– Latem 2016 roku odbyła się pierwsza konsultacja dot. polskiego rynku mocy. Od tej chwili minął prawie rok, jednak temat jest jak najbardziej aktualny. Sprawa jest konsultowana z Komisją Europejską a ostateczny kształt rynku mocy nie jest jeszcze znany. W czym tkwi problem? – pisze Magdalena Kuffel, współpracowniczka BiznesAlert.pl.
Komisja Europejska jest jednak bardzo ostrożna w stosunku do rynku mocy, szczególnie jeśli chodzi o kraje takie jak Polska, których produkcja prądu opiera się przede wszystkim na „brudnym” węglu.
Z jednej strony, Unia Europejska zauważa znaczenie bezpieczeństwa dostawy prądu, co było jednym z najważniejszych elementów Pakietu Zimowego. KE mówi o ewentualnych wyższych cenach prądu, które zmotywują firmy do inwestycji w nowe jednostki (KE ma zamiar zniesienia tzw. price caps, maksymalnych cen prądu, które mogą zostać osiągnięte na giełdzie co gwarantuje stabilność i przewidywalność cen), ale również udział jednostek Demand Response ( takie jak magazyny energii) jako planu B. Będąc dość sceptyczną i zachowawczą, myślę, że w perspektywie najbliższych lat taki scenariusz nie zagwarantuje większego bezpieczeństwa energetycznego. OZE w dalszym ciągu obniżają ceny prądu, więc bez manipulacji cen rynkowych lub właśnie dodatkowego rynku mocy, dalsze funkcjonowanie programowalnych elektrowni może okazać się niemożliwe. Demand Side Response jest w dalszym ciągu w fazie rozwoju i nie może być porównywalny do mocy zapewnionej przez przeciętną elektrownię ( dla przykładu, typowa bateria DR o mocy 1 MW nie jest w stanie zapewnić mocy dłużej niż 30 minut) .
Z drugiej strony, rynek mocy wygląda na rynek dotacji dla konwencjonalnych źródeł prądu, w szczególności elektrowni węglowych i gazowych, co jest przeciwko zasadzie UE o wolnej konkurencji. Z teoretycznego punktu widzenia, rynek mocy nie faworyzuje żadnego z producentów prądu, jednak wymagania, które muszą spełnić uczestniczące w rynku jednostki bardzo jednoznacznie określają, które jednostki mają szanse wygranej w aukcji. Wysokie wymagania dot. ewentualnej produkcji, reaktywność na elektroniczny sygnał oraz programowalność mogą zostać osiągnięte przede wszystkim przez elektrownie węglowe i gazowe najnowszych generacji.
Komisja Europejska analizowała konstrukcję innych rynków mocy, dokładnie w tym samym kontekście. I tak na przykład, francuski rynek został zaakceptowany przez KE, potwierdzając ich zgodność z zasadami pomocy publicznej UE. Francja jednak opiera swój rynek mocy przede wszystkim na energii wodnej oraz nuklearnej, która nie emituje dwutlenku węgla.
Brytyjski rynek mocy (również zaakceptowany przez KE przed Brexitem), na którego konstrukcji wzorowało się wiele państw (w tym również Polska) potwierdza wcześniej opisane obawy Komisji. W ostatniej przeprowadzonej aukcji dodatkowej, na okres zimowy 2017/2018, 40 % mocy zostało przydzielone elektrowniom z układem gazowo-parowym, prawie 20 % elektrowniom węglowym oraz 15 % elektrowniom nuklearnym. Jednym słowem, tradycyjne źródła prądu zdobyły 75 % rynku. Również inne źródła będą miały okazję się wykazać: 5 % mocy zostało zadedykowane magazynom enrgii. Podkreśla to fakt, że „elastyczność dostawy prądu” może zostać dostarczona również przez alternatywną energię, jednak w dalszym ciągu jest to bardzo skromny wynik.
W Polsce można się spodziewać, że faktycznie, największym wygranym aukcji rynku mocy będą właśnie elektrownie węglowe (które de facto i tak nie mają dużej konkurencji) i co jest „punktem zapalnym” w konsultacjach z Komisją. Z pewnością nie pomaga to czystości powietrza nad Polską, jednak warto wierzyć, że środki otrzymane w wyniku aukcji pomogą modernizować uczestniczące w rynku bloki. To jest najważniejszy zamysł rynku mocy, o którym wiele osób zapomina. Jego esencją jest pomoc w utrzymaniu i konserwacji istniejących elektrowni (lub budownie nowych), które zapewnią prąd w czasie kryzysu. W momencie krytycznym, zdecydowanie lepiej jest aby interweniowały zmodernizowane, może nie czyste ale czystsze, elektrownie niż stare bloki. Do chwili rozwoju czystszej i bardziej niezawodnej technologii, wygląda to na całkiem sensowny kompromis.