Galos: Pakiet zimowy wymusi na Polsce przedstawienie strategii energetycznej (ROZMOWA)

15 maja 2017, 07:31 Energetyka

O tym jak nowe regulacje unijne z pakietu zimowego wpłyną na polską energetykę i przemysł rozmawiamy z Aleksandrem Galosem, radcą prawnym, Partnerem, Szefem Praktyki Energetyka, Surowce Naturalne i Przemysł Chemiczny w Kancelarii Kochański, Zięba i Partnerzy.

Maroš Šefčovič, fot. Komisja Europejska
Maroš Šefčovič, fot. Komisja Europejska

BiznesAlert.pl: Do przestrzeni publicznej w związku z pakietem zimowym najbardziej przebija się informacja o regulacji 550g na 1 kWh, która może zaszkodzić polskim elektrowniom węglowym. Jest to szeroki pakiet rozwiązań z prawdopodobnie bardzo dużym znaczeniem dla gospodarki. Jakie inne przepisy przewiduje pakiet zimowy i czy nie są one czasem ważniejsze?

Aleksander Galos: W mojej ocenie przepis dotyczący 550g CO2 na 1 kWh z perspektywy Polski pełnią kluczową rolę, ponieważ w pewnym sensie zapis ten jest adresowany do naszego kraju. Żadnego innego państwa członkowskiego Unii Europejskiej nie dotknie on w taki sposób jak właśnie Polski. Oczywiście inne przepisy w tym pakiecie są równie ważne, w niektórych aspektach wręcz rewolucyjne. Jednak do tych które związane są z większą integracją i tworzeniem wspólnego rynku energii, mogą się pojawić głosy sprzeciwu także w innych krajach. Znamy na przykład wypowiedź prezesa niemieckiego operatora sieci przesyłowych 50Hz, który dość jednoznacznie zdystansował się od propozycji związanych z integracją na poziomie operatorów.

Wydaje się, że pozostałe Państwa członkowskie koncentrować się będą  na innych przepisach, które mogą być dla nich nie wygodne, zaś  kwestia 550g nie będzie dla nich drażliwa. Mam wrażenie, że Polska zostaje z tym problemem sama, przynajmniej tak się teraz wydaje. Pojawia się pytanie, czy jest to przypadek, czy zabieg celowy.

Z prawnego punktu widzenia pojawienie się tej regulacji, wielokrotnie pokazywanej w mediach jako zaskakującej, nagłej, czy tutaj można spodziewać się jakiegoś drugiego dna?

Można ten przepis rozpatrywać na kilku płaszczyznach: politycznej, proceduralnej i czysto prawnej. Każdy z tych poziomów można analizować oddzielnie, ale dopiero wspólnie tworzą one całość. W moim przekonaniu to nie jest przepis który w rozumieniu jego autorów ma wejść w życie. Jeśli spojrzy się na to kwestię zdroworozsądkowo, to jest możliwe, a być może nawet prawdopodobne, że odegra on swoją rolę w procesie negocjacyjnym z Polską. Mnie osobiście zastanawia , czemu na ostatnią chwilę, tak drastycznie i jednoznacznie jego twórcy wprowadzając  nowy nie konsultowany wcześniej zapis o 550g, opowiadają się de facto przeciwko jednemu z państw członkowskich.

Czy może chodzić o regulacje dotyczące udziału Komisji Europejskiej w kształtowaniu miksów energetycznych państw Wspólnoty? Zakładając, że Polska wywalczyłaby rezygnację z 550g, w zamian musiałaby je przyjąć?

Nie wykluczam, że może być tego typu gra, ale dlaczego miałaby dotyczyć ona tylko Polski, skoro w tym obszarze dotyczy również innych krajów?. Tak wielki apetyt na szybką integrację może spotkać się również z ich oporem. Natomiast 550g ma inne znaczenie, w sposób jednoznaczny stygmatyzuje nasz kraj i jego plany rozwojowe. Dziś myślę, że może być to związane z szerszym kontekstem negocjacyjnym. Komisja ma pewne obawy co do deklarowanych planów polskiego sektora energetycznego, opartego na węglu. Konkretnie w zakresie mechanizmów wsparcia dla energetyki węglowej, kiedy jednocześnie podejmuje szereg wysiłków, żeby od tych źródeł wytwarzania energii odchodzić. Ta propozycja stanowi tamę tego typu myśleniu.

Chce w ten sposób zainterweniować w polską politykę energetyczną?

Myślę że tak.

Jest to zgodne z prawem?

Na poziomie Unii Europejskiej tak, o ile wszyscy się na to zgodzą. Trzeba pamiętać, że parę tygodni temu weszła w życie nowa metoda głosowania w Radzie, gdzie zasady z traktatu nicejskiego przestały obowiązywać, a to oznacza utratę przez państwa członkowskie prawa weta. W związku z tym jeżeli inne państwa przegłosują zgodę na takie rozwiązania interweniujące w politykę energetyczną, będzie to zgodne z prawem. Skoro tylko Polska jest przeciwko, powstaje duża szansa na przyjęcie tego przepisu.

Polska jak się wydaje jest osamotniona. Gdyby chciała przeforsować inny model, czy usunięcie tego przepisu, musi zyskać sojuszników. Może to zrobić w zamian za ustępstwa. Na poziomie obserwatora nie słychać ze strony naszych partnerów, nawet wydawałoby się najbliższych, na przykład z Grupy Wyszehradzkiej, jakiegoś wsparcia. Większość przyjmuje 550g, swoistą dekarbonizację, jako coś możliwego do spełnienia.

Tylko Polska nie godzi się na dekarbonizację w Unii Europejskiej?

Na dziś moje spostrzeżenia związane z obserwacją innych krajów prowadzą do takich wniosków.

Podsumowując, jeżeli to jest tylko zagrywka negocjacyjna, zagranie stawiające nas pod ścianą, czy Komisja przystawia nam pistolet do głowy i chce zmusić do dekarbonizacji?

Przypuszczam, że to raczej nie przykładanie pistoletu do głowy, a pokazanie że jest w posiadaniu
i można z niego skorzystać. Komisja jest bardzo pragmatyczna, urzędnicy zmierzają do tego żeby sprawy załatwiać, a nie żeby mnożyć konflikty. Mają bardzo zadaniowe podejście do swojej pracy. Nie wykluczone, że chcą w ten sposób wywrzeć pewną presję negocjacyjną na Polsce, pytanie w zamian za co.

Trudne wydaje się oczekiwanie abyśmy całkiem zrezygnowali z węgla, natomiast celem może być pewien kompromis, przynajmniej z punktu widzenia Komisji. Na przykład zgoda na renowację bloków węglowych o mocy 200 MW, które byłyby na okres przejściowy jakimś rozwiązaniem, zaspokajającym polityczne i ekonomiczne oczekiwania. Z jednej strony ich użyteczność byłaby ograniczona w czasie, z drugiej strony byłyby zastępowane mocami akceptowanymi przez Unię Europejską.

Czyli taki kompromis oznaczałby, że Polska godzi się na częściową dekarbonizację?

Przyjmuje pewne kroki, które do tego zmierzają. Raczej nie chodzi o to, żeby stawiać nas pod ścianą, ale choćby o to, żeby Polska uporządkowała też swoją politykę energetyczną w dokumentach. Mamy istniejącą i obowiązującą strategię od której dystansuje się obecny rząd, mamy Plan Morawieckiego, który w ogólny sposób przewiduje rozwiązania w energetyce, ale brakuje jednoznacznego, aktualnego dokumentu strategicznego.

To może być kolejny powód dla którego Komisja w taki dość radykalny sposób pokazuje Polsce, że nie ma wiedzy o tym jaki mamy plan na energetykę. To jest dla Komisji kłopot. Nie chcę jej bronić, ale staram się zrozumieć, że obecnie musi polegać na wypowiedziach mających użytek czysto polityczny, które czasem są zmienne. Na przykład o energetyce jądrowej. Istnienie dokumentu programowego byłoby walorem do którego mogą chcieć doprowadzić, zwłaszcza że rząd zapowiada jego przygotowanie. Może to być jeden z elementów.

Pamiętajmy też o tym, że mamy dużo czasu. To nie jest kwestia którą trzeba wynegocjować w przeciągu jednego, dwóch miesięcy, albo pół roku. To propozycja Komisji, decyzję będą podejmować państwa. W związku z tym na stole są pewne założenia, ale teraz rolą szefów tych państw jest nadanie temu dokumentowi ostatecznego kształtu. Mając też na uwadze to o czym powiedziałem wcześniej, czyli zmianę sposobu głosowania w Radzie, zmuszającą do pewnego konsensusu, z punktu widzenia Komisji to rozwiązanie komfortowe. W ten sposób zrzuca z siebie odpowiedzialność za ostateczny kształt projektu, proponuje pewne rozwiązania, ale przyjmie każdy efekt będący skutkiem ustaleń europejskich przywódców. Dlatego ważna jest zdolność Polski do zyskiwania sprzymierzeńców i szukania większości, a nie pozostawanie w mniejszości, stawiając pozostałych
w kłopotliwej sytuacji.

Rozmawiał Wojciech Jakóbik