W rozmowie z portalem BiznesAlert.pl dr Joanna Maćkowiak-Pandera, prezes Forum Energii, mówi o przyszłości energetyki jądrowej w Polsce. Jej zdaniem atom jest alternatywą, ale w mikście energetycznym nie pojawi się wcześniej niż w 2030 roku.
BiznesAlert.pl: Czy w Polsce jest miejsce na energię jądrową i czy zostanie ona uwzględniona w nowym miksie energetycznym?
Dr Joanna Maćkowiak-Pandera: Widzę miejsce dla atomu, o ile od początku weźmiemy pod uwagę realne koszty i terminy oddania inwestycji oraz zaczniemy mówić o konkretnej lokalizacji. Polska potrzebuje dywersyfikacji źródeł wytwarzania energii. Jest już chyba jasne dla wszystkich, że rola węgla w Polsce będzie się zmniejszać. Niemożliwe będzie utrzymanie obecnego, krajowego wydobycia tego surowca. Jeżeli więc będziemy chcieli na siłę utrzymać tak wysoki udział węgla w miksie, grozi nam gwałtowne i niekontrolowane osłabienie naszej niezależności energetycznej. Będziemy musieli importować ten surowiec, żeby pokryć wysokie, krajowe zapotrzebowanie. Najważniejsze decyzje dotyczące wytwarzania trzeba podejmować teraz, a nowe moce powinny powstać w kolejnych 5 – 10 latach, żeby zapewnić bezpieczeństwo Krajowego Systemu Energetycznego.
Energia jądrowa ma szanse pojawić się w Polsce najwcześniej za około 15-20 lat, a więc decyzję o atomie trzeba podjąć niezależnie od decyzji dotyczących roli gazu i OZE w polskim miksie, bo tylko te nowe źródła wytwarzania mogą się pojawić w perspektywie kolejnych 5-10 lat.
Jesienią Forum Energii przedstawi wyniki modelowania scenariuszy rozwoju polskiego rynku energii w perspektywie roku 2050. Odnosimy się także do zmiany poziomu emisji w czterech analizowanych przez nas scenariuszach – węglowym, zdywersyfikowanym z atomem i zdywersyfikowanym bez atomu oraz OZE. Korzystam z okazji i już teraz zapraszam na konferencję 22 września, gdzie pokażemy całość. Według naszych wyliczeń 6 GW mocy zainstalowanych w energii jądrowej pozwoli, w perspektywie do 2050 roku, obniżyć emisję o 6 %w stosunku do scenariusza zdywersyfikowanego bez atomu. W sumie w scenariuszach zdywersyfikowanych będziemy mogli ograniczyć emisje CO2 o ok 60 – 65% do 2050 r., ale ciekawe jest, że atom nie daje znaczącej przewagi w jej ograniczeniu. Nie przyczyni się do realizacji przez Polskę celów redukcji emisji w 2030 r., bo go po prostu w tym roku nie będzie.
Kwestia finansowa jest podnoszona przez przeciwników energii jądrowej. Czy jest to opłacalna technologia?
Kraje, które mają wysoki udział elektrowni atomowych budowanych kilkadziesiąt lat temu, mają dużą przewagę – tanią energię elektryczną – np. Francja. Ale ostatnie europejskie doświadczenia pokazują, że inwestycje w nowe źródła wiążą się z coraz wyższymi kosztami. Wątpliwości co do sensu tych inwestycji rosną, ponieważ koszty budowy innych źródeł znacząco spadają, np. fotowoltaiki i energetyki wiatrowej, również na morzu.
W Europie powstają trzy projekty atomowe: Hinkley Point w Wielkiej Brytanii, Olkiluoto w Finlandii i Flamanville we Francji. Doświadczenia pokazują, że ich koszty nie tylko są wysokie, ale cały czas rosną i w zasadzie wymykają się spod kontroli. Niedawno na konferencji w Brnie rozmawiałam z jednym z przedstawicieli czeskiego resortu gospodarki. Usłyszałam, że Czechy nie podejmą decyzji o rozbudowie Temelina do momentu, aż będą pewni, że mogą utrzymać zakładane ramy czasowe i finansowe tego projektu. Teraz nie ma tej pewności. Takie wypowiedzi padają w sytuacji, gdy Czesi w strategii energetycznej zdecydowali się odejść od węgla na rzecz atomu i mają konkretną wizję swojego systemu energetycznego Ale mogą być bardziej zrelaksowani niż my – przez następne 12 lat będą mieli nadwyżki energii, są eksporterem, to mały kraj.
Czy zatem atom jest ryzykiem, które warto podjąć czy jest to raczej alternatywa?
Atom jest alternatywą od lat 80. Nie ma żadnych podstaw, żeby uważać, że w Polsce opóźnienia i wzrost kosztów teraz się nie przydarzą. Obecna decyzja w sprawie budowy byłaby już chyba czwartą w naszej, prawie 40-letniej, atomowej historii. Jeżeli naprawdę chcemy budować atom, to trzeba działać profesjonalnie – pokazać realne koszty budowy i składowania odpadów, wpływ na ceny hurtowe energii i w gospodarstwach domowych, lokalizację. Ustalić mechanizm finansowania, harmonogram oraz miks wszystkich źródeł energii. Elektrownie jądrowe mają swoją specyfikę – są uzależnione od wysokich temperatur i braku wody, są mniej elastyczne niż elektrownie węglowe. Za to pracują w podstawie i nie emitują CO2. Przeanalizujmy też, z jakiego kraju będziemy importować uran, bo własnych zasobów nie mamy, to jest ważny element budowy naszej strategii niezależności energetycznej. Jeżeli jednak nie mamy odpowiedzi na te pytania, to zacznijmy inwestycje w inne, realne projekty nowych mocy. Z perspektywy bezpieczeństwa energetycznego kraju ryzykowne jest rezerwowanie 6GW mocy w systemie energetycznym na projekt, który nie wiadomo, czy i kiedy powstanie.
W polskiej energetyce wiele decyzji i działań czeka – na nich warto się skupić. Jak zwiększyć elastyczność systemu energetycznego i obecnych jednostek węglowych? Jak w bezpieczny sposób integrować źródła odnawialne i jak je sensownie rozwijać, żeby tworzyły wartość dodaną dla polskiej gospodarki? Jak rozwiązać problem szczytów letnich, które budzą największy niepokój wystąpienia niedoborów mocy? Czy już jest ten moment, skoro tyle wysiłków angażujemy w dywersyfikację źródeł dostaw gazu, aby rozważyć jednostki gazowe? Ten surowiec właściwie nie jest reprezentowany w polskim systemie. To są najważniejsze decyzje do podjęcia dzisiaj.
Czy Polska byłaby w stanie samodzielnie ponieść koszty budowy elektrowni jądrowej?
Z dostępnych mi informacji wynika, że krajowa energetyka może mieć trudności w sfinansowaniu tego projektu. Opieram się na tym, jakie sygnały płyną z PGE, Tauronu i Energii, oraz na ich sprawozdaniach finansowych i publikowanych niedawno strategiach. Te spółki musiałyby pozyskać kapitał na inwestycję, która w kolejnych 15 – 20 latach wiązałaby się tylko z wydatkami. A po tym czasie znaczącą niepewnością, czy projekt zacznie przynosić zyski. Przy tak dynamicznych zmianach w energetyce i problemach z prognozowaniem cen energii na kolejne 3 lata, naprawdę nie wiadomo jak będzie wyglądał rynek energii za 25 lat. Energetyka ogólnie staje się ryzykownym sektorem z perspektywy angażowania kapitału. Dlatego za priorytet uważam zbudowanie zaufania do polskiej strategii energetycznej. Taka strategia będzie wiarygodna jeżeli uwzględni obowiązujące nas już teraz – bo jesteśmy członkami Unii Europejskiej – regulacje i megatrendy: od celów redukcji emisji CO2 po budowę wspólnego rynku energetycznego, ale też harmonogram modernizacji sektora i zmieniające się koszty technologii energetycznej, czy postępującą digitalizację.
Z kim powinniśmy współpracować przy budowie elektrowni jądrowej?
Moim zdaniem, partnerów do budowy elektrowni atomowej powinniśmy szukać w krajach, które są dla nas strategicznymi partnerami gospodarczymi i politycznymi, bo bez wątpienia projekt elektrowni atomowej to transfer kapitału poza granicę Polski. Jeżeli inwestować to w najlepsze dostępne technologie. W tym kontekście warto rozważyć Francję, czy Stany Zjednoczone. Wątpię, żeby Chiny spełniały taki warunek. Być może jest szersza wizja umowy offsetowej, ale nic mi o tym nie wiadomo. Na koniec, ponieważ są to publiczne pieniądze, trzeba zorganizować przetarg, a tu już trudno przewidzieć kto go wygra, bo liczy się przecież również koszt.
Rozmawiał Piotr Stępiński