icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Stępiński: Skąd wziąć jeszcze 3 mld zł na rozbudowę Elektrowni Ostrołęka?

Niespodzianki nie było. Walne Zgromadzenie Akcjonariuszy Enei udzieliło kierunkowej zgody na przystąpienie do budowy w Ostrołęce ostatniego w Polsce bloku węglowego. Otwiera to drogę do wydania polecenia rozpoczęcia prac (ang. NTP), jednak nie kończy pytań o ekonomiczne uzasadnienie realizacji projektu – pisze Piotr Stępiński, redaktor BiznesAlert.pl

Planowana budowa nowego bloku węglowego o mocy 1000 MW na północy Mazowsza, to sztandarowy projekt ministra energii Krzysztofa Tchórzewskiego. Inwestycja ta ma zakończyć przygodę polskiej energetyki z nowymi mocami węglowymi. Mimo rosnących ambicji Unii Europejskiej w obszarze polityki klimatyczno-energetycznej, Polska nie zamierza, przynajmniej oficjalnie, wycofać się z realizacji tego projektu.

Na początku września Walne Zgromadzenie Akcjonariuszy Energi, drugiego z inwestorów Ostrołęki, zapaliło zielone światło, wydając zgodę na przystąpienie do prac. Z formalnego punktu widzenia projekt uzyskał wszystkie zgody korporacyjne, aby zostało wydane tzw. polecenie rozpoczęcia prac. O ile trend dekarbonizacji energetyki może nie być dla inwestorów dostatecznym argumentem za porzuceniem projektu, o tyle prawa ekonomii mogą okazać się bezlitosne.

Ekonomia nie ma litości

Do tej pory nie wiadomo w jaki sposób zostanie sfinansowana inwestycja warta ponad 6 mld złotych. Mimo to, konsorcjum GE i Alstomu, które jest odpowiedzialne za budowę nowego bloku, przystąpiło do prac przygotowawczych, wartych ok. 240 mln złotych. W założeniu, głównym mechanizmem, który ma pomóc w finansowaniu inwestycji ma być rynek mocy. Jednak blok planowany w Ostrołęce nie jest jedyną instalacją, która ma w ten sposób pozyskać środki. Jak wynika z ostatniego raportu Fundacji Instrat, w najbardziej optymistycznym wariancie, rynek mocy będzie stanowił jedynie 15 proc. przychodów. Zwłaszcza, że koszty budowy Ostrołęki stanowią ok. 70 proc. kapitalizacji Energi i ok. 65 proc. Enei.

Zdaniem ekspertów Carbon Tracker, bez wsparcia z rynku mocy nowa siłownia „będzie trwale nierentowna i może przynieść inwestorom do 1,7 mld euro straty”. Nie ma gwarancji, że w ramach rynku mocy Ostrołęka otrzyma wsparcie na poziomie, który pozwoli na urentownienie projektu. W konsekwencji generuje to istotne ryzyko dla inwestorów. W podobnym tonie wypowiedziała się również ClientEarth. Według organizacji projekt szkodzi interesom akcjonariuszy i przyniesie trwałe straty. Poza tym nie jest niezbędny do zapewnienia bezpieczeństwa energetycznego kraju, co wielokrotnie potwierdzali zarówno przedstawiciele inwestorów, jak i Ministerstwa Energii.

Stępiński: Szablą w ekonomię rozbudowy Elektrowni Ostrołęka

W rozmowie z portalem BiznesAlert.pl Janusz Buszkowski, prawnik ClientEarth stwierdził, że „to najgorszy moment na podejmowanie decyzji o budowie elektrowni węglowej w historii”. – Rosną ceny węgla, bardzo duży wzrost notują ceny emisji CO2 w unijnym systemie handlu uprawnieniami, a równocześnie znacząco spadają ceny odnawialnych źródeł energii – stwierdził.

Zaznaczył, że agencje ratingowe EuroRating i Fitch Ratings wskazywały w komunikatach, że projekt może okazać się „trwale nieopłacalny” oraz „ujemny pod względem kredytowym”. – Na informacje o inwestycji w Ostrołęce negatywnie reaguje też rynek, wyprzedając udziały w państwowych spółkach. Ani Enea, ani Energa nie rozwiały w przekonujący sposób obaw co do biznesowej zasadności inwestycji – powiedział Buszkowski.

Zdaniem ClientEarth są mocne podstawy by twierdzić, że projekt nie jest zgodny z interesami spółek zaangażowanych, ponieważ istnieje ryzyko, że będzie trwale nieopłacalny. – Funkcjonariusze spółki, w tym członkowie zarządu i rady nadzorczej, podejmujący decyzje biznesowe powinni pamiętać, że są prawnie zobowiązani do dołożenia staranności w wykonywaniu obowiązków zawodowych. Brak tej staranności może stanowić jedną z przesłanek do odpowiedzialności za szkodę wyrządzoną spółce – stwierdził Buszkowski.

Brak jednomyślności

Co ciekawe, również sami akcjonariusze Energi i Enei byli podzieleni w sprawie budowy nowego bloku w Ostrołęce. W przypadku gdańskiej spółki za uchwałą w sprawie udzielenia zgody kierunkowej oddano 394 202 888 głosów, przeciwko – 23 577 637, głosów wstrzymujących – 4 600 000. Łącznie oddane głosy stanowiły 74,85 proc. akcji w kapitale zakładowym spółki. Natomiast w Enei za rozbudową elektrowni oddano 248 684 351 głosów, przeciwko – 22 197 263, głosów wstrzymujących – 59 524 660. Łącznie oddane głosy stanowiły 67 proc. akcji w kapitale zakładowym spółki. O ile w przypadku Energi tylko 7,15 proc. głosów było przeciwnych i wstrzymujących, o tyle w przypadku Enei ten odsetek wyniósł prawie 33 proc.

Niemniej jednak pieniądze na budowę Ostrołęcki C prawdopodobnie trzeba będzie zdobyć z innych źródeł. W tym kontekście należy przypomnieć, że na początku września Energa i Enea podpisały porozumienie z FIZAN Energia w sprawie potencjalnego zaangażowania kapitałowego funduszu w projekt budowy elektrowni Ostrołęka C w wysokości do 1 mld zł. Cały czas mówimy jednak o potencjalnym zaangażowaniu kapitałowym. Nawet jeżeli udałoby się pozyskać 1 mld złotych tą drogą, to i tak wspomniana kwota nie pokrywa wszystkich wydatków, ponieważ kapitał spółki Elektrownia Ostrołęka (po 50 proc. udziałów mają w niej Enea i Energa – przyp. red.) wynosi 2 mld złotych, co daje łącznie 3 mld złotych. Tymczasem do spięcia kosztorysu brakuje kolejnych 3 mld złotych.

Mogłyby one pochodzić z kredytów bankowych. Banki jednak z ostrożnością podchodzą do finansowania energetyki, zważywszy na niepewność otoczenia regulacyjnego i brak jasno określonego kierunku, w którym ma ono podążać. Dla inwestorów liczy się przede wszystkim zysk z kapitału, a dla instytucji finansowych pewność spłaty zaciągniętych kredytów. O to jednak może być trudno.

O model finansowania projektu, jego opłacalność i wydanie polecenia rozpoczęcia prac BiznesAlert.pl zapytał biura prasowe Enei oraz Energi, ale do momentu publikacji materiału nie uzyskał odpowiedzi.

Wsparcie polityczne

O ile istnieje poważny problem ze znalezieniem finansowania inwestycji, o tyle cieszy się ona politycznym wsparciem ze strony ministra energii oraz lokalnych polityków Prawa i Sprawiedliwości. Co więcej, w trakcie ostatniej wspólnej konferencji z prezydentem Stanów Zjednoczonych, prezydent Andrzej Duda wspomniał o rozbudowie elektrowni Ostrołęka, podając ja jako przykład dobrej współpracy z amerykańskimi spółkami w Polsce. Inwestycja jest przedstawiana jako szansa na rozwój dla regionu i dodatkowe miejsca pracy, co stanowi istotny argument w toczonej kampanii samorządowej.

Trudno się spodziewać, żeby przed kluczową bitwą o głosy wyborców postanowiono porzucić projekt. Tym bardziej, że o reelekcję w Ostrołęce walczy wspierany przez Prawo i Sprawiedliwość prezydent Janusz Kotowski. Ewentualna rezygnacja z budowy byłaby również porażką ministra energii, który jest jednym z orędowników ostatniego bloku węglowego w Polsce. Pytanie, czy jest przygotowany plan B na wypadek, gdyby nie udało się dopiąć modelu finansowania projektu? Szansą dla urentownienia inwestycji mogłaby być zamiana bloku węglowego na gazowy. Tylko na ile wola polityczna wygra z ekonomią? Projekt w Ostrołęce może stać się Waterloo polskiej energetyki.

Stępiński: Ostrołęka jak Waterloo

Niespodzianki nie było. Walne Zgromadzenie Akcjonariuszy Enei udzieliło kierunkowej zgody na przystąpienie do budowy w Ostrołęce ostatniego w Polsce bloku węglowego. Otwiera to drogę do wydania polecenia rozpoczęcia prac (ang. NTP), jednak nie kończy pytań o ekonomiczne uzasadnienie realizacji projektu – pisze Piotr Stępiński, redaktor BiznesAlert.pl

Planowana budowa nowego bloku węglowego o mocy 1000 MW na północy Mazowsza, to sztandarowy projekt ministra energii Krzysztofa Tchórzewskiego. Inwestycja ta ma zakończyć przygodę polskiej energetyki z nowymi mocami węglowymi. Mimo rosnących ambicji Unii Europejskiej w obszarze polityki klimatyczno-energetycznej, Polska nie zamierza, przynajmniej oficjalnie, wycofać się z realizacji tego projektu.

Na początku września Walne Zgromadzenie Akcjonariuszy Energi, drugiego z inwestorów Ostrołęki, zapaliło zielone światło, wydając zgodę na przystąpienie do prac. Z formalnego punktu widzenia projekt uzyskał wszystkie zgody korporacyjne, aby zostało wydane tzw. polecenie rozpoczęcia prac. O ile trend dekarbonizacji energetyki może nie być dla inwestorów dostatecznym argumentem za porzuceniem projektu, o tyle prawa ekonomii mogą okazać się bezlitosne.

Ekonomia nie ma litości

Do tej pory nie wiadomo w jaki sposób zostanie sfinansowana inwestycja warta ponad 6 mld złotych. Mimo to, konsorcjum GE i Alstomu, które jest odpowiedzialne za budowę nowego bloku, przystąpiło do prac przygotowawczych, wartych ok. 240 mln złotych. W założeniu, głównym mechanizmem, który ma pomóc w finansowaniu inwestycji ma być rynek mocy. Jednak blok planowany w Ostrołęce nie jest jedyną instalacją, która ma w ten sposób pozyskać środki. Jak wynika z ostatniego raportu Fundacji Instrat, w najbardziej optymistycznym wariancie, rynek mocy będzie stanowił jedynie 15 proc. przychodów. Zwłaszcza, że koszty budowy Ostrołęki stanowią ok. 70 proc. kapitalizacji Energi i ok. 65 proc. Enei.

Zdaniem ekspertów Carbon Tracker, bez wsparcia z rynku mocy nowa siłownia „będzie trwale nierentowna i może przynieść inwestorom do 1,7 mld euro straty”. Nie ma gwarancji, że w ramach rynku mocy Ostrołęka otrzyma wsparcie na poziomie, który pozwoli na urentownienie projektu. W konsekwencji generuje to istotne ryzyko dla inwestorów. W podobnym tonie wypowiedziała się również ClientEarth. Według organizacji projekt szkodzi interesom akcjonariuszy i przyniesie trwałe straty. Poza tym nie jest niezbędny do zapewnienia bezpieczeństwa energetycznego kraju, co wielokrotnie potwierdzali zarówno przedstawiciele inwestorów, jak i Ministerstwa Energii.

Stępiński: Szablą w ekonomię rozbudowy Elektrowni Ostrołęka

W rozmowie z portalem BiznesAlert.pl Janusz Buszkowski, prawnik ClientEarth stwierdził, że „to najgorszy moment na podejmowanie decyzji o budowie elektrowni węglowej w historii”. – Rosną ceny węgla, bardzo duży wzrost notują ceny emisji CO2 w unijnym systemie handlu uprawnieniami, a równocześnie znacząco spadają ceny odnawialnych źródeł energii – stwierdził.

Zaznaczył, że agencje ratingowe EuroRating i Fitch Ratings wskazywały w komunikatach, że projekt może okazać się „trwale nieopłacalny” oraz „ujemny pod względem kredytowym”. – Na informacje o inwestycji w Ostrołęce negatywnie reaguje też rynek, wyprzedając udziały w państwowych spółkach. Ani Enea, ani Energa nie rozwiały w przekonujący sposób obaw co do biznesowej zasadności inwestycji – powiedział Buszkowski.

Zdaniem ClientEarth są mocne podstawy by twierdzić, że projekt nie jest zgodny z interesami spółek zaangażowanych, ponieważ istnieje ryzyko, że będzie trwale nieopłacalny. – Funkcjonariusze spółki, w tym członkowie zarządu i rady nadzorczej, podejmujący decyzje biznesowe powinni pamiętać, że są prawnie zobowiązani do dołożenia staranności w wykonywaniu obowiązków zawodowych. Brak tej staranności może stanowić jedną z przesłanek do odpowiedzialności za szkodę wyrządzoną spółce – stwierdził Buszkowski.

Brak jednomyślności

Co ciekawe, również sami akcjonariusze Energi i Enei byli podzieleni w sprawie budowy nowego bloku w Ostrołęce. W przypadku gdańskiej spółki za uchwałą w sprawie udzielenia zgody kierunkowej oddano 394 202 888 głosów, przeciwko – 23 577 637, głosów wstrzymujących – 4 600 000. Łącznie oddane głosy stanowiły 74,85 proc. akcji w kapitale zakładowym spółki. Natomiast w Enei za rozbudową elektrowni oddano 248 684 351 głosów, przeciwko – 22 197 263, głosów wstrzymujących – 59 524 660. Łącznie oddane głosy stanowiły 67 proc. akcji w kapitale zakładowym spółki. O ile w przypadku Energi tylko 7,15 proc. głosów było przeciwnych i wstrzymujących, o tyle w przypadku Enei ten odsetek wyniósł prawie 33 proc.

Niemniej jednak pieniądze na budowę Ostrołęcki C prawdopodobnie trzeba będzie zdobyć z innych źródeł. W tym kontekście należy przypomnieć, że na początku września Energa i Enea podpisały porozumienie z FIZAN Energia w sprawie potencjalnego zaangażowania kapitałowego funduszu w projekt budowy elektrowni Ostrołęka C w wysokości do 1 mld zł. Cały czas mówimy jednak o potencjalnym zaangażowaniu kapitałowym. Nawet jeżeli udałoby się pozyskać 1 mld złotych tą drogą, to i tak wspomniana kwota nie pokrywa wszystkich wydatków, ponieważ kapitał spółki Elektrownia Ostrołęka (po 50 proc. udziałów mają w niej Enea i Energa – przyp. red.) wynosi 2 mld złotych, co daje łącznie 3 mld złotych. Tymczasem do spięcia kosztorysu brakuje kolejnych 3 mld złotych.

Mogłyby one pochodzić z kredytów bankowych. Banki jednak z ostrożnością podchodzą do finansowania energetyki, zważywszy na niepewność otoczenia regulacyjnego i brak jasno określonego kierunku, w którym ma ono podążać. Dla inwestorów liczy się przede wszystkim zysk z kapitału, a dla instytucji finansowych pewność spłaty zaciągniętych kredytów. O to jednak może być trudno.

O model finansowania projektu, jego opłacalność i wydanie polecenia rozpoczęcia prac BiznesAlert.pl zapytał biura prasowe Enei oraz Energi, ale do momentu publikacji materiału nie uzyskał odpowiedzi.

Wsparcie polityczne

O ile istnieje poważny problem ze znalezieniem finansowania inwestycji, o tyle cieszy się ona politycznym wsparciem ze strony ministra energii oraz lokalnych polityków Prawa i Sprawiedliwości. Co więcej, w trakcie ostatniej wspólnej konferencji z prezydentem Stanów Zjednoczonych, prezydent Andrzej Duda wspomniał o rozbudowie elektrowni Ostrołęka, podając ja jako przykład dobrej współpracy z amerykańskimi spółkami w Polsce. Inwestycja jest przedstawiana jako szansa na rozwój dla regionu i dodatkowe miejsca pracy, co stanowi istotny argument w toczonej kampanii samorządowej.

Trudno się spodziewać, żeby przed kluczową bitwą o głosy wyborców postanowiono porzucić projekt. Tym bardziej, że o reelekcję w Ostrołęce walczy wspierany przez Prawo i Sprawiedliwość prezydent Janusz Kotowski. Ewentualna rezygnacja z budowy byłaby również porażką ministra energii, który jest jednym z orędowników ostatniego bloku węglowego w Polsce. Pytanie, czy jest przygotowany plan B na wypadek, gdyby nie udało się dopiąć modelu finansowania projektu? Szansą dla urentownienia inwestycji mogłaby być zamiana bloku węglowego na gazowy. Tylko na ile wola polityczna wygra z ekonomią? Projekt w Ostrołęce może stać się Waterloo polskiej energetyki.

Stępiński: Ostrołęka jak Waterloo

Najnowsze artykuły