Już od trzech tygodni notowania ropy naftowej poruszają się w konsolidacji, która utworzyła się blisko tegorocznych minimów. Cena ropy Brent oscyluje w okolicach 60 USD za baryłkę, a notowania amerykańskiej ropy WTI nieznacznie przekraczają barierę 50 USD za baryłkę. Notowania ropy naftowej nie mają pretekstu do kontynuacji zniżek, ale jednocześnie nie są w stanie wypracować solidnego odbicia w górę – pisze Dorota Sierakowska, analityk surowcowy DM Banku Ochrony Środowiska.
Wczoraj z pomocą stronie popytowej przyszła Międzynarodowa Agencja Energetyczna (MAE; International Energy Agency, IEA). Według opublikowanego wczoraj komunikatu tej instytucji, na globalnym rynku ropy naftowej deficyt może pojawić się wcześniej niż dotychczas zakładano, bo już w drugim kwartale 2019 roku. Ma to wynikać z ograniczania produkcji ropy przez kraje OPEC, a także Rosję oraz Kanadę.
Niemniej, problematyczny pozostaje brak konkretnych informacji dotyczących porozumienia w sprawie solidarnego cięcia produkcji ropy przez OPEC i niektóre stowarzyszone kraje spoza kartelu, w tym Rosję. Producenci wypracowali porozumienie, na podstawie którego łącznie ograniczą produkcję ropy o 1,2 mln baryłek, jednak brakuje detali pokazujących, kiedy i o ile zetną produkcję poszczególne kraje. Co więcej, nie wiadomo, czy takie informacje w ogóle zostaną opublikowane.
Ta niepewność może być jedną z głównych przyczyn braku wyraźnego odbicia cen ropy w górę. Ta przeszkoda nie musi jednak utrzymać się długo. Warto pamiętać, że inwestorzy przede wszystkim zwracają uwagę na działania Arabii Saudyjskiej, a kraj ten nie szczędzi konkretnych informacji – Saudyjczycy ogłosili, że w styczniu ograniczą wydobycie do 10,2 mln baryłek, czyli nawet o więcej niż od nich oczekiwano.
Źródło: DM BOŚ