił 12 września, że wszyscy partnerzy – Engie, OMV, Shell, Uniper oraz Wintershall – którzy mieli stać się udziałowcami konsorcjum (po 10 proc. udziałów), wycofali się z jego tworzenia, ale nie z projektu. Nadal są nadal partnerami w Nord Stream 2. „Cały problem tylko w tym, aby znaleźć formułę na wspólną realizację tego partnerstwa. Myślę, że ostateczne rozwiązanie dosłownie znajdziemy w nadchodzących, najbliższych miesiącach”. Pytana o pomysły na to rozwiązanie grupa międzynarodowych ekspertów wyjaśniała ogólnikowo, że „możliwe są różne koncepcje”. Milczą natomiast dotychczas przedstawiciele Engie, OMV, Shell, Uniper i Wintershall.
Wynika z tego, że rysuje się co najmniej kilkumiesięczne opóźnienie w realizacji projektu Nord Stream 2. Magistrala ma mieć przepustowość 55 mld m3 gazu rocznie. Tyle samo, co działający od 2011 r. Nord Stream-1. Razem mają słać gaz z Rosji do Niemiec przez Morze Bałtyckie. Mogą zagrozić projektom na rzecz dywersyfikacji dostaw surowca do Europy Środkowo-Wschodniej.