Kilian: Da się walczyć z kryzysem nie zabijając rynku energii

3 listopada 2022, 09:00 Energetyka

– Dochody ze sprzedaży uprawnień CO2, którymi dysponuje rząd powinno się zminimalizować wpływ emisji na cenę energii dla odbiorców końcowych. Jeżeli to by nie wystarczyło, to należałoby obniżyć taryfę dystrybucyjną na określony czas. Wszystkie te działania powinny być kierowane do jak największej liczby odbiorców i obowiązywać nie dłużej niż to konieczne – pisze Krzysztof Kilian, były prezes Polskiej Grupy Energetycznej.

Komin w Elektrowni Kozienice. Fot.: Bartłomiej Sawicki/BiznesAlert.pl
Komin w Elektrowni Kozienice. Fot.: Bartłomiej Sawicki/BiznesAlert.pl

Cała Europa zastanawia się nad złagodzeniem rosnących cen energii elektrycznej. Rynek europejski jest zorganizowany w ten sposób, że to koszt krańcowy paliwa decyduje o wyznaczeniu ceny MWh na rynku. Porównujemy koszt paliwa niezbędny do wytworzenia 1 MWh energii elektrycznej niezależnie od użytej technologii. System ten -„merit order”- zapewniał zarządzanie rynkiem energii a jednocześnie pokazywał najbardziej efektywne sposoby wytwarzania. Zarządzający, czyli w polskim przypadku Polskie Sieci Elektroenergetyczne, mógł optymalizować zachowania producentów energii dopuszczając do produkcji źródła o najtańszym koszcie wytworzenia. System ten działa tylko wtedy, kiedy na rynku wszyscy przestrzegają zasad współpracy. To zostało naruszone przez rosnące ceny gazu w zeszłym roku, a w końcu zdestabilizowane przez napaść Rosji na Ukrainę.

Gaz, dostarczany przez Rosję do Unii Europejskiej, będący paliwem z dużym udziałem w rynku w wielu krajach wywrócił ceny do góry nogami. Rynek przestał być obliczalny, stał się chaotyczny i emocjonalny. Poszczególne kraje w Unii Europejskiej już od marca 2022 roku zaczęły poszukiwać rozwiązań mogących złagodzić wysyp wysokich cen energii. Najlepszym przykładem jest Hiszpania z Portugalią, które już w maju zaproponowały rozwiązanie, które miało na celu odłączenie ceny gazu jako tego najdroższego paliwa wpływającego na cały rynek. Komisja Europejska w uproszczeniu zgodziła się na to rozwiązanie, mające obowiązywać do końca maja 2023 roku. Wiązało się to oczywiście z wyrażeniem zgody na pomoc publiczną, która w tym przypadku została skalkulowana na ok 8,4 mld euro. Inne kraje przedstawiły wiele różnych rozwiązań mających na celu złagodzenie skutków wysokich cen energii.

Polski rząd dopiero po wakacjach zorientował się, że to również będzie dotyczyło polskiego rynku. Zaproponowano rozwiązania takie bardzo swojskie, czyli de facto zlikwidowano rynek energii elektrycznej budowany przez ostatnie 30 lat. Przede wszystkim zmieniono Rozporządzenie o rynku bilansowym, ustalając ręcznie cenę wyjściową energii. Jak ustalimy ręcznie cenę MWh, to i na giełdzie będzie taniej. Ale to nie wystarczyło, bo z taką giełdą to nigdy nie wiadomo jak się zachowa, toteż zlikwidowano obligo giełdowe. To już tylko krok do odtworzenia Centralnej Dyspozycji Mocy. A teraz jeszcze słyszymy, że PGE zbuduje własną platformę do handlu energią elektryczną.

W związku z tym, czy Polskie Sieci Elektroenergetyczne są jeszcze do czegoś potrzebne, no może jedynie do budowy sieci wysokiego napięcia? Czy to znaczy, że PGE będzie produkowała energię jedynie dla swoich klientów? Jak będzie skonstruowany rynek dla innych graczy? Czy zarządzanie produkcją energii przeniesie się do Ministerstwa Aktywów Państwowych. Jak to wpłynie na plany PGE i całej energetyki na inwestycje, które wg ministra aktywów państwowych Jacka Sasina mają przebudować całą naszą gospodarkę. Jak zbudować business plan, jakimi narzędziami, jak pozyskać finansowanie? Tym politycy, którzy nami rządzą nie zaprzątają sobie głowy. Wracając na chwilę do konstrukcji rynku energii elektrycznej w Unii, to został on zbudowany na czasy stabilne. Wszędzie gdzie są gospodarki rynkowe, ta konstrukcja się sprawdzała. Niestety nie sprostał on zawirowaniom i turbulencjom, które przetoczyły się prze Europę. I tak się właśnie dzieje teraz.

Trwa dyskusja w UE jak przebudować, czy też zbudować nowy system, za pomocą którego można by organizować rynek. Pierwsze ruchy interwencyjne związane są z ustaleniem górnej ceny na 180 euro za MWh, oszczędzanie energii oraz sugestia związana z ewentualnym podatkiem od nadzwyczajnych zysków. Ale to są tylko ramy w postaci dyrektywy dla członków Unii, bo każdy kraj ma swoją specyfikę. Nie możliwości zbudowania jednolitej strategii dla całej Unii Europejskiej. W Polsce, tak jak w Unii potrzebna są działania, które ustabilizują rynek i zmniejszą obciążenia dla gospodarstw domowych i biznesu. Mamy wyjątkową sytuację jako kraj, ponieważ tylko my mamy tyle węgla w systemie energetycznym i to naszego węgla. I właśnie teraz powinniśmy to wykorzystać.

Cena krańcowa powinna być uzależniona ceny polskiego węgla z pominięciem tej niewielkiej części sprowadzanego paliwa z zagranicy. Jednocześnie dochody ze sprzedaży uprawnień CO2, którymi dysponuje rząd powinno się zminimalizować wpływ CO2 na cenę energii dla odbiorców końcowych. Jeżeli to by nie wystarczyło, to należałoby obniżyć taryfę dystrybucyjną na określony czas. Wszystkie te działania powinny być kierowane do jak największej liczby odbiorców i obowiązywać nie dłużej niż to konieczne. W tym przypadku koniec maja 2023 roku powinien być umowną granicą obowiązywania takiego rozwiązania. Jeżeli okaże się, że te działania były skuteczne i możemy wrócić do wolnego rynku, to powinniśmy to jak najszybciej zrobić. Wszelkie interwencje, również te konieczne są finansowane z naszych danin i podatków. Ta próba interwencji będzie pierwszą na tak duża skalę, nie wiemy czy ostatnią?

Polska Grupa Energetyczna stworzy własną platformę do handlu energią