(Teresa Wójcik)
We wtorek późnym popołudniem w kopalniach Jastrzębskiej Spółki Węglowej zakończyło się dwudniowe referendum. 18484 głosujących opowiedziało się za rozpoczęciem akcji protestacyjno-strajkowych, a tylko 236 było temu przeciwnych. Oddano 18695 głosów ważnych. Frekwencja wyniosła ponad 70 procent całego stanu osobowego JSW, a 98 proc. obecnych przez te dwa dni w pracy. Górnicy odpowiadali na pytanie: „Czy jesteś za podjęciem akcji protestacyjno-strajkowych, mających na celu wycofanie się zarządu JSW z uchwał i decyzji, które pozbawiają pracowników dotychczasowych warunków pracy, płacy i świadczeń pracowniczych?”.
O szczegółach protestu reprezentanci związków zawodowych poinformują 28 stycznia na konferencji prasowej o 6.30 rano. Wczoraj Międzyzwiązkowy Komitet Protestacyjno-Strajkowy Regionu Śląsko-Dąbrowskiego zwrócił się do premier Ewy Kopacz o doprowadzenie do zmiany zarządu spółki.
O przeprowadzeniu referendum zdecydowała Wspólna Reprezentacja Związków Zawodowych JSW SA po tym, jak pracodawca wypowiedział zawarte z organizacjami związkowymi porozumienia, które odnosiły się do kwestii deputatu węglowego (z 28 lutego 2011 roku), warunków zgody strony związkowej na upublicznienie JSW (z 5 maja 2011 r.) i wzrostu stawek płac (z 8 listopada 2012 r.).
O konkretach planowanych dalszych akcji protestacyjnych załogi kopalń zostaną poinformowane dziś podczas zaplanowanych na rano masówek. Potem – za pośrednictwem mediów – związkowcy przekażą ustalenia opinii publicznej.
Trwający od dłuższego czasu w JSW konflikt załoga-pracodawca nasilił się po poniedziałkowej decyzji prezesa Zarządu Spółki Jarosława Zagórowskiego o wszczęciu procedury dyscyplinarnego zwolnienia z pracy dziewięciu przewodniczących zakładowych organizacji związkowych w kopalni „Budryk”. Powodem miał być fakt przeprowadzenia przez związki solidarnościowej akcji protestacyjno-strajkowej pod ziemią, jako wsparcie dla pracowników czterech kopalń Kompanii Węglowej SA, które rząd chciał zlikwidować. Według zarządu spółki był to nielegalny strajk, narażający pracowników na niebezpieczeństwo. Według związkowców zamiar zwolnienia liderów protestu jest złamaniem gwarancji rządowych.