icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Zblewski: Druga (ostatnia?) szansa Unii Energetycznej

KOMENTARZ

Dr Maciej Zblewski

Uniwersytet Warszawski

Unia Energetyczna po wyborach do Parlamentu Europejskiego dostaje drugą, być może, ostatnią szansę.

Idea stojąca za polską propozycją Unii Energetycznej, która bazowałaby na wspólnym zakupie gazu ziemnego przez Unię Europejską dla wszystkich państw członkowskich mogłaby być w swoich założeniach słuszna. Została ona jednak osłabiona, a tym samym może nawet pozbawiona szans pełnej realizacji ze względu na błędną strategię jej promowania i forsowania, tak w Polsce, jak i poszczególnych państwach członkowskich oraz samej UE. Ofensywa dyplomatyczna premiera D. Tuska sprowadzająca się do rozmów bilateralnych z najważniejszymi politykami największych państw członkowskich była medialnie – w Polsce – perfekcyjna. Reakcje szefów państw i rządów były już bardziej wyważone, co w języku dyplomatycznym odczytać można byłoby, że idea może i słuszna, ale mamy swoje interesy. Jeszcze gorzej sprawa wyglądała w relacjach z Komisją Europejską. Komisarz G. Oettinger po wizycie w Polsce stwierdził jednoznacznie, iż nie widzi potrzeby wspólnego kupowania gazu ziemnego. Zakwestionował on tym samym najważniejszy element polskiej propozycji. Znaczenie powyższej wypowiedzi można by wprawdzie propagandowo zmarginalizować, gdyż kadencja obecnej KE wygasa i można uważać Oettingera jako „lame duck”, jednak w mojej ocenie jego postawa może być egzemplifikacją różnic w podejściu państw UE do kwestii Unii Energetycznej, a tym samym rozszyfrowaniem stwierdzenia Kanclerz A. Merkel, iż idea premiera D. Tuska wymaga uszczegółowienia. A to oznacza negatywne stanowisko RFN wobec najważniejszego elementu idei premiera D. Tuska, tj. wspólnych zakupów nośników energetycznych dla całej UE. Innym przykładem nie do końca udanej ofensywy dyplomatycznej premiera D. Tuska jest podejście państw takich jak Słowacja, Czechy czy Węgry, czyli państw tzw. Grupy Wyszehradzkiej. Fakt, iż Niemcy czy Francja będą sceptycznie, względnie, zachowawczo podchodzić do kwestii Unii Energetycznej był znany. Zachowanie Słowacji, Czech i Węgier, szczególnie w kwestii przesłanek dla tworzenia Unii Energetycznej, czyli polityki prowadzonej przez Federację Rosyjską względem Ukrainy i konsekwencji z niej wynikających, jest zastanawiający. To nikt inny tylko Węgry w momencie najgroźniejszego kryzysu w Europie Środkowej od 1989 r. relatywizowały znaczenie wydarzeń dziejących się na Ukrainie, podejmując kwestię mniejszości węgierskiej na Zakarpaciu. Słowacja zachowała się nie inaczej ograniczając Ukrainie możliwości dywersyfikacji dostaw gazu ziemnego. Te fakty wskazują, iż budowanie pozytywnej atmosfery dla Unii Energetycznej nie wolno ograniczać tylko do tzw. dużych państw UE, czyli m.in. Niemiec, Francji czy Włoch. Wprzódy trzeba być pewnym, że nasi najbliżsi sąsiedzi w momencie prowadzonej ofensywy dyplomatycznej nie wbiją Polsce przysłowiowego noża w plecy, wybierając partykularne interesy swoich państw kosztem angażowania się w projekty pogłębiające integrację europejską, czy nawet demonstrując swoje ekskluzywne relacje z Federacją Rosyjską jako gwaranta stabilności i konkurencyjności w międzynarodowych relacjach gospodarczych. O tym, że leży to w interesie Federacji Rosyjskiej i że także te państwa są celem aktywnej polityki zagranicznej Moskwy nie trzeba w tym kontekście dodawać.

Analizując aktualną sytuację dot. Unii Energetycznej można zauważyć pewną paralelę z tzw. Paktem Muszkieterów premiera Marcinkiewicza. W momencie ogłoszenia tamtej propozycji została ona szybko skontrowana tzw. Energetycznym KBWE. Doprowadziło to do rozmydlenia dyskursu politycznego, a co za tym idzie do zaniechania jakichkolwiek dalekosiężnych działań UE w kwestii bezpieczeństwa energetycznego. Propozycja premiera Tuska dot. Unii Energetycznej (ze wspólnym zakupem gazu ziemnego) może paradoksalnie jeszcze zostać zrealizowana, gdyż fakt powołania nowej Komisji Europejskiej umożliwia naprawienie pewnych zasadniczych niedociągnięć. Pierwszą najważniejszą kwestią w tej kwestii jest nie tyle osoba, która będzie następcą Oettingera, ale wola stworzenia przez jego następcę zespołu który przygotowałby pilnie regulacje prawne oraz instrumentarium Unii Energetycznej. Od tej kwestii należałoby zaczynać prace nad Unią Energetyczną. Powinny one na tym etapie odbywać się w zaciszu gabinetów KE. Bez przedstawienia dokładnych aspektów prawnych oraz instrumentarium Unii Energetycznej będzie trudno oczekiwać, aby szefowie rządów państw UE zaakceptowali projekt Unii Energetycznej w kształcie chociażby zbliżonym do idei przedstawionej przez premiera D. Tuska. Innym bardzo ważnym aspektem, który w mojej ocenie ma zasadnicze znaczenie dla szans Unii Energetycznej jest włączenie do projektu  problematyki węglowej. Od razu w pewnych kręgach, zarówno w Parlamencie Europejskim, jak również w niektórych państwach pojawiły się głosy, iż premier Tusk przez Unię Energetyczną chce wzmocnić pozycję polskiego węgla w ogólnoeuropejskiej energetyce. Oczywiste że z polskiego punktu widzenia problematyka węglowa ma zasadnicze znaczenie, też ze względu na politykę klimatyczną i związane z tym aspekty. Niemniej dodanie do i tak bardzo dyskusyjnej dla niektórych państw inicjatywy Unii Energetycznej kwestii węgla było ryzykowne i może być wykorzystane jako swoiste alibi dla jej przeciwników. Chyba, że mamy do czynienia z bardziej wysublimowaną grą obliczoną na politykę kompromisów, bo przecież Polska i tak nie zrezygnuje z węgla i to niezależnie, czy będzie on elementem Unii Energetycznej, czy też innego porozumienia.

Podsumowując można powiedzieć, że pierwsze podejście do Unii Energetycznej nie było do końca udane. Ale nie mogło być z prostego powodu: przed ofensywą dyplomatyczną trzeba było przygotować jasne fundamenty prawne i instytucjonalne. Bez tzw. pracy od podstaw mieliśmy kakafonię sprowadzającą się do tego, iż z jednej strony była propozycja Unii Energetycznej a z drugiej, np. Bułgaria dostosowała swoje prawodawstwo, aby obejść ograniczenia UE dot. South-Streamu, Austria podpisała umowę z Gazpromem dot. północnej odnogi South-Streamu oraz możliwej sprzedaży udziałów w HUB-ie Baumgarten. Ta kakafonia działa na korzyść Federacji Rosyjskiej, gdyż pokazuje, że nawet w czasie bezprawnego przyłączenia Krymu i inspirowanych przez Moskwę rewolt we wschodniej części Ukrainy, może liczyć na jak to określili Caterina Carta oraz Stefano Braghiroli w swojej analizie The EU´s attitude towards Russia: condemned to be divided? An analysis of the Member States and Member of the European Parliament´s preferences na zarówno „przychylne państwa” w UE tj. Francję i Niemcy, jak również „wierne państwa” tj. Włochy i Austrię. Bułgaria jest przez nich zaliczana do tzw. „państw czujnych”, które się pozycjonują odpowiednio do sytuacji. Poza tym Federacji Rosyjskiej udało się poprzez wyłom niektórych państw UE w sprawie South-Streamu doprowadzić do sytuacji, w której może rozgrywać sytuację na wschodniej Ukrainie w taki sposób, aby osiągnąć np. zwolnienie z regulacji trzeciego pakietu dla South-Streamu.

Konkludując stwierdzić można, iż nadszedł najwyższy czas, aby słabości UE w polityce energetycznej, szczególnie w relacjach z Federacją Rosyjską przekuć w siłę. Bezsprzecznie służyć temu może idea Unii Energetycznej pod warunkiem, że nie zostanie ona pozbawiona żadnego filaru, szczególnie zaś tego odnoszącego się do koncepcji wspólnego zakupu nośników energetycznych dla wszystkich państw członkowskich UE.

***

dr Maciej Zblewski – dr nauk społecznych w zakresie nauki o polityce – Uniwersytet Warszawski, studia magisterskie i doktoranckie Uniwersytet Wiedeński. W 2013 r. obronił dysertację: Die Energiepolitik der Russischen Föderation im Zeitraum 2000-2009 und deren Auswirkungen auf die energetische Sicherheit der EU.

KOMENTARZ

Dr Maciej Zblewski

Uniwersytet Warszawski

Unia Energetyczna po wyborach do Parlamentu Europejskiego dostaje drugą, być może, ostatnią szansę.

Idea stojąca za polską propozycją Unii Energetycznej, która bazowałaby na wspólnym zakupie gazu ziemnego przez Unię Europejską dla wszystkich państw członkowskich mogłaby być w swoich założeniach słuszna. Została ona jednak osłabiona, a tym samym może nawet pozbawiona szans pełnej realizacji ze względu na błędną strategię jej promowania i forsowania, tak w Polsce, jak i poszczególnych państwach członkowskich oraz samej UE. Ofensywa dyplomatyczna premiera D. Tuska sprowadzająca się do rozmów bilateralnych z najważniejszymi politykami największych państw członkowskich była medialnie – w Polsce – perfekcyjna. Reakcje szefów państw i rządów były już bardziej wyważone, co w języku dyplomatycznym odczytać można byłoby, że idea może i słuszna, ale mamy swoje interesy. Jeszcze gorzej sprawa wyglądała w relacjach z Komisją Europejską. Komisarz G. Oettinger po wizycie w Polsce stwierdził jednoznacznie, iż nie widzi potrzeby wspólnego kupowania gazu ziemnego. Zakwestionował on tym samym najważniejszy element polskiej propozycji. Znaczenie powyższej wypowiedzi można by wprawdzie propagandowo zmarginalizować, gdyż kadencja obecnej KE wygasa i można uważać Oettingera jako „lame duck”, jednak w mojej ocenie jego postawa może być egzemplifikacją różnic w podejściu państw UE do kwestii Unii Energetycznej, a tym samym rozszyfrowaniem stwierdzenia Kanclerz A. Merkel, iż idea premiera D. Tuska wymaga uszczegółowienia. A to oznacza negatywne stanowisko RFN wobec najważniejszego elementu idei premiera D. Tuska, tj. wspólnych zakupów nośników energetycznych dla całej UE. Innym przykładem nie do końca udanej ofensywy dyplomatycznej premiera D. Tuska jest podejście państw takich jak Słowacja, Czechy czy Węgry, czyli państw tzw. Grupy Wyszehradzkiej. Fakt, iż Niemcy czy Francja będą sceptycznie, względnie, zachowawczo podchodzić do kwestii Unii Energetycznej był znany. Zachowanie Słowacji, Czech i Węgier, szczególnie w kwestii przesłanek dla tworzenia Unii Energetycznej, czyli polityki prowadzonej przez Federację Rosyjską względem Ukrainy i konsekwencji z niej wynikających, jest zastanawiający. To nikt inny tylko Węgry w momencie najgroźniejszego kryzysu w Europie Środkowej od 1989 r. relatywizowały znaczenie wydarzeń dziejących się na Ukrainie, podejmując kwestię mniejszości węgierskiej na Zakarpaciu. Słowacja zachowała się nie inaczej ograniczając Ukrainie możliwości dywersyfikacji dostaw gazu ziemnego. Te fakty wskazują, iż budowanie pozytywnej atmosfery dla Unii Energetycznej nie wolno ograniczać tylko do tzw. dużych państw UE, czyli m.in. Niemiec, Francji czy Włoch. Wprzódy trzeba być pewnym, że nasi najbliżsi sąsiedzi w momencie prowadzonej ofensywy dyplomatycznej nie wbiją Polsce przysłowiowego noża w plecy, wybierając partykularne interesy swoich państw kosztem angażowania się w projekty pogłębiające integrację europejską, czy nawet demonstrując swoje ekskluzywne relacje z Federacją Rosyjską jako gwaranta stabilności i konkurencyjności w międzynarodowych relacjach gospodarczych. O tym, że leży to w interesie Federacji Rosyjskiej i że także te państwa są celem aktywnej polityki zagranicznej Moskwy nie trzeba w tym kontekście dodawać.

Analizując aktualną sytuację dot. Unii Energetycznej można zauważyć pewną paralelę z tzw. Paktem Muszkieterów premiera Marcinkiewicza. W momencie ogłoszenia tamtej propozycji została ona szybko skontrowana tzw. Energetycznym KBWE. Doprowadziło to do rozmydlenia dyskursu politycznego, a co za tym idzie do zaniechania jakichkolwiek dalekosiężnych działań UE w kwestii bezpieczeństwa energetycznego. Propozycja premiera Tuska dot. Unii Energetycznej (ze wspólnym zakupem gazu ziemnego) może paradoksalnie jeszcze zostać zrealizowana, gdyż fakt powołania nowej Komisji Europejskiej umożliwia naprawienie pewnych zasadniczych niedociągnięć. Pierwszą najważniejszą kwestią w tej kwestii jest nie tyle osoba, która będzie następcą Oettingera, ale wola stworzenia przez jego następcę zespołu który przygotowałby pilnie regulacje prawne oraz instrumentarium Unii Energetycznej. Od tej kwestii należałoby zaczynać prace nad Unią Energetyczną. Powinny one na tym etapie odbywać się w zaciszu gabinetów KE. Bez przedstawienia dokładnych aspektów prawnych oraz instrumentarium Unii Energetycznej będzie trudno oczekiwać, aby szefowie rządów państw UE zaakceptowali projekt Unii Energetycznej w kształcie chociażby zbliżonym do idei przedstawionej przez premiera D. Tuska. Innym bardzo ważnym aspektem, który w mojej ocenie ma zasadnicze znaczenie dla szans Unii Energetycznej jest włączenie do projektu  problematyki węglowej. Od razu w pewnych kręgach, zarówno w Parlamencie Europejskim, jak również w niektórych państwach pojawiły się głosy, iż premier Tusk przez Unię Energetyczną chce wzmocnić pozycję polskiego węgla w ogólnoeuropejskiej energetyce. Oczywiste że z polskiego punktu widzenia problematyka węglowa ma zasadnicze znaczenie, też ze względu na politykę klimatyczną i związane z tym aspekty. Niemniej dodanie do i tak bardzo dyskusyjnej dla niektórych państw inicjatywy Unii Energetycznej kwestii węgla było ryzykowne i może być wykorzystane jako swoiste alibi dla jej przeciwników. Chyba, że mamy do czynienia z bardziej wysublimowaną grą obliczoną na politykę kompromisów, bo przecież Polska i tak nie zrezygnuje z węgla i to niezależnie, czy będzie on elementem Unii Energetycznej, czy też innego porozumienia.

Podsumowując można powiedzieć, że pierwsze podejście do Unii Energetycznej nie było do końca udane. Ale nie mogło być z prostego powodu: przed ofensywą dyplomatyczną trzeba było przygotować jasne fundamenty prawne i instytucjonalne. Bez tzw. pracy od podstaw mieliśmy kakafonię sprowadzającą się do tego, iż z jednej strony była propozycja Unii Energetycznej a z drugiej, np. Bułgaria dostosowała swoje prawodawstwo, aby obejść ograniczenia UE dot. South-Streamu, Austria podpisała umowę z Gazpromem dot. północnej odnogi South-Streamu oraz możliwej sprzedaży udziałów w HUB-ie Baumgarten. Ta kakafonia działa na korzyść Federacji Rosyjskiej, gdyż pokazuje, że nawet w czasie bezprawnego przyłączenia Krymu i inspirowanych przez Moskwę rewolt we wschodniej części Ukrainy, może liczyć na jak to określili Caterina Carta oraz Stefano Braghiroli w swojej analizie The EU´s attitude towards Russia: condemned to be divided? An analysis of the Member States and Member of the European Parliament´s preferences na zarówno „przychylne państwa” w UE tj. Francję i Niemcy, jak również „wierne państwa” tj. Włochy i Austrię. Bułgaria jest przez nich zaliczana do tzw. „państw czujnych”, które się pozycjonują odpowiednio do sytuacji. Poza tym Federacji Rosyjskiej udało się poprzez wyłom niektórych państw UE w sprawie South-Streamu doprowadzić do sytuacji, w której może rozgrywać sytuację na wschodniej Ukrainie w taki sposób, aby osiągnąć np. zwolnienie z regulacji trzeciego pakietu dla South-Streamu.

Konkludując stwierdzić można, iż nadszedł najwyższy czas, aby słabości UE w polityce energetycznej, szczególnie w relacjach z Federacją Rosyjską przekuć w siłę. Bezsprzecznie służyć temu może idea Unii Energetycznej pod warunkiem, że nie zostanie ona pozbawiona żadnego filaru, szczególnie zaś tego odnoszącego się do koncepcji wspólnego zakupu nośników energetycznych dla wszystkich państw członkowskich UE.

***

dr Maciej Zblewski – dr nauk społecznych w zakresie nauki o polityce – Uniwersytet Warszawski, studia magisterskie i doktoranckie Uniwersytet Wiedeński. W 2013 r. obronił dysertację: Die Energiepolitik der Russischen Föderation im Zeitraum 2000-2009 und deren Auswirkungen auf die energetische Sicherheit der EU.

Najnowsze artykuły