W najbliższych tygodniach do Europy trafią dziesiątki tankowców ze skroplonym gazem, którego nie można sprzedać w Azji z powodu wyjątkowo ciepłej zimy – czytamy na portalu EurActiv.pl.
„Prawdziwa armada statków z LNG dotrze do Europy, a najlepiej będzie w marcu i kwietniu, gdy zakończy się sezon zimowy w Azji” – powiedział agencji Reuters przedstawiciel zachodniej branży energetycznej.
Już teraz kapryśna pogoda przewróciła do góry nogami kalkulacje międzynarodowych firm energetycznych. Na początku lutego gaz LNG na wolnym rynku w Azji z dostawą w marcu kosztował 7 dol. za 1 mln brytyjskich jednostek termalnych (mmBtu) – co przekłada się na ok. 250 dol. za 1000 m sześc. Tak niskich cen LNG nie notowano w Azji od dziewięciu miesięcy. A o tej porze roku tak mało gaz LNG w Azji kosztował ostatni raz w 2016 r.
Przecena w Azji
Tradycyjnie zimą skroplony gaz w Azji kosztował więcej niż w Europie. Jednak w tym roku wyjątkowo ciepła zima w Azji doprowadziła do gwałtownej przeceny LNG na tamtejszych rynkach.
Skorzystają na tym odbiorcy w Europie, gdzie w ostatnich tygodniach ceny gazu są wyższe niż w Azji. Bo właśnie do Europy handlowcy kierują statki z gazem LNG, na który nie ma zapotrzebowania w Japonii, Korei czy Indiach.
Atlantycki skrót
Dotyczy to zwłaszcza skroplonego gazu z wyrastających jak grzyby po deszczu nowych terminali eksportowych nad Zatoką Meksykańską w USA. Stamtąd trasa żeglugi do Europy przez Atlantyk jest krótsza niż przez Pacyfik do Azji. I dlatego firmom handlującym amerykańskim LNG obecnie bardziej opłaca się wysłać ten surowiec do Europy, a nie do Azji.
Według agencji Reuters firma handlowa Vitol od początku roku skierowała do Europy już pięć statków z LNG przeznaczonym pierwotnie na rynki Azji.
Indyjski potentat energetyczny Gail pod koniec stycznia zaoferował na sprzedaż w tym roku trzy statki z amerykańskim LNG, a parę tygodni wcześniej ta sama firma odstąpiła już sześć statków z amerykańskim LNG z dostawą w zeszłym roku.
Firma analityczna Refinitiv Eikon przewiduje, że między październikiem 2018 r. a marcem tego roku do Europy przypłynie co najmniej 48 statków z gazem skroplonym z USA.
Chińska zagadka
Przez ostatnie dwa lata ceny LNG w Azji podbijały Chiny. Po wprowadzeniu przez komunistyczny rząd w Pekinie polityki ograniczania konsumpcji węgla Chiny gwałtownie zwiększały import skroplonego gazu i w ciągu dwóch lat stały się drugim na świecie – po Japonii – importerem LNG.
W zeszłym roku Chiny zwiększyły import LNG aż o 41 proc. w stosunku do 2017 r. – aby w ten sposób uniknąć niedoborów gazu jak poprzedniej zimy. Ale w tym roku jest ciepło i według nieoficjalnych doniesień Chiny głowią się teraz, co zrobić z szykowanymi na zimę zapasami surowca. W tym roku chiński koncern paliwowy CNOOC sprzedał już innemu odbiorcy co najmniej jeden statek z LNG – co do tej pory nie zdarzało się o tej porze roku.
Z drugiej strony Chiny nie zwalniają jeszcze tempa importu skroplonego gazu. W styczniu sprowadziły 6,55 mln ton LNG, co stanowi miesięczny rekord importu tego surowca.
Wyzwanie dla Gazpromu
Płynąca do Europy armada statków z LNG to wyzwanie dla Gazpromu. Ceny gazu z Rosji zależą od cen ropy naftowej i gdy w zeszłym roku ropa mocno zdrożała, w górę poszły też cenniki Gazpromu. Według dziennika „Kommiersant” już pod koniec zeszłego roku za 1000 m sześc. gazu eksportowanego na Zachód Gazprom liczył ponad 300 dol., czyli jedną czwartą więcej, niż dziś kosztuje taka sama ilość LNG. W tej sytuacji Gazprom będzie musiał wybrać, czy w Europie oddać część rynku konkurencji, czy też walczyć z LNG kosztem własnych zysków. W grę wchodzi też obrona reputacji Kremla, bo liderzy Rosji wielokrotnie zapewniali, że gaz z Rosji będzie zawsze tańszy od LNG z USA.
Źródło: EurActiv.pl