Wójcik: USA włączają się do gry o Unię Energetyczną

19 marca 2015, 13:39 Energetyka

KOMENTARZ

Teresa Wójcik

Redaktor BiznesAlert.pl

Unia energetyczna ma jak wiadomo ze zgrabnych ogólników zapewnić krajom członkowskim bezpieczeństwo energetyczne, dywersyfikację dostaw, doprowadzić do powstania europejskiego wspólnego rynku energii oraz stopniowo eliminować energetykę paliwową na rzecz energetyki OZE. Osiągnięcie jakiegokolwiek kompromisu przy tak zakreślonym programie jest co najmniej odległe. Równolegle do tych celów jest też jeszcze jeden – faktycznie najważniejszy: usunięcie zależności od rosyjskiego gazu.  Tu też trudno będzie o sukces. Widoczne są jednak zabiegi USA wspierające przyjęcie rozstrzygających postanowień.

Przywódcy państw Unii Europejskiej na rozpoczętym dziś dwudniowym spotkaniu Rady Europejskiej formalnie biorąc będą debatować nad trzema kwestiami: unią energetyczną, gospodarką i stosunkami zewnętrznymi, czyli przede wszystkim relacjami z Rosją. Zdaniem optymistów, do wszystkich trzech kwestii Rada już teraz „może wnieść wartość dodaną”.  Pierwsza sesja robocza w dniu dzisiejszym poświęcona jest unii energetycznej, szczególnie w aspekcie bezpieczeństwa energetycznego, i – jak to enigmatycznie nazwał przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk – dyplomacji klimatycznej. Jeśli chodzi o stosunki zewnętrzne – RE musi przygotować wskazówki do szczytu Partnerstwa Wschodniego w Rydze, czyli zająć się sytuacją na Ukrainie i stosunkami z Rosją. W piątek odbędzie się debata na temat sytuacji gospodarczej i wdrożenia kluczowych reform strukturalnych podjętych przez państwa członkowskie. Istotnym punktem programu będzie też transatlantyckie partnerstwo handlowo-inwestycyjne (TTIP). Przewodniczący Tusk zapowiedział, że UE musi  dołożyć wszelkich starań, by jeszcze w tym roku ukończyć negocjacje ze stroną amerykańską w sprawie TTIP.

Unia energetyczna ma jak wiadomo ze zgrabnych ogólników zapewnić krajom członkowskim bezpieczeństwo energetyczne, dywersyfikację dostaw, doprowadzić do powstania europejskiego wspólnego rynku energii oraz stopniowo eliminować energetykę paliwową na rzecz energetyki OZE. Osiągnięcie jakiegokolwiek kompromisu przy tak zakreślonym programie jest co najmniej odległe. Równolegle do tych celów jest też jeszcze jeden – faktycznie najważniejszy: usunięcie zależności od rosyjskiego gazu. Tu też trudno będzie o sukces, bo cel przeciwny, otwarcie europejskiego rynku dla rosyjskiego gazu ma w UE werbalnych zwolenników – rządy Austrii, Węgier, Bułgarii, Czech i Włoch. Potężni partnerzy Gazpromu, koncerny niemieckie i francuskie, to bodaj jeszcze silniejsze i skuteczniejsze wsparcie dla rosyjskiego gazu. Jeden z tych koncernów, niemiecki RWE sprzedał rosyjskiej grupie kapitałowej kontrolowanej przez moskiewskiego bankiera Michaiła Friedmana swoją największą gazową spółkę-córkę RWE Dea. Jak podaje Reuters na dwóch biegunach sporu są Polska i Niemcy. Te ostatnie wydają się przeciągać na swą stronę więcej krajów unijnych. Przed Polakami trudne zadanie. Kraje Grupy Wyszehradzkiej zgadzają się z Warszawą, że umowy gazowe powinny być bardziej transparentne i podlegać nadzorowi Komisji oraz na grupowe zakupy surowca. Polska chce jednak więcej – weta Komisji Europejskiej w razie niezgodności kontraktu z prawem unijnym.

Trudno więc przewidzieć, czy Rada skutecznie zajmie się jednym z najważniejszych problemów uniezależnienia Europy od rosyjskiego gazu – wsparciem   Gazowego Korytarza Południowego i odrzuceniem rosyjskiego South Stream. Wczoraj turecki minister energetyki zapewniał, że jedna inwestycja nie wyklucza drugiej, ale Turcja jest tu krajem tranzytowym, dwie magistrale gazowe to dla Ankary podwójny zysk. Dla UE te dwie inwestycje są nie do pogodzenia.

Mimo różnych zastrzeżeń Brukseli do rosyjskiej koncepcji Turkish Stream, nikt Gazpromowi (i Władimirowi Putinowi) nie powiedział „nie”. Przeciwnie – jest spora grupa wspomnianych już państw, wręcz zainteresowanych nową rosyjską rurą w bliskiej perspektywie.

W tej grupie nie wymieniłam Grecji, choć z pewnością rząd Aleksisa Ciprasa chętnie zgodziłby się na deal z Gazpromem. Ale wczoraj, po rozmowach ambasador USA przy Unii Europejskiej Victorii Nuland, asystenta sekretarza stanu USA ds. Europy i Euroazji, z ministrami tego rządu,  spraw zagranicznych i obrony narodowej ( ochrona południowowschodniej flanki NATO!), być może premier Cipras zmienił optykę. Trzeci z jego ministrów –  szef resortu środowiska i energetyki Panagiotis Lafazanis, niespodziewanie oświadczył publicznie, że rząd Aleksisa Ciprasa wspiera TAP, ponieważ jest on bardzo korzystny dla kraju, zwłaszcza, jeśli te korzyści zostaną nieco wzmocnione. Po wcześniejszej wizycie pani Nuland w Baku wiadomo, że konsorcjum TAP akceptuje owo wzmocnienie korzyści. Wielogodzinne rozmowy przedstawicielki Białego Domu w Atenach odbyły się niemal w konspiracji, jedyne oświadczenie złożył  minister obrony narodowej Panos Blazing, stwierdzając, że  „jest to szczególny moment dla tradycyjnego sojuszu Grecji i Stanów Zjednoczonych” i że „Ateny otrzymały bardzo ważne wsparcie USA wobec twardej postawy Niemiec”.

Cipras otrzymał to wsparcie przed mini-konferencją na temat Grecji, która decyzją Tuska odbędzie się dziś wieczorem na wniosek rządu greckiego. Victoria Noland nie została wymieniona wśród uczestników tej konferencji, ale wiadomo, że będzie w tym czasie w Brukseli. Będzie również jutro, gdy Rada Europejska zajmować się będzie kwestią przyspieszenia prac nad TTIP. To przyspieszenie jest być może ważniejsze dla bezpieczeństwa energetycznego krajów UE, niż budowanie unii energetycznej. Umożliwi konkret  – otworzy rynek europejski dla taniego gazu i ropy z amerykańskich łupków. Rzadko kiedy obustronna korzyść z umowy handlowej bywa tak oczywista.