Po ponad miesiącu przerwy czysta ropa z Rosji miała zacząć płynąć polskim odcinkiem ropociąg Przyjaźń do Polski oraz Niemiec. Białorusini byli gotowi wznowić dostawy czystej ropy 20 maja o północy. Tymczasem brudna ropa miała trafić do rafinerii w Polsce i Niemczech. Tak się na razie nie stanie, bo brakuje porozumienia o podziale wolumenu. Dlaczego? Jeśli nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze – pisze Bartłomiej Sawicki, redaktor BiznesAlert.pl.
Ciche porozumienie
Podczas ubiegłotygodniowego Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach, prezes operatora polskiej sieci przesyłu ropy naftowej PERN Igor Wasilewski powiedział, że ropa na odcinku ropociągu Mozyrz – Adamowo, a więc w kierunku Polski nadal stoi. Podkreślał wówczas wagę porozumienia czterech rafinerii, które odbierają z niego surowiec. – Jeśli klienci w Polsce i Niemczech stwierdzą, że są w stanie przyjąć tę ropę, to my ją przepuścimy, ale to musi być wspólna decyzja czterech rafinerii w Polsce i Niemczech – mówił. Chodzi o rafinerię Leuna francuskiego Totala, Schwedt PCK w Niemczech należąca do Rosnieftu, Rafinerię Gdańską Lotosu oraz PKN Orlen w Płocku.
Polacy i Niemcy szukają rozwiązania problemu brudnej ropy godzącego wszystkie rafinerie
Po co jest potrzebne ich porozumienie? Nie ma bowiem możliwości wypompowania zanieczyszczonej ropy z rurociągu. Prezes PERN wskazywał w Katowicach, że jedynym możliwym rozwiązaniem jest przerobienie jej przez rafinerie za pomocą mieszania tej ropy z surowcem niezanieczyszczonym w odpowiednich proporcjach. Są jednak dwa warunki – techniczny i finansowy. Na polskim odcinku ropociągu Przyjaźń znajduje się ok. 800 tys. – 1 mln ton rosyjskiej brudnej ropy. Jej przejęcie i wykorzystanie jest możliwe pod warunkiem zmieszania z innymi czystymi ropami pozbawionymi już chlorków organicznych. Przerób tej brudnej ropy, jak podgrzanie grozi wydzieleniem się kwasu solnego, a to z kolei może oznaczać rozstrzelenie ropociągów i uszkodzenie instalacji. Należy więc zmieszać brudny surowiec z innymi ropami. Każda z czterech rafinerii miała przyjąć odpowiedni wolumen i poradzić sobie z nim we własnym zakresie. Do 20 maja porozumienie wydawało się być uzgodnione.
Niemcy wycofali się z porozumienia
Jednak z informacji portalu BiznesAlert.pl wynika, że dwie niemieckie rafinerie wycofały się z tego wstępnego porozumienia. W odpowiedzi PKN Orlen przekazał, że nie przyjmie czystej ropy, która ma się pojawić tej nocy na białorusko – polskiej granicy do czasu, gdy cztery rafinerie nie uzgodnią, w jaki sposób podzielić zanieczyszczoną ropę pozostającą w ropociągu Przyjaźń. Taką informację przekazał agencji Reuters prezes PKN Orlen Daniel Obajtek. – Wiadomo, że w tym rurociągu jest pewna ilość zanieczyszczonej ropy, którą trzeba będzie się podzielić – powiedział Daniel Obajtek.
Gra o zniżkę
Tego samego dnia, koncerny ENI oraz Total (drugi z nich jest właścicielem Leuny) podały, że wstrzymują płatność za rosyjską ropę do czasu ustalenia ceny brudnej ropy z Rosji. W ubiegłym tygodniu Aleksander Nowak powiedział, że Rosja jest skłonna do negocjacji zniżki. Odebranie tego surowca po wcześnie ustalonej cenie byłoby nieuzasadnione ze względu na niską jakość. Właściciele niemieckich rafinerii nie chcą płacić, ale zgodnie z prawem rosyjskich dostawy są opłacane z góry. Rosjanie dopuszczają możliwość rekompensat, ale po otrzymaniu pełnej kwoty za zamówienie. Problem polega jednak na tym, że takich rozmów jeszcze nie było między stroną polską, niemiecką a rosyjską. Warto także pamiętać, że współwłaścicielem rafinerii w Schwedt jest rosyjski koncern Rosnieft, który nie odpowiada za zanieczyszczenie ropy w Rosji. Śledztwo rosyjskie wykazało, że do jej zanieczyszczenia doszło na poziomie firm transportujących surowiec. Łączenie faktu współwłasność Rosnieftu z odmową przyjęcia rosyjskiej ropy wydaje się być nieuprawnione w świetle dostępnych informacji. Rosyjski operator sieci przesyłowej Transnieft twierdzi, że do zanieczyszczenia miała doprowadzić firma Samaratransnieft-terminal. Przyjmuje ona ropę od kilku małych producentów i analizuje jej jakość.
Gra idzie o cenę brudnej ropy. To dodatkowy wydatek i trudność logistyczna dla rafinerii, które muszą zmieszać ją z czystym surowcem i najchętniej zapłaciłyby za nią „zero” dolarów. Zdaniem niemieckich rafinerii mieszankę zalegającą w Przyjaźni trudno nazwać ropą. Rosjanie nie chcą zaś ponieść strat z tego tytułu. W ten sposób rodzi się pat: Polska chciałby jak najszybciej uruchomić dostawy ropy bez zagrożenia dla infrastruktury, ale jest to obecnie niemożliwe ze względu na decyzję Niemców.
Orlen czeka na podział zanieczyszczonej ropy z Rosji. Wówczas wznowi odbiór
Mimo to Polsce nie grozi kryzys. Rodzime rafinerie radzą sobie już miesiąc bez ropy otrzymywanej ropociągiem Przyjaźń. Posiłkują się zapasami handlowymi i naftoportem. Mogą dzięki nim przetrwać negocjacje cenowe i utrzymać przerób w rafineriach bez uszczerbku na ilości i jakości produktów. Grupa Lotos otrzymała już zgodę na pobór ropy z zapasów Agencji Rezerw Materiałowych. Póki co jednak z nich nie skorzystała. – Nie ma niebezpieczeństwa braku paliwa ze względu na proces dywersyfikacji i inne procesy, które wdrażamy. Jesteśmy bezpieczni – powiedział prezes PKN Orlen agencji Reuters. Warto także pamiętać, że niemieckie rafinerie nie mają alternatywy w postaci naftoportu, więc nie mogą sobie pozwolić na to, aby problem z dostawami ropy rosyjskiej potrwał zbyt długo.