Są najdroższe od siedmiu lat, a to może nie być koniec. Mowa o uprawnieniach do emisji CO2. Ich wysoka wycena to zła wiadomość dla polskiej energetyki, która opiera produkcję na węglu – piszą Magdalena Skłodowska i Bartłomiej Derski z portalu WysokieNapiecie.pl.
Prognozy dotyczące dwutlenku węgla w europejskim systemie handlu (ETS) są właśnie weryfikowane. W górę. System obejmuje ok. 11 tys. instalacji, ale gdy prawa do emisji CO2 drożeją, to boli najbardziej energetykę opartą na węglu. A żaden kraj w Unii Europejskiej nie jest tak zależny od węgla jak Polska.
Od początku roku uprawnienia EUA zdrożały już o 10 euro. Ostatnia wycena – 17,77 euro za tonę jest ponad trzy razy wyższa niż przed rokiem. Jak to się przekłada na cenę polskiego prądu? Jeżeli przyjmiemy, że na początku roku cena energii elektrycznej ok. 165 zł/MWh, odzwierciedlała realny koszt, to dzisiejsza wycena na poziomie 230 zł/MWh jest według obliczeń portalu WysokieNapiecie.pl dokładnym odzwierciedleniem wzrostu cen dwóch elementów: węgla i CO2. Wzrosty cen węgla (wg indeksu ARP) i uprawnień do emisji CO2 przekładają się na wzrost cen wytwarzania w elektrowniach domykając merit order o 65 zł/MWh. Ale może być jeszcze drożej.
Do paniki daleko, ale ma być drożej
W tym tygodniu agencja Reuters podniosła prognozy dotyczące EUA. Ankietowani analitycy wskazali na „byczy” początek roku i efekty reformy ETS, która znacznie zmniejsza nadpodaż uprawnień do emisji. Spodziewają się, że cena EUA wyniesie średnio 18,59 euro za tonę w przyszłym roku i 20,76 euro za tonę w 2020 r. Prognozy zostały podniesione odpowiednio o 34 proc. i 13 proc. w stosunku do kwietnia.
Handlujący CO2 jako przyczynę wzrostu notowań wskazują Brukselę. Wprowadzony w 2005 roku unijny system handlu emisjami od początku źle funkcjonował. Ostatecznie postanowiono go naprawić i „zdjąć” z rynku nadwyżkę uprawnień, tworząc Rezerwę Stabilności Rynkowej (MSR). Reforma została przypieczętowana na początku tego roku, a ograniczenie liczby uprawnień zacznie się od przyszłego roku. Według analityków to podstawowy czynnik drożyzny. Kolejny – to niepewność, jak będzie wyglądał ETS po 2020 r. Ile darmowych praw uzyskają unijne zakłady, które narażone są na „wyciek emisji” czyli przeniesienie produkcji do regionów nieobjętych normami emisji CO2. W czwartej fazie ETS, od 2021 do 2030 roku, liczba tych przedsiębiorstw zostanie zmniejszona, a to oznacza, że więcej firm będzie musiało kupić prawa do emisji CO2. No i wreszcie Brexit. Od tego, jak długo brytyjskie firmy zostaną w ETS będzie zależała stabilność systemu. Niepewność, czy brytyjskie firmy wyjdą z ETS wraz z Wielką Brytanią – w marcu 2019 roku, czy też – co jest bardziej prawdopodobne – z zakończeniem trzeciego okresu (po 2020 r.) podbija obecne trendy.
Czy prawa do emisji CO2 podrożeją o 30 procent i co to oznacza dla nas wszystkich? O tym w dalszej części artykułu na portalu WYsokieNapiecie.pl