Przepisy w niewystarczającym stopniu zabezpieczają przed spalaniem paliw najgorszej jakości, w tym mułów i flotokoncentratów – przekonywał we wtorek prezes NIK Krzysztof Kwiatkowski. Dodał, że „niezrozumiałe” jest wydłużenie o dwa lata możliwości palenia miałami węglowymi.
Kwiatkowski we wtorek na posiedzeniu sejmowej komisji ds. kontroli państwowej przedstawił informację NIK o wynikach kontroli ochrony powietrza przed zanieczyszczeniami.
„Od czasu naszej poprzedniej kontroli, czyli tej z 2014 roku, sytuacja Polski na tle innych krajów europejskich nie uległa poprawie w zakresie jakości powietrza” – podkreślił szef NIK.
Z informacji izby wynika, że stężenia benzo(a)piernu w Polsce, czyli najbardziej toksycznych składników smogu, są największe w całej UE. Dodał, że stężenia benzo(a)pirenu, które maksymalnie powinny wynosić według norm WHO (Światowej Organizacji Zdrowia) 1 ng na metr sześc. są w naszym kraju są przekroczone ponad ośmiokrotnie.
Dodał, że nie lepiej jest z zanieczyszczeniami powietrza pyłami zawieszonymi PM10 i PM2,5, choć ich stężenie różni się w poszczególnych częściach kraju. Generalnie najgorzej jest na południu Polski, w centrum jest umiarkowanie, natomiast północ ma do jakości paliw stałych, które są jednym z elementów powstawania smogu (tzw. niskiej emisji), szef NIK wskazał, iż przepisy w dalszym stopniu dopuszczają do sprzedaży węgiel o wysokiej zawartości wilgoci, popiołu i siarki. Kwiatkowski zwrócił uwagę, że na północy kraju są miasta, gdzie dopuszczalne stężenia kilkukrotnie przekraczają dopuszczalne normy.
Kwiatkowski wskazał, że choć przepisy mówią o zakazie sprzedaży paliw z domieszkami mułów węglowych czy flotokoncentratów, to w praktyce weryfikacja tego może być trudna. „Nie ma definicji mułów i flotokoncentratów. Zdaniem NIK (przepisy – PAP) w niewystarczającym stopniu zabezpieczają przed wykorzystaniem paliw najgorszej jakości, w tym mułów i flotokoncentratów” – powiedział prezes.
Dodał, że „niezrozumiałym” jest przedłużenie możliwości palenia miałami węglowymi do 30 czerwca 2020 roku. Ten okres przejściowy był też krytykowany przez organizacje pozarządowe zajmujące się walką ze smogiem.
Wiceminister energii Grzegorz Tobiszowski przekonywał z kolei, że ustawa o jakości paliw wraz z towarzyszącymi jej rozporządzeniami „przesuwa nas ze stanu chaosu jakościowego stałych paliw do sprecyzowania, co może być na polskim rynku” zarówno w przypadku węgla importowanego, jak i krajowego. Ocenił, że obecne regulacje „zdecydowanie” przesuwają nas w kierunku osiągania coraz lepszych parametrów, jeśli chodzi o czyste powietrze.
Przypomniał, że efekty rozporządzeń dot. norm jakości paliw stałych będą co dwa lata sprawdzane i w razie konieczności normy mogą zostać zaostrzone. Ocenił, że w związku z wprowadzeniem norm sprzedawany węgiel będzie lepszej jakości.
Jonasz Drabek z ME zaznaczył, że przepisy wprost zabraniają sprzedaży paliw stałych nieprzystosowanych do spalania w gospodarstwach domowych. Wymienił tu muły i flotokoncentraty, niesort, „produkty węglopochodne”, w których jest mniej niż 85 proc. węgla kamiennego.
Drabek dodał, że w ocenie resortu od momentu wejścia w życie regulacji (czyli od 4 listopada br.) z rynku zniknie od 11 do 14 proc. paliw stałych nieprzystosowanych do spalania w gospodarstwach domowych. Po 30 czerwca 2020 roku z rynku zniknąć powinno do 27 proc. paliw które są obecnie sprzedawane – wskazał przedstawiciel ME.
Drabek argumentował, że okres przejściowy wprowadzono celowo, by od razu nie „zamknąć polskiego ogrodnictwa”. Przekonywał, że miały węglowe są głównie używane przez rolników oraz ogrodników do ogrzewania szklarni.
Przedstawiciel ministerstwa dodał, że np. przejście na spalanie tzw. groszkiem węglowym spowoduje prawie siedmiokrotnie niższa emisję zanieczyszczeń, niż to jest w przypadku gorszej jakości paliw. To – jego zdaniem – spowoduje „radykalną poprawę jakości powietrza”.
Drabek przypomniał ponadto, że ustawa, jak i rozporządzenia wprowadzają konieczność posiadania przez sprzedających węgiel certyfikatów jakości, dzięki którym kupujący będą wiedzieć co dokładnie otrzymują.
Według danych Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) z powodu zanieczyszczeń powietrza na świecie umiera 7 mln ludzi, co stanowi 12,5 proc. wszystkich zgonów. Co do Europy, to rocznie z powodu smogu umiera 400 tys. osób, w Polsce 46 tys.
Polska Agencja Prasowa