Polski sektor energetyczny i wydobywczy wymaga gruntownej modernizacji. Nie chodzi tylko o problemy finansowe poszczególnych gałęzi tego sektora, co najbardziej widoczne jest w przypadku górnictwa. Bez modernizacji, a co za tym idzie – restrukturyzacji kontrolowanych przez Skarb Państwa koncernów – nie ma mowy o sprostaniu zagranicznej konkurencji i efektywnej realizacji zadań, kluczowych dla bezpieczeństwa energetycznego Polski. Jeśli pokusić się o stworzenie listy przeszkód w takiej modernizacji, to oprócz działań części czołowych polityków na pewno znajduje się aktywność związków zawodowych. Bardzo silne uzwiązkowienie omawianego segmentu jest kulą u nogi w procesie dokonywania koniecznych zmian.
W publicznej debacie nad rolą związków zawodowych w polskim przemyśle przebijają się przede wszystkim skrajne stanowiska etatystyczne i libertariańskie. Rzecznicy pierwszego z tych stanowisk uznają aktywność związków zawodowych za jedyny skuteczny straszak przeciwko menadżerom, którzy, w ich mniemaniu, w swojej działalności ignorują kwestie bezpieczeństwa oraz związane z ochroną miejsc pracy. Drugi skrajny pogląd zmierza do wykazania, że związki zawodowe powinny być sprowadzone do roli fasadowej instytucji, która na decyzje właściciela i zarządzających spółkami nie będzie miała żadnego wpływu. Wspólna dla obu tych stanowisk jest manichejska wizja świata gospodarki – wiecznej walki „dobrych” ze „złymi”. Takie uproszczenie nie przybliża uczestników owej debaty ani trochę do zrozumienia, a zatem i do rozwiązania istoty problemów, związanych z aktywnością związkową w energetyce.
Związki zawodowe mają obecnie w sektorze energetycznym bardzo silną pozycję. Zarzucenie przez koalicję PO-PSL prób liberalnych posunięć w gospodarce spowodowało, że w ostatnich latach nie przeprowadzono żadnych koniecznych zmian, zmierzających do nakreślenia takich form aktywności związkowej, która nie będzie paraliżować procesu zmian w kontrolowanych przez państwo spółkach energetycznych. Można powiedzieć, że w przypadku związków i PiS, i PO mówią dzisiaj jednym głosem – choć forma jest różna, sens ten sam. Nie może dziwić w takiej sytuacji umacnianie nieprzejednanego stanowiska związków zawodowych w kwestiach palących, a jednocześnie bolesnych zmian. Szczególnie w obliczu negocjacji pakietu energetyczno-klimatycznego Unii Europejskiej na lata 2020-30, którego finał zapowiedziano na 2015 rok, konieczne było zdjęcie z rządu ciężaru zobowiązań wobec sektora węglowego. Niestety obecna władza nie zdecydowała się na taki ruch, wybierając wypróbowaną ścieżkę koncesji na rzecz związków zawodowych. W ten sposób kupiła spokój na ulicach i czas ale nie zniwelowała konieczności przeprowadzenia bolesnych reform, które i tak będą musiały zostać wprowadzone. Czas działa jednak na niekorzyść polskiego górnictwa.
Wspomnianą postawę związkowców ilustruje przykład branży węglowej. W ramach sporu o problemy ją trapiące, całą winę za katastrofalną sytuację sektora spychano na import węgla z Rosji, całkowicie pomijając brak jakichkolwiek skutecznych posunięć modernizacyjnych w ostatnich latach. Wskutek nacisków związków nie powstał kluczowy dokument, czyli ekonomiczna analiza opłacalności eksploatacji śląskich złóż węgla. Jej brak praktycznie uniemożliwia przygotowanie konstruktywnego planu reformy. Tradycyjnym już postulatem związkowców jest dofinansowywanie nierentownego górnictwa przez firmy energetyczne. Nie trzeba dodawać, że takie kwestie, jak zdecydowany sprzeciw wobec koniecznej redukcji etatów czy likwidacja przynajmniej części etatów związkowych są dla związkowych liderów poza dyskusją. Z drugiej strony same związki zawodowe organizują spółki, zatrudniające górników do pracy w weekendy, z czego czerpią zyski. Należy zatem ocenić, że w wielu przypadkach postawa związkowców nie jest racjonalna i nie służy dobru spółek, w których pracują.
Głośne protesty związków towarzyszyły przeprowadzaniu zmian w firmach energetycznych – chociaż zmiany te w konsekwencji uratowały i umocniły je. Tak było np. w przypadku Polskiej Grupy Energetycznej, gdzie tworzeniu PGE Obrót i PGE Dystrybucja towarzyszyła redukcja regionów oraz posterunków energetycznych. Opór związkowców towarzyszy również zapowiedziom koniecznych zmian w Grupie PGNiG. Pozycję związków zawodowych z pewnością wzmacnia także kalendarz wyborczy. Jeszcze w listopadzie br. czekają nas wybory samorządowe, a rok 2015 upłynie pod znakiem wyborów parlamentarnych i prezydenckich. Związkowi liderzy umieją wykorzystać sytuację i stawiać polityków pod ścianą. Mamy do czynienia z sytuacją, w której rządząca partia musi zabiegać o każdy głos, a więc tonować społeczne napięcie, a największe ugrupowanie opozycyjne stało się niemal zakładnikiem związków zawodowych. Warto przypomnieć, że lider „Solidarności” zapowiedział, że Prawo i Sprawiedliwość o tyle może liczyć na poparcie związku, o ile będzie popierać związkowe postulaty.
Bez zmian, które przekształcą państwowe molochy w nowoczesne, sprawnie zarządzane spółki, trudno będzie mówić o realnym zapewnieniu Polsce bezpieczeństwa energetycznego. Ta kwestia to nie jedynie uniezależnienie się od dostaw surowców i energii z jednego kierunku. Równie ważne jest zadbanie o opłacalność polskiej energetyki, co z kolei ściśle wiąże się ze sposobem funkcjonowania rodzimych koncernów. To, co udało się w dużej mierze zrealizować w spółkach energetycznych, czeka teraz sektor gazowy. Nie jest przypadkiem, że obecny prezes PGNiG jako jeden z priorytetów swojej kadencji ogłosił restrukturyzację Grupy. Bez niej nie można myśleć o zachowaniu silnej pozycji PGNiG na uwolnionym rynku gazu.
Zdaniem ekspertów Instytutu Jagiellońskiego, związkowcy branży energetycznej powinni patrzeć na restrukturyzację nie tylko w kategorii zagrożenia, ale na szanse jakie ze sobą niesie. Powinny pracować nad rozwiązaniami, które mogą wzmocnić przedsiębiorstwo z korzyścią dla zatrudnionych. Dobrym przykładem może być spółka PKP Cargo, dzisiaj stojąca mocno na nogach, a jeszcze kilka lat temu będąca symbolem zaniechań na polskiej kolei. Związki zawodowe, rozumiejąc, że brak zgody na radykalne zmiany będzie oznaczał likwidację spółki, wypracowały rozsądny kompromis, który okazał się dla Cargo kołem ratunkowym. Pozytywnym przykładem jest działalność Przedsiębiorstwa Górniczego Silesia, które zostało uratowane przed upadkiem, m.in. dzięki konstruktywnej postawie związków zawodowych, które znalazły inwestora dla kopalni. W przypadku wielu polskich spółek energetycznych sytuacja nie jest tak dramatyczna, jednakże gra toczy się o wysoką stawkę, jaką jest bezpieczeństwo energetyczne Polski.