Wójcik: Rząd przygotowuje plan kryzysowy dla Śląska

24 czerwca 2015, 09:29 Energetyka

KOMENTARZ

Teresa Wójcik

Redaktor BiznesAlert.pl

Prace nad rządowym programem dla Śląska trwają od stycznia. Problemy regionu nie zniknęły, przeciwnie – narastają. Dokument obiecany na marzec utonął w procedurach rządowych. Pojawiają się na jego miejsce koncepcje, które zdegradowały Wałbrzyskie Zagłębie Węglowe.

W gorących tygodniach górniczego protestu premier Ewa Kopacz 7 stycznia b.r. zapowiedziała opracowanie programu dla Śląska i graniczących z nim terenów województwa małopolskiego. To miała być głębsza odpowiedź na protesty, świadcząca, że rząd daleki jest od tymczasowych rozwiązań obliczonych na doraźne wygaszenie groźnego konfliktu.  Premier zadeklarowała wtedy, że rząd przedstawi program rozwoju gospodarczego dla obszarów bezpośrednio związanych z wydobyciem węgla kamiennego, by wyeliminować skutki nie tylko dekoniunktury na rynku węgla, ale całej trudnej sytuacji gospodarczej Górnego Śląska.

Prace nad rządowym programem dla aktywizacji gospodarczej województwa śląskiego trwają – wg wypowiedzi przedstawicieli rządu – od stycznia.  Szefem zespołu, który miał  opracować projekt  programu został  Jakub Jaworowski, sekretarz stanu  w KPRM, sekretarz Rady Gospodarczej, Pełnomocnik Prezesa Rady Ministrów do spraw Koordynacji Oceny Skutków Regulacji, wiceprzewodniczący Stałego Komitetu Rady Ministrów.

Dokument miał się ukazać w marcu, ścisle – w połowie marca,  ale terminu nie udało się dotrzymać.  Rząd przepraszał  i zapewniał, że opóźnienie nie będzie duże. Istotnie – w wystąpieniu na Europejskim Kongresie Gospodarczym, 21 kwietnia b.r. Jaworowski oświadczył, że program jest gotowy i przekazany premier Kopacz. Krótko pochwalił program (zharmonizowany, łączy troskę o zachowanie dotychczasowego dorobku Śląska z wymogiem rozwijania nowych gałęzi przemysłu).

Minęły dwa miesiące, problemy regionu nie zniknęły, za to zniknął gdzieś projekt programu dla Śląska. Wiem, takie mamy procedury w administracji rządowej – dokument, który ma przyjąć rząd czeka na uwagi i wnioski zainteresowanych ministrów, a i premier musi się z nim gruntownie zapoznać.  Tym bardziej, że być może podstawą programu dla Śląska będzie nowa ustawa.

Wg wiceminister gospodarki Ilony Antoniszyn-Klik  rozwiązania gospodarcze, które mają być oparciem dla programu zostaną zawarte w ustawie modernizacyjnej. Ustawa wprowadzi na 20 lat specjalny pakiet interwencyjny, który będzie wspierać regiony objęte kryzysem strukturalnym. Jako pierwsze miałyby skorzystać z nowego prawa i z tego pakietu Śląsk i Małopolska. Jednak mógłby z niej skorzystać  w potrzebie każdy samorząd. Wartość pakietu interwencyjnego przekraczałaby 13 mld zł. Jednak nie udało mi się dowiedzieć, jak autorzy tej koncepcji rozwiązali problem pochodzenia owych 13 mld zł. Tak, żeby środki te nie zostały zakwalifikowane jako pomoc publiczna/państwowa, której przepisy UE zakazują udzielać w celu finansowania inwestycji przemysłowych. Jest to bowiem sprzeczne z unijnymi przepisami o ochronie konkurencji.

Natomiast udało mi się dowiedzieć, że ustawę można byłoby stosować wyłącznie w stanie kryzysu strukturalnego, a rząd wielokrotnie podkreślał, że do takiego kryzysu mamy daleko. Nawet na Śląsku, który nie powinien wobec tego czekać na żadną pomoc rządową. Ani na zapowiadany program. W każdym razie temat ten zniknął z wypowiedzi polityków rządu i pomijany jest zupełnym milczeniem od drugiej połowy kwietnia b.r.  Szuflady biurek w KPRM są przepastne. Opinii publicznej pozostają domysły mniej lub bardziej prawdopodobne.

Strona rządowa przerwała milczenie 25 maja, jednak informując nie o programie dla Śląska, tylko o jeszcze innym rozwiązaniu. Wiceminister gospodarki Ilona Antoniszyn-Klik zapowiedziała „koncepcję rozwiązań gospodarczych dla Śląska i Małopolski”, bez nawiązania do zapowiadanych projektów – programu dla Śląska i ustawy.

Wiceminister stwierdziła że  „Śląsk potrzebuje instrumentów, które pomogą reindustrializować region”. Zwłaszcza te tereny, którym może zagrażać strukturalne bezrobocie spowodowane „wycofywaniem się z górnictwa”. Ale mają to być „instrumenty uniwersalne”, czyli takie, które w sytuacji kryzysowej będzie można zastosować w każdym powiecie w Polsce. Bo zapewne, gdyby rząd „zadbał tylko o tracących pracę górników, to w innych regionach elektorat PSL byłyby pokrzywdzony”.

Według wiceminister Antoniszyn-Klik, elementami podstawowymi nowej koncepcji będzie zwłaszcza przygotowywanie terenów pod przyszłe inwestycje oraz przyciąganie  inwestorów. A także powstanie „rozproszonej sieci parków przemysłowych z małymi i średnimi przedsiębiorstwami”, gdzie pracę znajdzie znacznie mniej osób, ale będą one zatrudnione „w sposób bardziej zrównoważony”. Nie udało mi się dowiedzieć, co to znaczy. Wg tej koncepcji, firmy już istniejące na Śląsku otrzymają wsparcie dzięki zastosowaniu „instrumentów gwarancyjnych i proeksportowych”. Koncepcja przedstawiona przez Antoniszyn-Klik ma niewątpliwą zaletę – nie wymaga angażowania środków publicznych. I bardzo poważną wadę: zupełnie nie sprawdziła się w likwidowanym Wałbrzyskim Zagłębiu Węglowym.

Być może, przedstawicielka rządu zabrała głos zmobilizowana przez Radę Społeczną przy Katowickim Metropolicie, która nieco wcześniej, 23 maja,  opublikowała apel „O przebudowę Górnego Śląska”. Z dramatycznej diagnozy przedstawionej w apelu wynika ponad wszelką wątpliwość, że na Śląsku potrzebne są zasadnicze zmiany. Kryzys w regionie ma gigantyczny wymiar –  autorów dokumentu niepokoi między innymi strukturalne bezrobocie, emigracja, ujemny przyrost naturalny.  Wskazanie kierunku zmian: „Przyszłość Górnego Śląska nie może pozostawać zakładnikiem surowcowego potencjału regionu”. Szansa na te zmiany jest w rękach polityków i samorządowców – wnioskują członkowie Rady.

I wierzą, że „pomóc mogą unijne miliony”.  Rzecz w tym, że te miliony mogą być wykorzystane do masowego ocieplania budynków mieszkalnych czy budowania ulic. A to nie są inwestycje, które uratują Śląsk. Skala problemów o wiele przekracza też możliwości samorządów. A politycy, którzy coś by mogli zrobić dla Śląska – czyli rząd – chowają głowę w piasek – za wyjątkiem wiceminister Antoniszyn-Klik.