Od kilku lat obserwujemy imponujące tempo rozwoju wszelkich technologii w Chinach. Chińczycy oferują nowoczesne produkty RTV i AGD w korzystnych cenach. Zachód jednak coraz mocniej odcina się od kierunku azjatyckiego, z którego nadchodzi technologiczny dobrobyt, ale i zagrożenie bezpieczeństwa cyberprzestrzeni Europy i USA. Należy o nim pamiętać przed podpisaniem umowy Unia Europejska-Chiny – pisze Jędrzej Stachura, redaktor BiznesAlert.pl.
Zachód kontra Chiny
„Europejczycy i Amerykanie nie chcą chińskich produktów na swoich rynkach” – taki wniosek nasuwa się po ostatnich wydarzeniach i blokowaniu Chińczyków w największych państwach Zachodu. To stwierdzenie może nie dotyczyć konsumentów, którzy, często kierowani portfelem i perspektywą podobnych osiągów sprzętowych, rezygnują z amerykańskiego Apple’a i wybierają chiński Huawei. Kilkanaście lat temu produkt z Chin kojarzył się z podróbką lub czymś jednorazowego użytku. Dzisiaj elektronika z Azji dorównuje tej z Zachodu.
W którym momencie Amerykanie zorientowali się, że Chiny mogą zagrażać ich interesom? Być może stało się to już w 1978 roku, gdy Deng Xiaoping doszedł do władzy i rozpoczął serię reform gospodarczych, otwierając rynek krajowy na nowe kierunki. Przywódca Chińskiej Republiki Ludowej, zainspirowany Singapurem, zmienił kurs polityki krajowej, wpuścił kapitał zewnętrzny i tym samym zapoczątkował drogę na szczyt technologiczny. Wygląda jednak na to, że Amerykanie doznali olśnienia dopiero w 2018 roku, gdy rozpoczęli walkę z Huawei, największym producentem urządzeń telekomunikacyjnych na świecie. Od tego czasu posądzają chińską firmę o szpiegowanie i starają się usunąć jej produkty ze swojego rynku.
W 2018 roku Amerykanie zatrzymali dyrektor finansową Huawei Meng Wanhzou. Pod koniec 2020 roku, Departament Sprawiedliwości obiecał jej powrót do Chin w zamian za potwierdzenie przypuszczeń o malwersacjach finansowych na terenie USA. Stany Zjednoczone dobitnie podkreślają, że nie chcą mieć nic wspólnego z technologią Huawei. Wygospodarowali nawet 1,9 miliarda dolarów na program usuwania chińskiego sprzętu sieciowego, który według nich stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego.
Amerykanie chcą, by dyrektor Huawei przyznała się do popełniania przestępstw
Pekin kontra reszta świata
Obecnie Pekin mierzy się z kolejnym problemem, tym razem wewnętrznym, wywołanym nieco na własne życzenie. Władze, chcąc niejako pokazać siłę i niezależność, wprowadziły embargo na import węgla z Australii. Zakazem zostały objęte największe miasta, gdzie teraz niedobór energii elektrycznej uprzykrza życie mieszkańcom. Dochodzi do sytuacji, w których pracownicy biurowi muszą wchodzić po schodach na dwudzieste piętro wieżowca.
Przedstawiciele energetyki chińskiej uważają, że polityka władz jest niesłuszna, ponieważ wiele elektrowni w kraju opiera się na węglu z Australii. – Ograniczenie importu wystarczy, aby zdestabilizować branżę. Wiele lokalnych elektrowni jest uzależnionych od węgla australijskiego ze względu na jego wyższą wydajność i teraz mają problem ze znalezieniem alternatywy – mówi dyrektor China Huadian Corporation, jednego z największych koncernów energetycznych w kraju. Problem nabrał rozmiarów, gdy nastąpiło ożywienie gospodarki chińskiej po „zwalczeniu” koronawirusa. Władze prowincji zwróciły się do mieszkańców i przedsiębiorstw o ograniczenie zużycia energii elektrycznej.
Nie można jednak normalnie funkcjonować, gdy fabryka pracuje dwa dni w tygodniu, a nocą ulice są ciemne. Wydaje się więc, że ten ruch Chińczyków jest przysłowiowym „strzałem w stopę”. Być może to posunięcie jest formą pokazu siły, gdy Zachód pod przywództwem Stanów Zjednoczonych, zwraca się przeciwko Chinom. Niestety, każda broń jest niebezpieczna nawet dla swojego właściciela.
Zewnętrzna niechęć i polityka surowcowa
W grudniu 2020 roku Joe Biden zapowiedział, że chce kontynuować politykę „odcinania Chińczyków”, którą zapoczątkował były prezydent USA Donald Trump. Prezydent elekt popiera Inicjatywę Zarządzania Zasobami Energetycznymi (ERGI), która ma zabezpieczyć łańcuchy dostaw metali ziem rzadkich, istotne z punktu widzenia transformacji. Państwa zaangażowane w ten projekt dzielą się doświadczeniami w górnictwie i wspierają wydobycie metali rzadkich, takich jak lit, miedź i kobalt. ERGI jest częścią strategii zmniejszenia globalnej zależności od surowców z Chin, które są wykorzystywane również w przemyśle zbrojeniowym. Ma ona uatrakcyjnić przemysł wydobywczy i otworzyć kraje na międzynarodowych inwestorów zainteresowanych ochroną środowiska i praw człowieka.
W 2020 roku Szwecja i Wielka Brytania zaostrzyły kontrolę chińskiej technologii 5G i nie chcą z niej korzystać po naciskach Waszyngtonu, który najwidoczniej obrał antychińską ścieżkę. Pytanie, czy Amerykanom rzeczywiście tak bardzo zależy na bezpieczeństwie wewnętrznym (nie tylko swoim, ale i całej Europy), czy może chcą zniechęcić potencjalnych klientów chińskiej marki.
Co dalej z umową Unia Europejska-Chiny?
W tym kontekście ciekawie prezentują się nieoficjalne informacje Polskiej Agencji Prasowej. Wynika z nich, że 27 grudnia wieczorem niemiecka prezydencja w Radzie UE przekazała krajom członkowskim, iż na poniedziałkowym spotkaniu ambasadorów w Brukseli pojawi się punkt dotyczący porozumienia inwestycyjnego UE-Chiny. Część krajów UE była tym zaskoczona, bo agendy spotkań ambasadorów w Brukseli są ustalane z wyprzedzeniem.
Polski ambasador przy UE Andrzej Sadoś powiedział cytowany przez PAP, że na spotkaniu Polska podkreśliła znaczenie kwestii geopolitycznych w rozmowach w sprawie umowy UE-Chiny. – Za trzy tygodnie prace rozpoczyna nowa administracja w USA. Stany Zjednoczone z uwagi na kwestie transatlantyckie, relacje z UE, rolę w stosunkach międzynarodowych są ważnym aktorem geopolitycznej sceny i porozumienie z Chinami powinno uwzględniać stosunki UE z USA – powiedział. – Przekazaliśmy również, że nie powinniśmy działać zbyt pospieszenie po siedmiu latach trudnych negocjacji. Tymczasem nagle taki punkt dodawany jest do agendy posiedzenia ambasadorów UE w Brukseli. To sytuacja niespotykana. W ostatnich dniach prezydencji niemieckiej mamy do czynienia z nagłym, nieuzasadnionym przyspieszeniem bardzo ważnej kwestii, która dotyczy relacji międzynarodowych. Dlatego zgłosiliśmy nasze wątpliwości wobec tej sytuacji – zaznaczył Sadoś.
Chiny nie ułatwiają sprawy
Sytuacji nie ułatwia fakt, że Państwo Środka ogranicza wolność informacji na temat koronawirusa. Po tym jak długo ukrywało informacje o pandemii, postanowiło skazać prawnika i dziennikarza Zhanga Zhana na cztery lata więzienia za „prowokowanie napięć” poprzez przekazywanie światu pierwszych informacji o nietypowej chorobie płuc rozprzestrzeniającej się w chińskim Wuhan. Tak czy inaczej, Chińczycy zrazili do siebie część świata i teraz przypominają Rosjan, którzy również nie cieszą się zaufaniem Europy. Kierunek azjatycki, delikatnie mówiąc, staje się mało popularny na Starym Kontynencie. I co najciekawsze, wszystko zaczęło się od oporu USA.
Czy Huawei pomaga Chinom prześladować Ujgurów? Reakcja w Europie