Śledztwo w tak zwanej aferze Dieselgate trwa. W marcu 2018 roku prokuratorzy przeszukali centralę BMW w Monachium. Około 100 śledczych pojawiło się w budynku oraz w fabryce silników należącej do koncernu znajdującej się w Austrii.
Niemieckie koncerny tracą wiarygodność
BMW do tej pory nie było kojarzone tak silnie ze sprawą fałszowania odczytów emisji szkodliwych substancji w silnikach Diesla jak Volkswagen czy Daimler. Podejrzenie pada jak się okazuje na wszystkie duże koncerny niemieckie.
Wadliwe sterowanie to efekt pomyłki?
Prokuratorzy w wydanym oświadczeniu poinformowali, że przeszukania dotyczyły dokumentacji niektórych silników BMW, które mogły być sterowane wadliwym oprogramowaniem tak aby fałszować dane w trakcie prowadzonych kontroli czystości spalin. Władze spółki potwierdziły, że taka sytuacja mogła mieć miejsce, ale był to wynik pomyłki a nie celowego działania. Pojazdy z omyłkowo zainstalowanym oprogramowaniem nie trafiły na rynek USA.
„Podczas wewnętrznych procedur sprawdzających w Grupie BMW znaleziono nieprawidłowości w przydzieleniu oprogramowania modelom pojazdów” – takie oświadczenie wydała spółka. Chodzi o 11,400 sztuk pojazdów, których właściciele zostaną poinformowani o konieczności odwiedzenia serwisów, w których wadliwe oprogramowanie zostanie zastąpione właściwym.
Mniejsza skala
Niespełna 12,000 pojazdów to niewielki odsetek w porównaniu w 11 milionami wypuszczonymi na rynki na całym świecie przez Volkswagena. Jednak i to potknięcie koncernu podważa to po raz kolejny wiarygodność firm motoryzacyjnych. Może być to szczególnie dotkliwe dla gospodarki niemieckiej, której trzonem jest właśnie branża motoryzacyjna.
Wymiana oprogramowania po akceptacji organów nadzoru
Pojazdy BMW, w których będzie musiała być przeprowadzona wymiana oprogramowania to model 750d z silnikiem wysokoprężnym, Serii 7 oraz M550d również wysokoprężny Serii 5. Zanim nastąpi akcja naprawcza nowy wariant oprogramowania musi zostać zaaprobowany przez niemieckie organy nadzoru.
New York Times/Agata Rzędowska