Wójcik: Sankcje Zachodu już wpływają na rosyjski sektor naftowy

9 września 2014, 09:41 Energetyka

Rosyjskie ministerstwo energii poinformowało wczoraj, że wydobycie ropy naftowej w 2015 r. może nieznacznie zacząć spadać. Produkcja ropy jest głównym źródłem dochodów budżetowych w Rosji.

Jest to nowa, negatywna tendencja, której pewne sygnały pojawiły się już w br. Dotychczas od 2009 r. wydobycie ropy w Rosji rok do 2014 r. roku notowało znaczny wzrost, głównie dzięki korzystnym mechanizmom fiskalnym.  Ministerstwo energii zapowiedziało, że należy spodziewać się w 2015 r. wydobycia około 525 mln ton (10,54 mln baryłek dziennie) wobec zaplanowanych 525,3 mln ton w tym roku. Jednak spadek wydobycia będzie  z pewnością większy. Rozpocznie się już br., a przyszłym będzie większy niż wynikałoby to z dotychczasowych prognoz, głównie ze względu na wyczerpywanie się złóż w Zachodniej Syberii i niepewność co do polityki podatkowej rządu.

Od upadku ZSRS raz tylko miał miejsce spadek wydobycia tego surowca w Rosji – o 0,6 proc. – w 2008 r. z powodu światowego kryzysu finansowego. Produkcja i eksport ropy generuje 40 proc. dochodów budżetu państwa. Rosyjska gospodarka jest więc  wyjątkowo silnie uzależniona od tego surowca. Obecnie, gdy Rosja znajduje się na krawędzi recesji, wydobycie ropy i jej ceny są ściśle monitorowane przez Kreml. Rząd jest szczególnie ostrożny zwłaszcza teraz, gdy rośnie napięcie w relacjach z Zachodem spowodowane agresją na Ukrainę. Sankcje nałożone przez Stany Zjednoczone i Unię Europejską nie odbiły się jeszcze na produkcji ropy, ale jest to kwestia najbliższych miesięcy, gdyż Rosja nie ma odpowiednich środków na realizację lub kontynuację nowych projektów wydobywczych zaplanowanych już kilka lat temu.

Jednak obecnie, gdy sankcje Zachodu odcięły dostęp do koniecznych kapitałów rosyjskie koncerny rozpoczęły cięcia inwestycji. Kilka dni temu Łukoil zapowiedział, że od III kwartału br. musi zaoszczędzić 2 mld dol. Ze względu na kondycję państwa rząd zapowiada, że za wszelką cenę utrzyma wydobycie ropy na poziomie nie niższym niż 10 mln baryłek dziennie do 2020 r. a ministerstwo obiecuje, że powróci do trendu wzrostowego w 2017 r., z produkcją 526 mln ton. Jednakże analitycy rynku uważają taki wzrost wydobycia za nieprawdopodobny i przewidują, że Rosja będzie potajemnie sprowadzać brakujący wolumen ropy z krajów Azji Środkowej.

Wczoraj premier Rosji Dmitrij Miedwiediew powiedział w Moskwie, że państwowy rosyjski potentat naftowy Rosnieft, który natychmiast potrzebuje dużych środków na obsługę ogromnego zadłużenia może otrzymać 1,5 bln rubli (40,6 mld dol.) z funduszy państwowych.  W zeszłym miesiącu źródła rządowe podały, że szef Rosnieftu, Igor Sieczin zwrócił się o 1,5 bln rubli do jednego z państwowych funduszy inwestycyjnych w Rosji. Pokreślił, że pomoc ta jest konieczna jako wsparcie dla czołowego koncernu Rosji w sytuacji presji zachodnich sankcji. Rosnieft musi spłacić 440 mld rubli (12 mld dol.) do końca br.i kolejne 626 mld rubli (17 mld dol.) w przyszłym roku. Obciążenia kredytowe w dużym stopniu zostały spowodowane przejęciem w ub.r. brytyjsko-rosyjskiej firmy TNK-BP.

Anonimowy wysoki przedstawiciel rządu uznał kilka tygodni temu, że żądania Sieczina są „skandaliczne”, a inne źródło rządowe  powiedziało dziennikarzowi Wiedomosti w zeszłym miesiącu, że jest mało prawdopodobne, aby Miedwiediew zgodził się na tak ogromną pomoc z budżetu dla Rosnieftu. Jednak Miedwiediew jest innego zdania i powiedział mediom, że Rosnieft musi otrzymać taka pomoc, by utrzymać poziom produkcji, ponieważ „jest głównym źródłem dochodów podatkowych. Powinniśmy więc finansowo pomóc utrzymać poziom wydobycia i nowych inwestycji. W perspektywie długoterminowej to się Rosji opłaci”.