icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Pędziwol: Atom na koszt państwa w Czechach

 – Wbrew ubiegłorocznym ustaleniom nowe reaktory jądrowe w Czechach mają zostać sfinansowane w całości przez państwo – pisze Aureliusz M. Pędziwol, współpracownik BiznesAlert.pl.

Państwowy Urząd Bezpieczeństwa Jądrowego (SÚJB) wyraził zgodę na budowę dwóch nowych reaktorów w Dukovanach. Na razie jednak koncern energetyczny CEZ, do którego należą czeskie elektrownie atomowe, przymierza się do budowy jednego bloku.

Z formalnego punktu widzenia nic już nie stoi na przeszkodzie, by przejść do wyboru dostawcy technologii i rozpoczęcia inwestycji. „Nie zostały ujawnione żadne fakty, które by uniemożliwiały wydanie zezwolenia”, stwierdziła szefowa SÚJB Dana Drábová. „To jeden z bardzo ważnych kamieni milowych”, cieszył się dyrektor generalny CEZ Daniel Benesz. 

Urząd wyraził zgodę na budowę na terenie należącym do elektrownii jądrowej Dukovany dwóch nowych reaktorów wodnych ciśnieniowych o maksymalnej mocy zainstalowanej do 1200 MWe (megawatów mocy elektrycznej) każdy. Na razie jednak ma być budowany jeden blok, który – gdy zostanie podłączony do sieci – pokryje około jednej dziesiątej czeskiego zapotrzebowania na prąd. 

Atom to jedna trzecia czeskiej energii

Energia jądrowa ma obecnie niespełna 40-procentowy udział w czeskim miksie, na który składają się mniej więcej po połowie elektrownie Temelín i Dukovany. W Temelínie pracują dwa reaktory WWER 1000, każdy o mocy zainstalowanej 1055 MWe (łącznie 2110 MWe), które ruszyły w latach 2000 i 2002, w Dukovanach zaś cztery reaktory WWER 440 o mocy 510 MWe każdy (łącznie 2040 MWe) z połowy lat osiemdziesiątych XX wieku. 

W 2019 roku obie elektrownie dostarczyły 30,2 TWh energii elektrycznej, co stanowiło niemal połowę (47 procent) z 64,6 TWh wyprodukowanych przez CEZ. Albo też jedną trzecią (35 procent) z 87,0 TWh energii elektrycznej wyprodukowanej w Czechach. 

Ponieważ żywotność atomowych reaktorów wynosi 50 lat, wszystkie istniejące dziś bloki w Dukovanach będą musiały zostać definitywnie odłączone w latach 2035-37. Z tego powodu w 2015 roku czeski rząd uchwalił Narodowy Plan Rozwoju Energetyki Jądrowej, który przewiduje budowę po jednym do dwóch bloków w Dukovanach i w Temelinie. 

Ćwierć biliona koron

Przygotowanie niezbędnej dokumentacji – ponad dwustu opracowań, ekspertyz i analiz – zajęło pięć lat, a kolejny rok postępowanie administracyjne, które doprowadziło do zapalenia zielonego światła dla inwestycji. 

Równolegle toczyły się debaty, kto ma sfinansować budowę. Po latach oporu rząd ugiął się w ubiegłym roku pod naciskiem koncernu i postanowił, że CEZ pokryje jedynie 30 procent kosztów, a na resztę dostanie bardzo dogodny kredyt w wysokości 175 miliardów koron. Łącznie daje to równe ćwierć biliona koron (prawie 45 miliardów złotych) i odpowiada szacowanym na 6 miliardów euro (około 160 miliardów koron) kosztom budowy powiększonym o trzyprocentową inflację przez 16 lat budowy reaktora.

Chiny – raczej nie, Rosja – być może

Kolejny, bardzo gorący wątek atomowej debaty dotyczy kwestii wyboru głównego dostawcy technologii. Zbyt wielu ich na świecie nie ma. Według czeskich mediów przetargiem na nowy reaktor w Dukovanach interesuje się pięciu: Westinghouse (USA), EdF (Francja), KHNP (Korea Południowa), a także Rosatom (Rosja) i CGN (Chiny). 

Emocje wzbudzają ostatnie dwie firmy. Generalnie zakupowi rosyjskiej lub chińskiej technologii cały czas była przeciwna prawicowa opozycja. W grudniu zdominowany przez nią Senat wezwał nawet rząd, by wykluczył Rosatom i CGN z przetargu. W końcu po negocjacjach z opozycją wicepremier i minister przemysłu Karel Havlíczek powiedział w styczniu, że Chiny są nie do przyjęcia dla wszystkich stron i wykluczenie ich z przetargu uważa za bardzo prawdopodobne. Takiego stanowiska nie udało się już jednak wypracować wobec Rosji.

Jednocześnie Havliczek nie wykluczył, że wbrew ubiegłorocznym ustaleniom inwestycja może zostać sfinansowana w całości przez państwo, gdyby miała się okazać zbyt kosztowna dla CEZ.  I rzeczywiście tak się stanie. 10 marca pełnomocnik rządu do spraw energetyki jądrowej Jaroslav Míl powiedział, że dyskusję na ten temat zakończył premier Andrej Babisz decyzją, że budowa zostanie w stu procentach sfinansowana przez państwo, ponieważ nie udało się osiągnąć porozumienia. 

 – Wbrew ubiegłorocznym ustaleniom nowe reaktory jądrowe w Czechach mają zostać sfinansowane w całości przez państwo – pisze Aureliusz M. Pędziwol, współpracownik BiznesAlert.pl.

Państwowy Urząd Bezpieczeństwa Jądrowego (SÚJB) wyraził zgodę na budowę dwóch nowych reaktorów w Dukovanach. Na razie jednak koncern energetyczny CEZ, do którego należą czeskie elektrownie atomowe, przymierza się do budowy jednego bloku.

Z formalnego punktu widzenia nic już nie stoi na przeszkodzie, by przejść do wyboru dostawcy technologii i rozpoczęcia inwestycji. „Nie zostały ujawnione żadne fakty, które by uniemożliwiały wydanie zezwolenia”, stwierdziła szefowa SÚJB Dana Drábová. „To jeden z bardzo ważnych kamieni milowych”, cieszył się dyrektor generalny CEZ Daniel Benesz. 

Urząd wyraził zgodę na budowę na terenie należącym do elektrownii jądrowej Dukovany dwóch nowych reaktorów wodnych ciśnieniowych o maksymalnej mocy zainstalowanej do 1200 MWe (megawatów mocy elektrycznej) każdy. Na razie jednak ma być budowany jeden blok, który – gdy zostanie podłączony do sieci – pokryje około jednej dziesiątej czeskiego zapotrzebowania na prąd. 

Atom to jedna trzecia czeskiej energii

Energia jądrowa ma obecnie niespełna 40-procentowy udział w czeskim miksie, na który składają się mniej więcej po połowie elektrownie Temelín i Dukovany. W Temelínie pracują dwa reaktory WWER 1000, każdy o mocy zainstalowanej 1055 MWe (łącznie 2110 MWe), które ruszyły w latach 2000 i 2002, w Dukovanach zaś cztery reaktory WWER 440 o mocy 510 MWe każdy (łącznie 2040 MWe) z połowy lat osiemdziesiątych XX wieku. 

W 2019 roku obie elektrownie dostarczyły 30,2 TWh energii elektrycznej, co stanowiło niemal połowę (47 procent) z 64,6 TWh wyprodukowanych przez CEZ. Albo też jedną trzecią (35 procent) z 87,0 TWh energii elektrycznej wyprodukowanej w Czechach. 

Ponieważ żywotność atomowych reaktorów wynosi 50 lat, wszystkie istniejące dziś bloki w Dukovanach będą musiały zostać definitywnie odłączone w latach 2035-37. Z tego powodu w 2015 roku czeski rząd uchwalił Narodowy Plan Rozwoju Energetyki Jądrowej, który przewiduje budowę po jednym do dwóch bloków w Dukovanach i w Temelinie. 

Ćwierć biliona koron

Przygotowanie niezbędnej dokumentacji – ponad dwustu opracowań, ekspertyz i analiz – zajęło pięć lat, a kolejny rok postępowanie administracyjne, które doprowadziło do zapalenia zielonego światła dla inwestycji. 

Równolegle toczyły się debaty, kto ma sfinansować budowę. Po latach oporu rząd ugiął się w ubiegłym roku pod naciskiem koncernu i postanowił, że CEZ pokryje jedynie 30 procent kosztów, a na resztę dostanie bardzo dogodny kredyt w wysokości 175 miliardów koron. Łącznie daje to równe ćwierć biliona koron (prawie 45 miliardów złotych) i odpowiada szacowanym na 6 miliardów euro (około 160 miliardów koron) kosztom budowy powiększonym o trzyprocentową inflację przez 16 lat budowy reaktora.

Chiny – raczej nie, Rosja – być może

Kolejny, bardzo gorący wątek atomowej debaty dotyczy kwestii wyboru głównego dostawcy technologii. Zbyt wielu ich na świecie nie ma. Według czeskich mediów przetargiem na nowy reaktor w Dukovanach interesuje się pięciu: Westinghouse (USA), EdF (Francja), KHNP (Korea Południowa), a także Rosatom (Rosja) i CGN (Chiny). 

Emocje wzbudzają ostatnie dwie firmy. Generalnie zakupowi rosyjskiej lub chińskiej technologii cały czas była przeciwna prawicowa opozycja. W grudniu zdominowany przez nią Senat wezwał nawet rząd, by wykluczył Rosatom i CGN z przetargu. W końcu po negocjacjach z opozycją wicepremier i minister przemysłu Karel Havlíczek powiedział w styczniu, że Chiny są nie do przyjęcia dla wszystkich stron i wykluczenie ich z przetargu uważa za bardzo prawdopodobne. Takiego stanowiska nie udało się już jednak wypracować wobec Rosji.

Jednocześnie Havliczek nie wykluczył, że wbrew ubiegłorocznym ustaleniom inwestycja może zostać sfinansowana w całości przez państwo, gdyby miała się okazać zbyt kosztowna dla CEZ.  I rzeczywiście tak się stanie. 10 marca pełnomocnik rządu do spraw energetyki jądrowej Jaroslav Míl powiedział, że dyskusję na ten temat zakończył premier Andrej Babisz decyzją, że budowa zostanie w stu procentach sfinansowana przez państwo, ponieważ nie udało się osiągnąć porozumienia. 

Najnowsze artykuły