Do tej pory do Kaliningradu ani w jego okolice nie mogły zawijać duże statki, a ruch kontenerowy w dużej mierze obsługiwały Gdańsk i Gdynia. Jak przypomniała Gazeta wyborcza Rosja zapowiedziała, że kosztem 9 mld rubli (ok. 900 mln zł) wybuduje dwa terminale kontenerowe. Inwestycja potrwa sześć lat i w przyszłości może nieco podkopać pozycję Trójmiasta na Bałtyku – uważa portal rynekinfrastruktury.pl.
– Konkurencja była, jest i będzie. Jej się nie zablokuje. Oczywiście trzeba uważnie obserwować, co konkurencja (w tym przypadku ze strony rozbudowującego się portu w Kaliningradzie) robi, żeby nie tracić przewagi konkurencyjnej, co w ekonomii stanowi podstawę sukcesu – uważa w rozmowie z naszym portalem Bogusław Kowalski, partner Zespołu Doradców Gospodarczych TOR, b. wiceminister transportu.
Jego zdaniem Kaliningrad nie jest wielkim zagrożeniem dla portów trójmiejskich, ponieważ nie jest w stanie przyjmować pełnomorskich statków, które może przyjmować zarówno Gdynia, jak i Gdańsk.
– Choć z drugiej strony port w Kaliningradzie może przejmować część mniejszych ładunków – twierdzi dalej partner Zespołu Doradców Gospodarczych TOR. – Przypomnę, że już był taki pomysł budowy linii promowej z Bałtijska do Sassnitz w Niemczech, który miał omijać Polskę. Co prawda promy na tej trasie pływają, ale niewiele wożą. Dlatego, że tor wodny w Bałtijsku jest bardzo płytki. Trzeba by dokonać wielkich inwestycji, aby ten tor pogłębić, by mogły tam wpływać większe jednostki, choć nie będą to jednostki pełnomorskie.
Zdaniem Bogusława Kowalskiego trzeba po prostu obserwować sytuację.
Ekspert twierdzi jednak na zakończenie, że nie warto się specjalnie egzaltować planami inwestycyjnymi Rosji w Kaliningradzie, które miałyby być dla Polski jakimś specjalnym zagrożeniem.