Mielczarski: Energetyka prosumencka czyli pogoda dla bogatych

8 grudnia 2014, 14:00 Energetyka

KOMENTARZ

Prof. Władysław Mielczarski

Politechnika Łódzka

W liberalnej polityce rynkowej popularnością cieszą się mechanizmy, w których pod różnymi hasłami czy ze wsparciem różnorodnych ideologii biedni płacą na bogatych. Podobnie jest z rozwojem energetyki prosumenckiej. Z ostatniego Raportu Instytutu Energii Odnawialnej (IEO) wynika, że wsparcie jednej tylko instalacji fotowoltaicznej o mocy 3kW wymagałoby już obecnie dopłat około 17 000zł w ciągu 15 lat, czyli ponad 1100 zł rocznie. Jest to tyle, ile wynosi całkowity roczny rachunek za energię elektryczną przeciętnej polskiej rodziny. Oczywiście dopłacać do instalacji będą ci, którzy nie będą chcieli, a przede wszystkim nie będą mogli sami posiadać takich instalacji, czyli blokowiska dopłacą do domków i willi.

Jednym z elementów energetyki, ma być energetyka rozproszona pozwalająca na wykorzystanie lokalnych zasobów energii, z reguły odnawialnej. Nowa ustawa o odnawialnych źródłach energii oraz znowelizowana ustawa Prawo energetycznej proponuje szereg ułatwień dla indywidualnych producentów energii, a NFOŚiGW wsparcie finansowe. Działania te skierowane są do osób posiadających własne domy, ponieważ tylko w takich przypadkach można budować instalacje do produkcji energii elektrycznej. Wsparcie to jest bardzo kosztowne. Jak pokazuje opublikowany Raport IEO, przygotowany dla WWF, całkowite wsparcie dla jednej instalacji fotowoltaicznej przy obecnym programie wsparcia „Prosument” może wynosić około 16 800zł w okresie 15 lat, co pozwoliłoby na zwrot z inwestycji prosumenckiej w ciągu 21 lat. Jest to mało zachęcające, a więc wsparcie należałoby zwiększyć. Tylko ile jeszcze więcej trzeba dopłacić? Tego dokładnie nie wiadomo, ale wiadomo kto będzie dopłacał. Bardziej dokładne analizy pokazałyby pewne skrócenie czasu zwrotu z inwestycji na skutek niepłacenia znacznej części taryfy przesyłowej, jednak wprowadzenie obszarów bilansowania, co nastąpi w stosunkowo niedalekiej przyszłości, a zatem spadku wielkości produkcji, może czas zwrotu z inwestycji prosumenckiej wydłużyć do ponad 25 lat, co czyni taką inwestycję zupełnie nieopłacalną.

Raport IEO pokazuje, że koszt paneli fotowoltaicznych o mocy 3kW to około 22 500zł (str. 32). Dopłata (dotacja) mogłaby wynieść 40% czyli około 9000zł – tamże. Uwzględniając dodatkowe korzyści z tzw. net meteringu, okres zwrotu nakładów inwestycyjnych wyniósłby 21 lat. Te dodatkowe przychody z tzw. net meteringu polegają na tym, że producent wprowadza do sieci energię kiedy jest ona tania, a w zamian pobiera, kiedy jest ona najdroższa, czyli w wieczornym szczycie zapotrzebowania. Korzyści osiągane z net meteringu wynoszą wg. Raportu 1831zł w okresie 15 lat, jako różnica w przychodach z energii sprzedanej z net meteringiem 9126zł i bez net meteringu 7295zł (str. 14).

Dodatkowo trzeba doliczyć uniknięte koszty dostawy energii, które za producenta będą musieli pokryć inni odbiorcy. Jak pokazuje przyjęty do kalkulacji w Raporcie przykład opłat przesyłowych, składnik stały opłaty dystrybucyjnej (bez opłaty przejściowej) to około 10zł miesięcznie, a składnik zmienny uzależniony od wielkości energii pobranej z sieci to około 36zł na miesiąc dla tego przykładu (str. 11), co oznacza 432zł rocznie i 6480zł w analizowanym okresie. Ponieważ przykładowy producent będzie w stanie wyprodukować około 2800kWh rocznie, na całkowite zapotrzebowania 3000kWh, to uniknie on płacenia części opłaty dystrybucyjnej w wysokości około 400zł rocznie, a w analizowanym okresie 15 lat kwoty około 6000zł. Koszty dystrybucji są w około 80% kosztami stałymi, niezależnymi od poboru energii elektrycznej, a więc ktoś będzie musiał ten niezapłacony koszt ponieść, bo chyba już wszyscy się zgadzają, że nie ma darmowych obiadów i kiedy jeden z odbiorców nie płaci, musi zapłacić za niego inny. Rzadko poruszanym problemem jest powstawanie w okresie przejściowym olbrzymich kosztów osieroconych w dystrybucji, zanim zostanie wypracowany mechanizm przenoszenie kosztów unikniętych przez indywidualnych producentów energii elektrycznej na innych konsumentów.

Z pewnością po publikacji tego komentarza podniosą się głosy lobbystów, że prezentowane liczby są wyrwane z kontekstu Raportu. Wyrwane czy niewyrwane pokazują realne koszty, jakie trzeba będzie ponieść. I dlatego warto zastanowić się, jakie są granice różnego rodzaju subsydiów, jaki będzie ich wpływ na gospodarkę oraz kto zyskuje, a kto traci.

Na nowej ideologii prosumenckiej zyskują przede wszystkim lobbyści wykonujący różnego rodzaju raporty. Producenci instalacji zyskują nowy rynek zbytu, a instalatorzy klientów. Pewne pozytywne efekty widać też w przypadku NFOŚiGW, któremu wyraźnie brakuje pomysłów na co ma rozdać wielomiliardowe fundusze jakimi dysponuje. Do nowej idei dopłacą wszyscy odbiorcy energii elektrycznej, również ci, którzy zdecydują się na inwestycje w instalacje prosumenckie. To oni wezmą na siebie ryzyko nieudanych inwestycji. I chyba w tym pomyśle głównie o to chodzi.