Josep Borrell na własnej skórze odczuł, że Rosjanie nie są zainteresowani dialogiem z Unią Europejską i skrupulatnie wykorzystają słabości zarówno jego samego, jak i Wspólnoty jako całości. Jego wizyta w Moskwie pokazała, że Unia Europejska nie potrafi dać jasnego sygnału w sprawie, o której głośno mówi, czyli wspierania społeczeństwa obywatelskiego – mówi prof. Agnieszka Legucka z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych w rozmowie z BiznesAlert.pl.
BiznesAlert.pl: Jak Rosjanie zareagowali na wizytę J. Borrrella w Moskwie? Czy decyzje o wydaleniu dyplomatów, i niezbyt przyjemna konferencja prasowa z Ławrowem były celowymi zabiegami ze strony Kremla?
Agnieszka Legucka: Rosjanie przygotowali się perfekcyjnie, w przeciwieństwie do szefa Komisji Europejskiej. Brutalnie wykorzystali europejską kulturę dialogu i potrzebę współpracy, aby zrealizować swoje cele w polityce wewnętrznej a także zagranicznej. Jeżeli chodzi o cele wewnętrzne to chodzi tutaj m.in. o sprawę Nawalnego. Przywoływano tutaj przykłady starć policji z demonstrantami na Zachodzie Europy, zestawiając to z zachowaniem rosyjskich służb porządkowych. Chciano pokazać Rosjanom, że Zachód nie jest w niczym lepszy od Rosji pod względem traktowania swoich obywateli. Chodziło tez o zdyskredytowanie samego Nawalnego w kontekście rosyjskiej szczepionki Sputnik V, który wcześniej krytykował tę szczepionkę. Rosyjskie środki masowego przekazu rozpoczęli „śledztwa” w sprawie Nawalnego, jego pobytu w Niemczech. Pojawiały się materiały pokazujące jak mieszkał w Berlinie itp. Wizyta Borrella pokazała, że UE nie potrafi postawić jasnego sygnału, w sprawie o której głośno mówi, czyli wspierania społeczeństwa obywatelskiego.
Mówimy o tej wizycie w dość negatywnym świetle. Czy jednak potrafi Pani powiedzieć, czy wniknęły z niej jakieś pozytywy?
Ja postrzegam tę wizytę z perspektywy dzisiejszej negatywnie, jednak jest też jeden duży pozytyw. To o czym ostrzegały Borrella władze m.in. polski, czy państw bałtyckich, sprawdziło się. Wcześniej, przeważała grupa państw, która mówiła, że z Rosją trzeba rozmawiać. Pozytywne jest to, że Borrell na własnej skórze odczuł, że Rosjanie nie są zainteresowani dialogiem z UE i że z całą skrupulatnością wykorzystają słabości zarówno jego samego, jak i Wspólnoty jako całości. Sądząc po przesłuchaniu Borrella w Parlamencie Europejskim można wywnioskować, że wstrząsnęło nim to co zobaczył. Pisał na swoich blogu, że Rosja nie jest zainteresowana dialogiem. Od tego czasu zaczął też mówić o sankcjach czego wcześniej bardzo unikał. Borrell podczas wizyty w Moskwie przekonał się, że z Rosją nie jest łatwo negocjować, a samymi dobrymi słowami nie uda się nigdy z nimi niczego ugrać. Patrząc z tej perspektywy, na pewno mógł postąpić inaczej. Albo odwołać swoją wizytę, dając za powód odwieszenie wyroku skazującego Aleksieja Nawalnego, albo pojechać do Moskwy z bardzo mocnym oświadczeniem. Tymczasem sam znalazł się w ogniu krytyki zarówno przez władze rosyjskie jak i rosyjskie media. Możliwe, że to upokorzenie będzie swego rodzaju zimnym prysznicem na głowy tych europejskich polityków, którzy za wszelką cenę chcą traktować Rosję jako państwo, które jest równe względem Zachodnich ideałów. Obecnie nawet ci politycy, którzy wcześniej mówili o współpracy z Rosją, dziś patrząc na wizytę Borrella mówią, że była ona błędna.
Wspomniała Pani o sankcjach. Minister spraw zagranicznych Rosji mówił, że jeżeli takowe zostaną nałożone na Rosję, to ona całkowicie zerwie relacje dyplomatyczne z UE. Czy to możliwe, czy jednak chodzi o podbijanie stawki przez Moskwę?
Ławrow wypowiedział to zdanie w obecności jednego z największych propagandysty Kremla czyli Sołowiowa. Zrobił to w charakterystyczny dla siebie sposób, mówiąc, że Rosja się nie podda presji zewnętrznej. Z kontekstu jego wypowiedzi wynikało, że Rosja jest gotowa zerwać stosunki z UE w momencie, kiedy sankcję zostaną wprowadzone. Tę wypowiedź szybko podchwyciły media zachodnioeuropejskie. Uważam, że Rosja tego nie zrobi z dwóch powodów. Po pierwsze wpływ na to ma ewentualny wydźwięk wewnętrzny. Gdyby zdecydowano się zerwać stosunki z UE ze względu na nakładane sankcję w sprawie Nawalnego to Kreml pokazałby, że Aleksiej Nawalny jest dla władzy wręcz najważniejszym problemem zarówno w relacjach zagranicznych jak i w samej polityce wewnętrznej. Taki ruch byłby bardzo źle postrzegany przez samych Rosjan, którzy, jak wynika z ostatnich badań niezależnego Centrum Lewady, opowiadają się za dialogiem z Zachodem. Drugim powodem, dla którego w moim odczuciu Rosjanie nie zerwą relacji z UE, jest sprawa projektu Nord Stream 2. To mogłoby doprowadzić do wbicia przez samych Rosjan gwoździa do trumny tej inwestycji. Najważniejszym argumentem zwolenników Nord Stream 2 jest to, że trzeba Rosję cywilizować poprzez ekonomię. W momencie, gdyby Rosja zerwała relacje z UE, to by pokazało fiasko tego podejścia, że przez bliskie relacje biznesowe, Rosja i Zachód mogą wspólnie rozwiązywać problemy. Ruch ten uciąłby wszystkie argumenty za dialogiem z Rosją, ponieważ to Rosja by zamknęła drzwi do tego dialogu. Na rynku wewnętrznym potrafiłaby wytłumaczyć swoje działanie, jednak na arenie UE na pewno utrudniłoby to działanie zwolennikom dialogu i politykom o prorosyjskiej postawie.
Rozmawiał Mariusz Marszałkowski
Sadoś: Bruksela zignorowała ostrzeżenia Polski przed moskiewską wizytą Borella