icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

To może być najtrudniejsza zima w historii Ukrainy. Skutki odczuje też Polska

– Najczarniejszy scenariusz zakłada w niektórych miastach zimę z zimnymi kaloryferami i brakiem prądu przez kilkanaście godzin dziennie. W takiej sytuacji jedyną rozsądną alternatywą okaże się emigracja – mówi Maciej Zaniewicz z Forum Energii, w rozmowie z BiznesAlert.pl.

BiznesAlert.pl: Czy ukraińska energetyka i ciepłownictwo są gotowe na zimę?

Maciej Zaniewicz: Ciężko jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Zarówno elektroenergetyka jak i energetyka cieplna na Ukrainie są mocno nadszarpnięte. Wyzwaniem jest ich bieżące funkcjonowanie, nawet poza sezonem grzewczym.

Na pewno Ukraina nie uniknie wyłączeń prądu i ciepła, pytaniem jest ich częstotliwość. Uwzględniając skalę rosyjskich ataków na infrastrukturę i możliwość przygotowania się Ukrainy do sezonu grzewczego najbardziej prawdopodobne są dwa, skrajne scenariusze.

Dwie niewiadome mają kluczowy wpływ na przebieg tej zimy. Pierwszą jest skala kolejnych rosyjskich ataków. To, że będą jest jasne, nie wiadomo jednak do jak intensywnego działania Rosja jest jeszcze zdolna.

Drugą zmienną jest temperatura. Wiele zależy od tego jak mroźna zima nadejdzie. Jeżeli będzie równie łagodna co poprzednia, to nie będzie dużym wyzwaniem dla ukraińskiej energetyki.

Najgorszy scenariusza zakłada ostrą zimę i masowe ataki wymierzone w infrastrukturę energetyczną – porównywalne do ataku z 25 sierpnia. Zniszczenie kolejnych elektrowni, elektrociepłowni i stacji elektroenergetycznych może doprowadzić do poważnych deficytów zarówno energii elektrycznej jak i cieplnej. Może to poskutkować planowanymi wyłączeniami trwającymi od kilkunastu do nawet 20 godzin na dobę. Zważywszy na obecny stan ukraińskiej energetyki, jest ona bardzo wrażliwa na kolejne ataki.

Jeżeli ataków będzie niewiele, a zima będzie łagodna to Ukraina może przez nią przejść z niewielkimi planowanymi wyłączeniami prądu – po kilka godzin dziennie. Szanse na to, by obyło się zupełnie bez wyłączeń są bliskie zeru.

Oczywiście są też obiektywne wskaźniki przygotowania do zimy. Na plus należy zaliczyć pracę operatora Ukrenergo. Dużą część stacji elektroenergetycznych udało się wzmocnić tak, aby minimalizować straty z kolejnych ataków dronami. Również Enerhoatom zdał egzamin – elektrownie jądrowe mimo wojny przechodzą planowane remonty i zaspokajają ponad połowę zapotrzebowania na moc. Jak na warunki wojenne w mojej ocenie dobrze poradziły sobie też spółki energetyczne operujące konwencjonalnymi elektrowniami. Mimo katastrofalnej skali zniszczeń, część jednostek węglowych udało się postawić na nogi. Ponadto praktycznie wszystkie szpitale zostały wyposażone w zapasowe generatory. Do sieci podłączane są też małe źródła gazowe.

Również Ukraińcy są coraz lepiej przygotowani. Powszechnym widokiem w ukraińskich miastach są wszechobecne małe agregaty prądotwórcze, które pozwalają funkcjonować nawet w godzinach bez prądu.

Niestety są też minusy. Zapasy gazu są mniejsze niż w ubiegłym roku i choć raczej nie grozi jej deficyt, to zabezpieczenie rezerwy powinno być sprawniej realizowane. Ponadto w ramach ostatnich przetasowań kadrowych na szczytach władz, z przyczyn politycznych stanowisko utracił cieszący się zaufaniem za granicą szef Ukrenergo Wołodymyr Kudrycki. Może to wskazywać na chęć koncentracji władzy i kontroli nad wsparciem finansowym przez prezydenta. Zostało to bardzo negatywnie odebrane przez donorów i zachodnich partnerów.

Ursula von der Leyen, przewodnicząca Komisji Europejskiej, zapowiedziała wsparcie ukraińskiej energetyki w wysokości 160 milionów euro. Czy jest ono znaczące, czy jest to kropla w morzu potrzeb?

Szacuje się, że wartość zniszczeń i strat samej ukraińskiej energetyki wyniosła w wyniku wojny wynosi niespełna 60 mld dolarów. To mniej więcej tyle co koszt dwóch elektrowni jądrowych w Polsce. Z tej perspektywy 160 milionów to nie jest suma, która w znaczący sposób wpłynie na stan energetyki. Oczywiście są to jednak niezmiernie potrzebne pieniądze.

Bardziej niż sama kwota istotniejsze jest jak uda się te pieniądze wykorzystać.

Obecnie Ukraina najbardziej potrzebuje odbudowy mocy wytwórczych, a na to potrzeba czasu. Prawdopodobnie elementy możliwe do odtworzenia w krótkim czasie – przed zimą – Ukraina już naprawiła, dodatkowe środki jedynie w niewielkim stopniu mogą tu pomóc.

Kijów może zainwestować fundusze unijne w małe rozproszone źródła ciepła, które z pewnością przydadzą się Ukrainie wobec nadchodzącej zimy. Potrzeba mniej czasu, by wpiąć je w sieć. Są to głównie źródła gazowe. Niestety takie rozwiązania jak pompy ciepła czy fotowoltaika zimą w warunkach wojennych nie poprawią znacząco sytuacji. Ukraina jest w położeniu, w którym trudno pogodzić cele długo i krótkoterminowe. Z jednej strony najbardziej odporny na rosyjskie ataki system opierałby się na elektrowniach jądrowych w podstawie, dużej ilości rozproszonych źródeł odnawialnych i magazynów energii oraz mniejszych jednostek gazowych, zaspokajających szczytowe zapotrzebowanie na moc.

Z drugiej strony to, czego teraz najbardziej potrzebuje ukraińska scentralizowana energetyka, to jak najszybsze włączenie do sieci źródeł dyspozycyjnych – głównie elastycznych gazowych, ale też odtworzenie jednostek węglowych. Operator ma bowiem problemy z pokryciem zapotrzebowania zwłaszcza wieczorami, gdy nie możemy liczyć na energię z fotowoltaiki i też nie zawsze z wiatru. A magazyny nie są rozwiązaniem, bo bardzo rzadko Ukraina ma obecnie nadwyżki mocy.

Jakie usługi i produkty są kluczowe dla ukraińskiego sezonu grzewczego?

Największym wyzwaniem jest zapewnienie ciepła systemowego. Ukraina, podobnie jak Polska, w dużej mierze ogrzewa swoje miasta elektrociepłowniami. Rosyjskie ataki mogą skutecznie pozbawić wiele ukraińskich miast dostaw ciepła. Wyobraźmy sobie sytuację, w której kaloryfery w naszym bloku są zimne, a przez np. 12 godzin nie ma też prądu w gniazdkach. Co wtedy zrobimy?

Jednym rozwiązaniem jest zagwarantowanie alternatywnych źródeł ciepła. Mogą to być np. małe turbiny gazowe – mini elektrociepłownie. To już jest realizowane. Drugą, możliwością jest ograniczanie deficytów prądu – aby można było się dogrzać farelkami. Jak już wiemy, z tym są jednak duże problemy.

Wreszcie awaryjną możliwością są indywidualne piece typu koza. To już też było praktykowane. Ostatecznością pozostaje emigracja – do innego miasta, lub za granicę. Już teraz niektórzy decydują się prewencyjnie opuścić Ukrainę na zimę lub przynajmniej zabezpieczyć sobie taką możliwość.

Wspomniał Pan o pomocy Europy, jak wygląda sytuacja Polski? Czy może w jakiś szczególny sposób wesprzeć sąsiada?

Polska może wesprzeć Ukrainę, i już to robi. Jest jednym z głównych państw pełniących rolę hubu energetycznego dla Kijowa. Zarówno w zakresie paliw jak i energii elektrycznej. Trzeba zaznaczyć, że jest to wymiana handlowa, nie darowizna.

To co Polska może zrobić, to wzmocnić współpracę w dłuższej perspektywie, w formie przekazania sprzętu niezbędnego do odbudowy dużych elektrowni, zwłaszcza węglowych. Często niedoceniany jest wymiar zaangażowania lokalnego. Polska, z pomocą Fundacji Solidarności Międzynarodowej pomaga ukraińskim samorządom budować system Ochotniczych Straży Pożarnych, a wcześniej wspierała reformę samorządową Nabyte kompetencje i relacje dają Polsce możliwość wsparcia na poziomie samorządowym, który jest niezwykle ważny w obliczu nadchodzącej i każdej kolejnej zimy.

Ważne jest też by Polska sama była przygotowana na nadchodzące wyzwania. W przypadku najczarniejszego scenariusza, mroźna zima może wywołać falę uchodźców energetycznych z Ukrainy. Mogą poszukiwać bezpiecznego miejsca, które umożliwi im ogrzanie się.

Rosja dołoży starań by zima była jak najtrudniejsza dla Ukrainy. Tak naprawdę obecnie obie strony konfliktu starają zbudować pozycje negocjacyjną przed spodziewanymi rozmowami. Zniszczenie energetyki wzmocni Moskwę, a osłabi Kijów. Doprowadzenie do kryzysu uchodźczego, na granicy z Polską również leży w interesie Kremla.

Rozmawiał: Marcin Karwowski

Energetyka wykazała się determinacją i sprawnością wobec żywiołu

– Najczarniejszy scenariusz zakłada w niektórych miastach zimę z zimnymi kaloryferami i brakiem prądu przez kilkanaście godzin dziennie. W takiej sytuacji jedyną rozsądną alternatywą okaże się emigracja – mówi Maciej Zaniewicz z Forum Energii, w rozmowie z BiznesAlert.pl.

BiznesAlert.pl: Czy ukraińska energetyka i ciepłownictwo są gotowe na zimę?

Maciej Zaniewicz: Ciężko jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Zarówno elektroenergetyka jak i energetyka cieplna na Ukrainie są mocno nadszarpnięte. Wyzwaniem jest ich bieżące funkcjonowanie, nawet poza sezonem grzewczym.

Na pewno Ukraina nie uniknie wyłączeń prądu i ciepła, pytaniem jest ich częstotliwość. Uwzględniając skalę rosyjskich ataków na infrastrukturę i możliwość przygotowania się Ukrainy do sezonu grzewczego najbardziej prawdopodobne są dwa, skrajne scenariusze.

Dwie niewiadome mają kluczowy wpływ na przebieg tej zimy. Pierwszą jest skala kolejnych rosyjskich ataków. To, że będą jest jasne, nie wiadomo jednak do jak intensywnego działania Rosja jest jeszcze zdolna.

Drugą zmienną jest temperatura. Wiele zależy od tego jak mroźna zima nadejdzie. Jeżeli będzie równie łagodna co poprzednia, to nie będzie dużym wyzwaniem dla ukraińskiej energetyki.

Najgorszy scenariusza zakłada ostrą zimę i masowe ataki wymierzone w infrastrukturę energetyczną – porównywalne do ataku z 25 sierpnia. Zniszczenie kolejnych elektrowni, elektrociepłowni i stacji elektroenergetycznych może doprowadzić do poważnych deficytów zarówno energii elektrycznej jak i cieplnej. Może to poskutkować planowanymi wyłączeniami trwającymi od kilkunastu do nawet 20 godzin na dobę. Zważywszy na obecny stan ukraińskiej energetyki, jest ona bardzo wrażliwa na kolejne ataki.

Jeżeli ataków będzie niewiele, a zima będzie łagodna to Ukraina może przez nią przejść z niewielkimi planowanymi wyłączeniami prądu – po kilka godzin dziennie. Szanse na to, by obyło się zupełnie bez wyłączeń są bliskie zeru.

Oczywiście są też obiektywne wskaźniki przygotowania do zimy. Na plus należy zaliczyć pracę operatora Ukrenergo. Dużą część stacji elektroenergetycznych udało się wzmocnić tak, aby minimalizować straty z kolejnych ataków dronami. Również Enerhoatom zdał egzamin – elektrownie jądrowe mimo wojny przechodzą planowane remonty i zaspokajają ponad połowę zapotrzebowania na moc. Jak na warunki wojenne w mojej ocenie dobrze poradziły sobie też spółki energetyczne operujące konwencjonalnymi elektrowniami. Mimo katastrofalnej skali zniszczeń, część jednostek węglowych udało się postawić na nogi. Ponadto praktycznie wszystkie szpitale zostały wyposażone w zapasowe generatory. Do sieci podłączane są też małe źródła gazowe.

Również Ukraińcy są coraz lepiej przygotowani. Powszechnym widokiem w ukraińskich miastach są wszechobecne małe agregaty prądotwórcze, które pozwalają funkcjonować nawet w godzinach bez prądu.

Niestety są też minusy. Zapasy gazu są mniejsze niż w ubiegłym roku i choć raczej nie grozi jej deficyt, to zabezpieczenie rezerwy powinno być sprawniej realizowane. Ponadto w ramach ostatnich przetasowań kadrowych na szczytach władz, z przyczyn politycznych stanowisko utracił cieszący się zaufaniem za granicą szef Ukrenergo Wołodymyr Kudrycki. Może to wskazywać na chęć koncentracji władzy i kontroli nad wsparciem finansowym przez prezydenta. Zostało to bardzo negatywnie odebrane przez donorów i zachodnich partnerów.

Ursula von der Leyen, przewodnicząca Komisji Europejskiej, zapowiedziała wsparcie ukraińskiej energetyki w wysokości 160 milionów euro. Czy jest ono znaczące, czy jest to kropla w morzu potrzeb?

Szacuje się, że wartość zniszczeń i strat samej ukraińskiej energetyki wyniosła w wyniku wojny wynosi niespełna 60 mld dolarów. To mniej więcej tyle co koszt dwóch elektrowni jądrowych w Polsce. Z tej perspektywy 160 milionów to nie jest suma, która w znaczący sposób wpłynie na stan energetyki. Oczywiście są to jednak niezmiernie potrzebne pieniądze.

Bardziej niż sama kwota istotniejsze jest jak uda się te pieniądze wykorzystać.

Obecnie Ukraina najbardziej potrzebuje odbudowy mocy wytwórczych, a na to potrzeba czasu. Prawdopodobnie elementy możliwe do odtworzenia w krótkim czasie – przed zimą – Ukraina już naprawiła, dodatkowe środki jedynie w niewielkim stopniu mogą tu pomóc.

Kijów może zainwestować fundusze unijne w małe rozproszone źródła ciepła, które z pewnością przydadzą się Ukrainie wobec nadchodzącej zimy. Potrzeba mniej czasu, by wpiąć je w sieć. Są to głównie źródła gazowe. Niestety takie rozwiązania jak pompy ciepła czy fotowoltaika zimą w warunkach wojennych nie poprawią znacząco sytuacji. Ukraina jest w położeniu, w którym trudno pogodzić cele długo i krótkoterminowe. Z jednej strony najbardziej odporny na rosyjskie ataki system opierałby się na elektrowniach jądrowych w podstawie, dużej ilości rozproszonych źródeł odnawialnych i magazynów energii oraz mniejszych jednostek gazowych, zaspokajających szczytowe zapotrzebowanie na moc.

Z drugiej strony to, czego teraz najbardziej potrzebuje ukraińska scentralizowana energetyka, to jak najszybsze włączenie do sieci źródeł dyspozycyjnych – głównie elastycznych gazowych, ale też odtworzenie jednostek węglowych. Operator ma bowiem problemy z pokryciem zapotrzebowania zwłaszcza wieczorami, gdy nie możemy liczyć na energię z fotowoltaiki i też nie zawsze z wiatru. A magazyny nie są rozwiązaniem, bo bardzo rzadko Ukraina ma obecnie nadwyżki mocy.

Jakie usługi i produkty są kluczowe dla ukraińskiego sezonu grzewczego?

Największym wyzwaniem jest zapewnienie ciepła systemowego. Ukraina, podobnie jak Polska, w dużej mierze ogrzewa swoje miasta elektrociepłowniami. Rosyjskie ataki mogą skutecznie pozbawić wiele ukraińskich miast dostaw ciepła. Wyobraźmy sobie sytuację, w której kaloryfery w naszym bloku są zimne, a przez np. 12 godzin nie ma też prądu w gniazdkach. Co wtedy zrobimy?

Jednym rozwiązaniem jest zagwarantowanie alternatywnych źródeł ciepła. Mogą to być np. małe turbiny gazowe – mini elektrociepłownie. To już jest realizowane. Drugą, możliwością jest ograniczanie deficytów prądu – aby można było się dogrzać farelkami. Jak już wiemy, z tym są jednak duże problemy.

Wreszcie awaryjną możliwością są indywidualne piece typu koza. To już też było praktykowane. Ostatecznością pozostaje emigracja – do innego miasta, lub za granicę. Już teraz niektórzy decydują się prewencyjnie opuścić Ukrainę na zimę lub przynajmniej zabezpieczyć sobie taką możliwość.

Wspomniał Pan o pomocy Europy, jak wygląda sytuacja Polski? Czy może w jakiś szczególny sposób wesprzeć sąsiada?

Polska może wesprzeć Ukrainę, i już to robi. Jest jednym z głównych państw pełniących rolę hubu energetycznego dla Kijowa. Zarówno w zakresie paliw jak i energii elektrycznej. Trzeba zaznaczyć, że jest to wymiana handlowa, nie darowizna.

To co Polska może zrobić, to wzmocnić współpracę w dłuższej perspektywie, w formie przekazania sprzętu niezbędnego do odbudowy dużych elektrowni, zwłaszcza węglowych. Często niedoceniany jest wymiar zaangażowania lokalnego. Polska, z pomocą Fundacji Solidarności Międzynarodowej pomaga ukraińskim samorządom budować system Ochotniczych Straży Pożarnych, a wcześniej wspierała reformę samorządową Nabyte kompetencje i relacje dają Polsce możliwość wsparcia na poziomie samorządowym, który jest niezwykle ważny w obliczu nadchodzącej i każdej kolejnej zimy.

Ważne jest też by Polska sama była przygotowana na nadchodzące wyzwania. W przypadku najczarniejszego scenariusza, mroźna zima może wywołać falę uchodźców energetycznych z Ukrainy. Mogą poszukiwać bezpiecznego miejsca, które umożliwi im ogrzanie się.

Rosja dołoży starań by zima była jak najtrudniejsza dla Ukrainy. Tak naprawdę obecnie obie strony konfliktu starają zbudować pozycje negocjacyjną przed spodziewanymi rozmowami. Zniszczenie energetyki wzmocni Moskwę, a osłabi Kijów. Doprowadzenie do kryzysu uchodźczego, na granicy z Polską również leży w interesie Kremla.

Rozmawiał: Marcin Karwowski

Energetyka wykazała się determinacją i sprawnością wobec żywiołu

Najnowsze artykuły