Wójcik: Serbia nie chce być koniem trojańskim Rosji

27 lutego 2015, 12:53 Energetyka

KOMENTARZ

Teresa Wójcik

Redaktor BiznesAlert.pl

Szef rosyjskiej Rady polityki zagranicznej, obrony i energii Fiodor Łukianow ocenił, że Belgrad dokonał zasadniczego zwrotu politycznego i jego związki z Moskwą z każdym dniem są coraz słabsze. I nie tylko dlatego – uważa Łukianow – że rząd premiera Aleksandra Vučića jest coraz bliżej celu: włączenia Serbii do Unii Europejskiej. Rosjanin dostrzega gorączkowy odwrót Belgradu od Moskwy, przede wszystkim w gospodarce, w tym w energetyce. Faktem jest, że decyzje podjęte w Brukseli 25 lutego w sprawie strategii budowy Unii Energetycznej przewidują udział w tej strategii Serbii i innych państw bałkańskich nie należących jeszcze do UE. Z podkreśleniem, że są to państwa, których bezpieczeństwo energetyczne jest najbardziej zagrożone, wymagają więc szczególnej uwagi ze strony UE.

Kreml za groźne dla siebie uważa inne fakty – pewne ustalenia z rozmowy wiceprezydenta USA Joe Bidena z serbskim premierem Vučiciem dotyczące dostaw amerykańskiego LNG do Serbii oraz podpisanie przez serbskiego wicepremiera/ministra spraw zagranicznych, Ivicy Dačicia planu partnerstwa z NATO. Na liście „zagrożeń z Belgradu” sporządzonej dla Kremla, Łukianow wymienił jeszcze odmowę zorganizowania przetargu na prywatyzację dużej huty Żelezara, tak, aby szanse na przejęcie tej huty miały tylko firmy rosyjskie (tak, jak było z państwowym koncernem paliwowym NIS), współpracę z konsultacyjną firmą b. premiera brytyjskiego Tony Blaira, oraz realizację brukselskiego porozumienia z Prisztiną. I wreszcie – Amerykanie weszli z największymi szansami do przetargu na przejęcie państwowego operatora telefonii serbskiej Telekom.

– Rosja nie ma nam nic do zaoferowania.Przeciwnie, w relacjach gospodarczych z Rosjanami mamy tylko straty. Obok Polski, to my płacimy najwięcej w Europie za dostawy rosyjskiego gazu. Gazprom wymusił na naszej firmie, która miała być ich partnerem w spółce realizującej serbski odcinek  South Streamu, że ich udział w tej spółce wynosi 51 proc. (spółka ma być właśnie zlikwidowana). W pozostałych państwach udział Gazpromu to 50 proc. Na niemal każdej umowie handlowej byliśmy stratni – mówi portalowi Biznes Alert.pl dr. Stevan Ristić, szef ekspertów Izby Przemysłowo-Handlowej w Belgradzie.

I dodaje: – Serbia była dla Władimira Putina kartą w rozgrywce z Zachodem. Ostatnio wobec wojny energetycznej bardzo ważną kartą. Kreml nie ukrywał, że popiera nawet nasze dążenia do przystąpienia do Unii Europejskiej, bo mieliśmy być w Brukseli jego „koniem trojańskim”. Ale obecne władze Serbii i wiele środowisk, zwłaszcza gospodarczych, ostatecznie zdecydowało, że to się nam nie opłaci. Jesteśmy w takiej sytuacji, że musimy bezwzględnie wybierać partnerów zachodnich, nie interesy rosyjskie.

Szef Gazpromu przyznał wczoraj na konferencji prasowej, że obecnie jego największym zawodem jest Serbia i jej faktyczna rezygnacja ze współpracy z Rosją w sektorze energii. Zarysowany w rozmowie z premierem Wiktorem Orbanem projekt koncepcji South Stream bis (czyli Turkish Stream przez Turcję), bez udziału Serbii nadaje się do kosza.

John Kerry w czasie senackiej debaty poświęconej kryzysowi na Ukrainie  podkreślił, że wskutek ostrej presji Moskwy, na linii ognia konfliktu Stany Zjednoczone – Rosja znajduje się obecnie grupa państw, które Kreml chce sobie trwale podporządkować zwłaszcza poprzez uzależnienia energetyczne. Są to Serbia, Kosowo, Czarnogóra, Macedonia, Gruzja i Mołdawia.  Kerry zwrócił uwagę, że szczególnie nasilają się naciski na Serbię, która zagrożona odcięciem dostaw gazu od 2019, poszukuje od pewnego czasu innego miejsca dla siebie w układzie geopolitycznym.

Kerry za niebezpieczne dla Belgradu ocenia ataki na premiera Vučića i jego rząd w wykonaniu państwowej telewizji Russia Today. Pierwszym powodem tych ataków były rozmowy Vučića w ub. tygodniu z wiceprezydentem USA Joe Bidenem o dostawach amerykańskiego LNG dla Serbii. Dostawy miałyby być realizowane przez chorwacki gazoport na wyspie Krk w ilościach eliminujących gaz rosyjski. Takie rozwiązanie uniemożliwia realizację koncepcji dostaw gazu rosyjskiego do Europy Południowej przez Turkish Stream, ustalonej z Viktorem Orbanem – ocenił Kerry.

Drugim powodem zarzutów Moskwy wobec Belgradu jest zaangażowanie przez rząd serbski firmy konsultacyjnej b. premiera brytyjskiego Tonyego Blaira. Firma będzie wspierać Serbię w dalszych negocjacjach z Brukselą.  Firma Blaira jest uznana, jako „proamerykańska” i jej zaangażowanie jest także Brukseli uważane za zwiększenie wpływów Waszyngtonu w Belgradzie. Moskwa zwraca uwagę, że sam Blair nie jest dobrze widziany przez Londyn, ma natomiast jakieś tajemnicze związki ze Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi, a ZEA właśnie są zainteresowane inwestycjami w Serbii.

Trudno jednak przyjąć, że Kreml łatwo pogodzi się z utratą swojego sojusznika na Bałkanach. Eksperci w Waszyngtonie mają co do tego poważne obawy. „Rosja chce sobie zapewnić większy wpływ na Serbię niż miała go kiedykolwiek” – powiedział demokratyczny senator USA Christopher Murfi w czasie debaty w Senacie o kryzysie ukraińskim w ubiegły wtorek. Jednakże wicepremier Dačić po spotkaniu z Kerrym powiedział wprost – „Rosja nie jest strategicznym wyborem Serbii”.