Jak podała norweska firma analityczno – doradcza Rystad Energy, Donald Trump ogłosił plan udostępnienia krajowym firmom wiertniczym blisko 90 procent wszystkich wód przybrzeżnych USA. Szacuje się, że można z nich pozyskać 65 miliardów baryłek ekwiwalentu ropy naftowej (boe), co przyniesie inwestycje liczone w miliardach dolarów.
Plan z ograniczeniami
Zdaniem Sonii Passos, starszej analityk w Rystad Energy, wspomniany wyżej wolumen obejmuje jedynie region wschodni USA. Nie dotyczy natomiast zasobów położonych w zachodnich i centralnych obszarach amerykańskiej Zatoki Meksykańskiej, gdyż sam pomysł prowadzenia prac na tym terenie spotkał się z ogromnym sprzeciwem republikańskiego gubernatora Florydy. Jednym z ważniejszych sektorów gospodarki tego stanu jest turystyka przybrzeżna. Przypadkowy wyciek ropy z nowych odwiertów mógłby znacząco obniżyć dochody branży turystycznej. Dlatego Biały Dom nie wyda pozwolenia na wiercenia głębinowe na florydzkim szelfie kontynentalnym.
„Popieram stanowisko gubernatora, że Floryda jest wyjątkowa, a jej wybrzeża są silnie uzależnione od turystyki, jako lokomotywy ekonomicznej. W wyniku dyskusji z gubernatorem (Rickiem – przyp. red.) Scottem i jego kierownictwem, odsuwam Florydę od wszelkich nowych platform naftowych i gazowych” – zapowiedział sekretarz spraw wewnętrznych Ryan Zinke.
„Potencjał zasobów, które znajdują się w dorzeczach w bezpośredniej bliskości Florydy, może łącznie wynosić od około 1 miliarda do 1,5 miliarda boe, więc wyłączenie tych obszarów nie zmieni dramatycznie całego obrazu” – wypowiedziała się we środę dla Reutersa Sonia Passos.
Ciąg dalszy rewolucji łupkowej
Rewolucja łupkowa przez kilka ostatnich lat odsunęła na dalszy plan cały sektor offshore w USA. Inwestorzy i firmy wydobywcze wypompują lwią część swoich zysków ze śródlądowych złóż ropy, pochodzących jeszcze z okresu permu. W samym tylko 2017 roku ponad 60 procent wszystkich nakładów gospodarczych w tej branży dotyczyło łupków. Zdaniem norweskiego Rystad Energy, w ciągu następnych dziesięciu lat możliwy jest wzrost liczby inwestycji w tego typu przedsięwzięcia o około 70 procent.
Amerykańska Energy Information Administration (EIA) oszacowała, że średnie dzienne wydobycie ropy naftowej w USA może dochodzić do 11 milionów baryłek i utrzyma taki poziom do końca 2019 roku. Jest to poziom eksploatacji, dzięki któremu Stany Zjednoczone wyprzedzą Arabię Saudyjską i Rosję. Zdaniem niezależnych analityków, jeśli firmy wydobywcze wykorzystają pełen potencjał nowych pól położonych w strefie przybrzeżnej, ich poszukiwania mogą przynieść szczyt eksploatacji węglowodorów po 2030 roku. Obecnie wykonuje się średnio 200 odwiertów poszukiwawczych, co przekłada się na inwestycje rzędu 15 miliardów dolarów rocznie.
Reuters/Oilprice.com/Roma Bojanowicz
Wójcik: Rewolucja łupkowa napędzi program gospodarczy Trumpa