Postępowanie Urzędu Regulacji Energetyki ws. czerwcowych skoków cen energii elektrycznej na Towarowej Giełdzie Energii jest długotrwałe i żmudne, w najbliższych tygodniach nie ma co liczyć na wyniki – poinformował prezes URE Maciej Bando.
„Mamy ogrom materiału do analizy. Analizujemy nawet poszczególne transakcje w danych momentach” – mówił Bando w środę podczas zorganizowanej przez „Rzeczpospolitą” debaty o przyszłości rynku energii w Polsce.
Przypomniał, że powodem wszczęcia postępowania w celu sprawdzenia, czy nie doszło do manipulacji cenami był „niepokój”. „Wynikające z zewnętrznych, uzasadnionych przyczyn wzrosty cen energii to jedno. Ale szczególnie nas zaniepokoiło nałożenie się na trendy wzrostowe silnych pików. Staramy się wyjaśnić ich pochodzenie” – mówił prezes URE.
Bando podkreślał, że zazwyczaj takie postępowania trwają ok. 6 miesięcy, jednak z powodu rozległości materiału do analizy pojawienie się jakichś wyników „na pewno nie jest sprawą najbliższych tygodni”. Przypomniał, że postępowanie prowadzone jest „w sprawie”, a nie przeciwko komuś. I dodał, że potencjalną przyczyną takich a nie innych zachowań cen mogą być działania, za które Prawo energetyczne przewiduje kary nawet do 5 lat więzienia. Ale to musi być udokumentowane, żeby iść do prokuratury – podkreślił. „Chcemy rzetelnie zbadać sytuację, bo chcemy, żeby zawsze rynek rzetelnie wyceniał towar” – dodał Bando.
URE w swoim postępowaniu współpracuje z UOKiK i KNF, które także badają tę sprawę.
W pierwszych miesiącach roku na Towarowej Giełdzie Energii obserwowano zwyżkę cen energii elektrycznej w kontraktach terminowych, zwłaszcza na III kw. 2018 r., gdzie cena energii w podstawowym kontrakcie kwartalnym przekraczała momentami 300 zł za MWh – znacznie powyżej ówczesnych notowań. Za ponad 300 zł/MWh zawierano na przełomie maja i czerwca kontrakty miesięczne na sierpień i wrzesień 2018 r. Jednocześnie notowano skokową różnicę rzędu kilkudziesięciu złotych między kontraktami obejmującymi koniec tego roku oraz początek 2019 r. Zdaniem niektórych obserwatorów i uczestników rynku takie zachowanie mogło świadczyć o manipulacji cenami.
Polska Agencja Prasowa