W ostatnich dniach na wojnie rosyjsko-ukraińskiej pojawił się nowy element – rosyjski minister obrony Siergiej Szojgu dzwonił do swoich zachodnich odpowiedników, ostrzegając ich, że Ukraina pracuje nad „brudną bombą”, czyli ładunkiem, który mógłby napromieniować duże połacie terenu bez wybuchu bomby jądrowej z prawdziwego zdarzenia. NATO i jego kraje członkowskie odpowiadają, że Rosja zazwyczaj oskarża innych o to, co sama planuje, więc „brudna bomba” może być prowokacją Kremla. Warto przyjrzeć się tej sprawie i podsumować komentarze o zintensyfikowaniu przez Rosję aktów terroryzmu w Ukrainie.
Spór o „brudną bombę”
Jak pisaliśmy powyżej, „brudna bomba” ma na celu skażenie radioaktywnością dużego obszaru, czyniąc go szkodliwym lub niezdatnym do zamieszkania dla tamtejszych mieszkańców, bez użycia wybuchu nuklearnego. Rosja zamierzała we wtorek podnieść na forum Rady Bezpieczeństwa ONZ zarzut, że Ukraina planuje użycie takowej broni i wezwał szefa ONZ Antonio Guterresa, by zrobił wszystko, co w jego mocy, aby „zapobiec tej ohydnej zbrodni”. – Będziemy traktować użycie „brudnej bomby” przez reżim kijowski jako akt terroryzmu nuklearnego – napisał ambasador Rosji w ONZ Wasilij Nebenzia w liście – widzianym przez Reutersa – do Guterresa i Rady Bezpieczeństwa. W niedzielę i poniedziałek rosyjski minister obrony dzwonił do swoich zachodnich odpowiedników, aby powiedzieć im, że Moskwa podejrzewa, iż Ukraina planuje użyć tak zwanej „brudnej bomby” z materiałem nuklearnym. Jest to prawdopodobnie odpowiedź na postępy wojsk ukraińskich w ramach kontrofensywy na terenie obwodu chersońskiego. W odpowiedzi na te zarzuty prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski oskarżył Rosję, że sama planuje taki atak na Ukrainę. Kraje zachodnie traktują zarzuty Rosji jako pretekst do eskalacji wojny, która trwa już od ośmiu miesięcy, a wojska rosyjskie znajdują się w coraz trudniejszej sytuacji. Rosja przekazała swoim odpowiednikom w Radzie Bezpieczeństwa ONZ, że poruszy tę kwestię podczas wtorkowego spotkania za zamkniętymi drzwiami.
Rosja oskarża Ukrainę o plan użycia „brudnej bomby”, więc Kijów zaprasza MAEA na kontrolę
Rząd Słowenii zareagował na informacje ministerstwa spraw zagranicznych Rosji, które oskarżyło Ukrainę o chęć użycia tzw. brudnej bomby. Jedno ze zdjęć, które wykorzystali Rosjanie, zostało zrobione kilkanaście lat temu i należy do słoweńskiej firmy. Na jednym ze zdjęć widać przezroczyste worki z materiałem radioaktywnym z napisem po słoweńsku „radioaktivno”. Pod zdjęciem opublikowano tabelę z izotopami promieniotwórczymi. Dzień po publikacji rzekomych dowodów, odpowiedział na to rząd słoweński. – Odpady radioaktywne w Słowenii są przechowywane bezpiecznie i znajdują się pod nadzorem. Nie są wykorzystywane do produkcji żadnych brudnych bomb – czytamy w komunikacie Słoweńców. Rząd Słowenii podał, że zdjęcie zostało wykonane w 2010 roku i należy do organizacji odpowiedzialnej za gospodarowanie odpadami promieniotwórczymi ARAO. – Zdjęcie było wykorzystane do profesjonalnych prezentacji ogólnej i zainteresowanej publiki jako materiał wyjaśniający. Zdjęcie przedstawia czujniki dymu, które są w powszechnym użyciu. Zawierają one źródło promieniotwórcze, ale żadne z tych wymienionych w tabeli pod zdjęciem – tłumaczą władze Słowenii.
Klęska mobilizacji
Karolina Szydywar-Grabowska, ekspertka z Akademii Marynarki Wojennej, w rozmowie z Biznesalert.pl skomentowała sprawę mobilizacji wojskowej w Rosji, tłumacząc dlaczego uważa, że jest to dowód na to, że wojna nie układa się po myśli Putina. – Myślę, że samo orędzie i wprowadzenie częściowej mobilizacji świadczy o tym, że ta wojna nie idzie po myśli Kremla. W historii Rosji XX i XXI wieku jest to trzecia ogłoszona mobilizacja. To pokazuje doniosłość wydarzenia i ruch w kierunku ratowania sytuacji na froncie. Rosyjscy eksperci wskazują, że decyzje Kremla mogły mocno ingerować w reformy kraju, dopóki, dopóty nie dotykały bezpośrednio przeciętnego obywatela. Decyzja o częściowej mobilizacji przekracza niepisaną granicę społecznej akceptacji, ponieważ nakazuje werbunek młodych mężczyzn: synów, mężów, ojców czy braci i wpływa na rozłąkę i skazuje na nieznany los tysiące ludzi. To doprowadziło do sytuacji, że obywatele w obawie wysłania na front próbują wszelkich sposobów na ominięcie służby wojskowej. Skok cen biletów lotniczych lub ich brak, tłumy na lotniskach, kolejki na przejściach granicznych potęgują obawy ludzi, których nie stać na wyjazd z kraju. Trzeba zaznaczyć, że możliwość wyjazdu jest przywilejem, gdyż w Rosji tylko 29 procent społeczeństwa posiada paszporty. Dodatkowo jak donosi rosyjski „Kommiersant” władze jednego z regionów mając świadomość, że często mężczyźni są jedynymi żywicielami rodziny, ogłosiły gratyfikację finansową wysokości 300 tysięcy rubli (nieco ponad 25 tysięcy złotych) dla rodzin wcielonych do wojska w ramach mobilizacji. Z drugiej strony dzień przed ogłoszeniem częściowej mobilizacji władze zaktualizowały kodeks karny i zaostrzyły prawo odnośnie kar za uniknięcie mobilizacji czy nie przedłużenie kontraktu. Możemy przypuszczać, że Kreml rozważał różne scenariusze rozwoju sytuacji i wziął pod uwagę potencjalne problemy niesubordynacji. Ogólny chaos i błędy w wystawianych kartach mobilizacyjnych powodują również sprzeciw państwowych koncernów. Powoływanie pracowników spółek, które są odpowiedzialne za funkcjonowanie rosyjskiej gospodarki jest przysłowiowym „strzałem w kolano”. Słyszymy o listach powołań dla pilotów krajowych linii lotniczych czy pracowników kołchozów, gdzie aktualnie odbywają się zbiory plonów. W tym drugim przypadku jest to najważniejszy okres w roku i niedobór pracowników może zrodzić duże konsekwencje – mówiła Karolina Szydywar-Grabowska.
Ataki na infrastrukturę energetyczną
Nie należy też zapominać, że w dalszym ciągu nie ustają rosyjskie ataki rakietowe na ukraińską infrastrukturę energetyczną, co w zamyśle ma złamać opór Ukraińców, kiedy aura będzie coraz chłodniejsza. Pisał o tym redaktor BiznesAlert.pl Mariusz Marszałkowski: – O ile na wschodzie Ukrainy ludzie mają świadomość niebezpieczeństwa, na zachodnich rubieżach naszego wschodniego sąsiada, czy w Kijowie, ludzie niesłyszący codziennie ostrzałów i przelotów samolotów bombardujących miasta i wsie zapominają o trwającej gehennie i chcą żyć „normalnie”. Rosjanie, którzy nie odnoszą sukcesów na froncie i mają ogromne trudności z dostępem do ludzi oraz sprzętu, uznali, że najłatwiej będzie wygrać im wojnę dzięki nadchodzącej zimie. Z jednej strony Zachód coraz mocniej doświadcza kryzysu energetycznego. Ceny gazu, ropy, węgla, ale i energii elektrycznej sięgają historycznych rekordów. Wiele gospodarek jeszcze w pełni nie podniosło się po szalejącej pandemii koronawirusa. Rośnie bezrobocie, społeczeństwa ubożeją. Rośnie gniew i frustracja, a my wciąż nie mamy nawet pełnej jesieni z jej niskimi temperaturami. Europejczycy, pozbawieni ciepła w domach, mają być kluczem do sukcesu strategicznego Rosji – wstrzymania lub zmniejszenia pomocy wojskowej, materialnej, finansowej i politycznej na rzecz Ukraińców. Brak wsparcia, przy rosyjskiej mobilizacji i swego rodzaju pauzie strategicznej, może doprowadzić do klęski Ukrainy. Czy Putin liczy się z wysoką ceną ewentualnego sukcesu? Wygląda na to, że kilkadziesiąt tysięcy zabitych żołnierzy, tysiące kalek i ogromne straty finansowe nie mają znaczenia w oczach reżimu kremlowskiego – pisał Mariusz Marszałkowski.
Marszałkowski: Zachód powinien ułożyć rosyjskiego niedźwiedzia do snu zimowego
– Najbliższe miesiące okażą się kluczowe dla dalszych losów tej ośmioletniej wojny. Ukraińcy pokazali, że zapału do obrony ojczyzny im nie brakuje. Tymczasem Rosjanie posuwają się do coraz bardziej absurdalnych teorii. Od planowanych ataków chemicznych i biologicznych pochodzących ze wspólnych, ukraińsko amerykańskich laboratoriów, po plan wysadzenia tamy wodnej na zbiorniku Kachowskim, aż do ostrzegania świata przed użyciem „brudnej bomby”, czyli bomby atomowej „domowej roboty”. To wszystko pokazuje, że realny plan Rosji dzisiaj polega jedynie na straszeniu i atakowaniu cywilów oraz obiektów energetycznych. Zachód musi wytrwać w pomocy Ukrainie. Sprzymierzanie się Rosji z Iranem pokazuje, że świat, który chcieliśmy widzieć przed 24 lutego odszedł w zapomnienie. Dziś pozostaje nam jedynie ujarzmić „niedźwiedzia” i doprowadzić do tego, aby zapadł w sen zimowy. Najlepiej – wieczny – podsumował redaktor BiznesAlert.pl.