icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Jakóbik: Czyj prąd, czyli spór o nowy rząd

Spory polityczne przed utworzeniem nowego rządu sprawiły, że pożyteczny program „Mój prąd” stał się polem rywalizacji stronnictw partii rządzącej – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.

Pokłosie ustawy o cenach energii

Program „Mój Prąd” zakłada przeznaczenie miliarda złotych na dofinansowanie Odnawialnych Źródeł Energii. Chodzi o mikroźródła dla prosumentów, czyli producentów energii, którzy mogą także dzielić się nią z innymi. Dofinansowanie może objąć do 50 procent wartości inwestycji, ale nie może wynieść więcej, niż 5 tysięcy złotych netto na jedną. Oznacza to, że rząd może wesprzeć około 200 tysięcy instalacji.

Temat stanął w ogniu sporu o kompetencje między ministerstwem energii a resortem przedsiębiorczości i technologii. Minister energii Krzysztof Tchórzewski związany z stronnictwem tzw. Zakonu (kadry dawnego Porozumienia Centrum) zabiega o utrzymanie teki oraz kompetencji w obliczu plotek o możliwości reorganizacji pracy rządu na niekorzyść jego resortu. Minister przedsiębiorczości i technologii Jadwiga Emilewicz związana z Porozumieniem Jarosława Gowina chciałaby uzyskać więcej kompetencji w sektorze energetycznym. W obliczu wzrostu znaczenia agendy klimatycznej i odnawialnych źródeł energii w debacie publicznej, oba resorty wydają ścigać się na to, który będzie bardziej zabiegał o prosumentów.

Program „Mój Prąd” to pokłosie ustawy o cenach energii mającej rekompensować wzrost cen gospodarstwom domowym, małym przedsiębiorcom, szpitalom, jednostkom sektora finansów publicznych, samorządów i innych jednostek państwowych. Minister energii wynegocjował zgodę Komisji Europejskiej na ten mechanizm wsparcia, ale w zamian musiał przeznaczyć wspomniany wyżej miliard złotych na OZE. Stąd wziął się jego pomysł i nazwa „Mój Prąd”.

Nie mógł jednak działać w pojedynkę. Niezbędne narzędzia posiadał minister środowiska Henryk Kowalczyk, a ściślej podlegający mu bezpośrednio Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. To on przyjmuje obecnie wnioski programu. Dlatego ci dwaj ministrowie wystąpili wraz z premierem Mateuszem Morawieckim na prezentacji „Mojego Prądu”.

Spór o kompetencje

Jednak i Jadwiga Emilewicz ma ambicje współtworzenia polityki energetycznej państwa. Wywalczyła rekompensaty cen energii dla przemysłu energochłonnego i przedstawiła hasło „Energia plus”, czyli nowej formy wsparcia rozwoju OZE, która czeka na konkretne działania rządu. Nowe kompetencje pozwoliłyby przekuć to hasło w konkretne postulaty, ale w ten sposób rodzi się spór z ministrem energii, który wolałby raczej zyskać nowe, niż dzielić się posiadanymi uprawnieniami.

Nominacja Piotra Woźnego, stronnika Emilewicz i Gowina, na prezesa NFOŚiGW, dodatkowo podgrzała atmosferę. To Fundusz posiada narzędzia niezbędne do realizacji programu „Mój Prąd”, a każda konferencja prasowa popychająca go naprzód z udziałem ministra Woźnego jest postrzegana w resorcie energii jako próba podpisania się pod cudzym pomysłem. W ten sposób – po raz kolejny w historii polskiego parlamentaryzmu – walka frakcji partii rządzącej przekłada się na mniejszą efektywność współpracy międzyresortowej.

Równowaga krwi wymaga

Z tego względu byłem zwolennikiem powołania ministerstwa energii, jako bytu wyłączonego ze sporów tego typu. Warto przypomnieć, że to one zahamowały prace nad regulacjami dla sektora gazu łupkowego do czasu zakończenia dobrej passy. W konfiguracji politycznej nowego rządu, która dopiero się tworzy, może nastąpić dekompozycja resortu poprzez rozproszenie jego kompetencji w innych. Można usłyszeć o ponownym powołaniu ministerstwa skarbu państwa do zarządzania spółkami. Dopiero nominacje ministrów przez nowego premiera pozwolą rozsądzić spór między frakcjami Tchórzewskiego i Emilewicz. Być może jednak spór przetrwa zmianę rządu i odrodzi się w nowej odsłonie, jeżeli nowy szef rządu uzna, że spory stronnictw zrównoważone przez odpowiedni podział kompetencji w rządzie będą stabilizować większość parlamentarną pomimo złego wpływu na pracę rządu.

Jakóbik: Superministerstwo energetyki czy dekompozycja?

Spory polityczne przed utworzeniem nowego rządu sprawiły, że pożyteczny program „Mój prąd” stał się polem rywalizacji stronnictw partii rządzącej – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.

Pokłosie ustawy o cenach energii

Program „Mój Prąd” zakłada przeznaczenie miliarda złotych na dofinansowanie Odnawialnych Źródeł Energii. Chodzi o mikroźródła dla prosumentów, czyli producentów energii, którzy mogą także dzielić się nią z innymi. Dofinansowanie może objąć do 50 procent wartości inwestycji, ale nie może wynieść więcej, niż 5 tysięcy złotych netto na jedną. Oznacza to, że rząd może wesprzeć około 200 tysięcy instalacji.

Temat stanął w ogniu sporu o kompetencje między ministerstwem energii a resortem przedsiębiorczości i technologii. Minister energii Krzysztof Tchórzewski związany z stronnictwem tzw. Zakonu (kadry dawnego Porozumienia Centrum) zabiega o utrzymanie teki oraz kompetencji w obliczu plotek o możliwości reorganizacji pracy rządu na niekorzyść jego resortu. Minister przedsiębiorczości i technologii Jadwiga Emilewicz związana z Porozumieniem Jarosława Gowina chciałaby uzyskać więcej kompetencji w sektorze energetycznym. W obliczu wzrostu znaczenia agendy klimatycznej i odnawialnych źródeł energii w debacie publicznej, oba resorty wydają ścigać się na to, który będzie bardziej zabiegał o prosumentów.

Program „Mój Prąd” to pokłosie ustawy o cenach energii mającej rekompensować wzrost cen gospodarstwom domowym, małym przedsiębiorcom, szpitalom, jednostkom sektora finansów publicznych, samorządów i innych jednostek państwowych. Minister energii wynegocjował zgodę Komisji Europejskiej na ten mechanizm wsparcia, ale w zamian musiał przeznaczyć wspomniany wyżej miliard złotych na OZE. Stąd wziął się jego pomysł i nazwa „Mój Prąd”.

Nie mógł jednak działać w pojedynkę. Niezbędne narzędzia posiadał minister środowiska Henryk Kowalczyk, a ściślej podlegający mu bezpośrednio Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. To on przyjmuje obecnie wnioski programu. Dlatego ci dwaj ministrowie wystąpili wraz z premierem Mateuszem Morawieckim na prezentacji „Mojego Prądu”.

Spór o kompetencje

Jednak i Jadwiga Emilewicz ma ambicje współtworzenia polityki energetycznej państwa. Wywalczyła rekompensaty cen energii dla przemysłu energochłonnego i przedstawiła hasło „Energia plus”, czyli nowej formy wsparcia rozwoju OZE, która czeka na konkretne działania rządu. Nowe kompetencje pozwoliłyby przekuć to hasło w konkretne postulaty, ale w ten sposób rodzi się spór z ministrem energii, który wolałby raczej zyskać nowe, niż dzielić się posiadanymi uprawnieniami.

Nominacja Piotra Woźnego, stronnika Emilewicz i Gowina, na prezesa NFOŚiGW, dodatkowo podgrzała atmosferę. To Fundusz posiada narzędzia niezbędne do realizacji programu „Mój Prąd”, a każda konferencja prasowa popychająca go naprzód z udziałem ministra Woźnego jest postrzegana w resorcie energii jako próba podpisania się pod cudzym pomysłem. W ten sposób – po raz kolejny w historii polskiego parlamentaryzmu – walka frakcji partii rządzącej przekłada się na mniejszą efektywność współpracy międzyresortowej.

Równowaga krwi wymaga

Z tego względu byłem zwolennikiem powołania ministerstwa energii, jako bytu wyłączonego ze sporów tego typu. Warto przypomnieć, że to one zahamowały prace nad regulacjami dla sektora gazu łupkowego do czasu zakończenia dobrej passy. W konfiguracji politycznej nowego rządu, która dopiero się tworzy, może nastąpić dekompozycja resortu poprzez rozproszenie jego kompetencji w innych. Można usłyszeć o ponownym powołaniu ministerstwa skarbu państwa do zarządzania spółkami. Dopiero nominacje ministrów przez nowego premiera pozwolą rozsądzić spór między frakcjami Tchórzewskiego i Emilewicz. Być może jednak spór przetrwa zmianę rządu i odrodzi się w nowej odsłonie, jeżeli nowy szef rządu uzna, że spory stronnictw zrównoważone przez odpowiedni podział kompetencji w rządzie będą stabilizować większość parlamentarną pomimo złego wpływu na pracę rządu.

Jakóbik: Superministerstwo energetyki czy dekompozycja?

Najnowsze artykuły