Dyskusja na temat wysokich cen gazu na Towarowej Giełdzie Energii trwa. Od początku października notowania gazu na giełdach zachodnioeuropejskich są niższe niż na TGE. Pojawiły się opinie, że decydujący wpływ na kurs surowca ma PGNiG. Przedstawiciele przemysłu szacują, że podmioty z grupy PGNiG realizują ok. 80–90 proc. obrotów gazem na TGE i tym samym decydują o poziomie cen. PGNiG odpowiada, że jest tylko jednym z wielu uczestników rynku gazu i mylne jest założenie, że spółka jako jedyny podmiot odpowiada za pełne kształtowanie cen giełdowych. Jak podaje PGNiG, cena gazu na TGE ustalana jest poprzez siły popytu i podaży. Na ten temat wypowiada się prof. Władysław Mielczarski z Politechniki Łódzkiej.
– To, że ceny gazu na polskiej giełdzie są wyższe wynika przede wszystkim z sytuacji politycznej, zarówno zewnętrznej, jak i wewnętrznej . Na każdym rynku sprzedawcy chcą sprzedać swój towar po jak najwyższej cenie, ale to od okoliczności, jak np. równowaga popytu i podaży oraz stabilności dostaw zależy cena. Im mniej stabilności politycznej, tym ceny są wyższe. Polska czynnie zaangażowała się w konflikt rosyjsko-ukraiński i ponosi, a także będzie dalej ponosiła tego konsekwencje – twierdzi naukowiec.
– Trudno zakładać, że relację PGNiG z Gazprom nie będą obciążone sytuacją polityczną. I każdy na miejscu Gazpromu niechętnie podchodziłby do kraju i firm z kraju, który jest orędownikiem sankcji i dalszego zaostrzania konfliktu. Do tego dochodzi ręczne sterowanie przez polityków teoretycznie niezależnymi firmami energetycznymi, co ma miejsce nie tylko w sektorze gazowym, ale także elektroenergetycznym, jak np. wymuszania inwestycji w określonych miejscach czy technologiach pomimo ich nieopłacalności. Giełda jest odbiciem tego co dzieje się w danym kraju. I jeżeli istnieją poważne ryzyka, zarówno wynikające z polityki zagranicznej, jak i wewnętrznej, to ich skutkiem będą odpowiednio wyższe ceny – mówi Mielczarski.