– Rozpoczynający się właśnie w Egipcie COP27 będzie pierwszy dużym wydarzeniem międzynarodowym od agresji Rosji na Ukrainę. Będzie to spotkanie raczej sondowania się wzajemnego, a nie decyzji – pisze Michał Kurtyka, doradca prezydenta COP27, przewodniczący COP24 i były minister klimatu RP.
Nie spodziewam się sukcesów w rodzaju uzgodnienia wzniosłych celów. Zresztą od dawna uważam, że dyskusje należy skoncentrować nie na kolejnych celach, ale metodach i szukaniu optymalnych rozwiązań technologicznych dla wdrażania tych już uzgodnionych. Musi to być realizowane w duchu sprawiedliwej i solidarnej transformacji. Zwłaszcza teraz jest to niezbędne. Jesteśmy świadkami rozpadu znanej nam rzeczywistości. Widać budzenie się nowych aspiracji zarówno na Bliskim Wschodzie, ale też choćby w Azji Południowo-Wschodniej. COP27 i odbywające się równolegle spotkanie G20 w Indonezji, zdominuje wyrażanie tych nowych aspiracji. Wszyscy widzimy, że wkraczamy w epokę chaosu, i jesteśmy daleko od możliwości spekulacji co z niej się wyłoni. Pewne jest jedno – dla świata zachodniego zmieni się wiele.
Kraje rozwijające się obserwują tę przebudowę świata i budzenie się nowych ośrodków z poczuciem pozostawienia samych sobie. Zachód nie ogląda się na nie kształtując politykę energetyczną i klimatyczną. Skupił się na pozyskiwaniu surowców, jak LNG, i wręcz podkupowaniu ich, przez co zamiast do nich, trafiły do Europy. Europejczycy są oskarżani o hipokryzję klimatyczną i te zarzuty prawdopodobnie odbiją się echem w Sharm-el-Sheikh.
Kryzys energetyczny kontynentu po rosyjskiej inwazji na Ukrainę przekreślił w dużym stopniu cele postawione na COP26. Obecna sytuacja powinna dać Europie bardziej realistyczny obraz tego, jak długo gaz i inne węglowodory będą utrzymywały się w jej systemie energetycznym. Ale też postawić diagnozę dotyczącą uniezależniania się i wzmacniania bezpieczeństwa.
Czy w tej sytuacji Europa zdoła odbudować mocno nadszarpniętą wiarygodność jako lidera zmian? Kontynent musi pogodzić krótkoterminowe wysiłki na rzecz pozyskiwania węglowodorów z nowych kierunków z długoterminowymi ambicjami klimatycznym. Oprócz krótkoterminowych potrzeb grzewczych i przemysłowych, gaz jest nadal potrzebny wielu państwom członkowskim UE, aby zrezygnować z węgla, oleju opałowego itp.
Zielona taksonomia UE dostrzega to umożliwiając oznaczanie inwestycji gazowych jako „zrównoważone” pod pewnymi warunkami. Zwłaszcza jeśli wypierają one bardziej zanieczyszczające paliwa i przestrzegają one norm emisji. W obu przypadkach odpowiedzialne wykorzystanie gazu może zmniejszyć ogólną emisje w Europie, dlatego Unia Europejska powinna dążyć do stopniowego podnoszenia standardów.
Jestem przekonany, że odejście od gazu rosyjskiego może również przyczynić się do obniżenia emisji w Europie. Gaz jest „paliwem pomostowym”, ale Europa wykaże wiarygodność klimatyczną tylko wtedy, gdy wskaże, że ten most gdzieś się kończy. Wykorzystanie wychwytywania gazu i dwutlenku węgla do produkcji niebieskiego wodoru może przyczynić się do wykorzystania tego niskoemisyjnego paliwa w sektorach energochlonnych, takich jak produkcja stali i nawozów. Patrząc na kierunki rozwoju, z dużym prawdopodobieństwem zielony wodór wyprzedzi w przyszłości wodór niebieski. Odnawialne źródła energii będą coraz skuteczniej konkurować z gazem w tym obszarze. Tym bardziej niezbędne jest przygotowanie pasa startowego dla zielonego wodoru, stworzenie niezbędnej infrastruktury i dalszy łańcuch dostaw.
Europa musi spojrzeć na obecny kryzys energetyczny jak na impuls do wdrażania odnawialnych źródeł energii na dużą skalę. Plan REPowerEU Komisji tworzy uproszczony system wydawania zezwoleń, jednocześnie wykorzystując szereg istniejących unijnych mechanizmów finansowania, aby osiągnąć cel w zakresie zdolności odnawialnych do 2030 r. o 15 procent wyższy niż przewidywany przez Fit for 55. Należy to wykorzystać.
Państwa europejskie muszą podwoić swoje cele w zakresie czystej energii, zapewniając, że dekarbonizacja i odrzucenie rosyjskich węglowodorów, jako długofalowa strategia bezpieczeństwa energetycznego, nie zostanie zaniedbywana w pośpiechu związanym z importem nowego gazu. Mądrze byłoby również, aby państwa europejskie nie podważały swojej wiarygodności klimatycznej przez nierozważne wycofywanie się z energii jądrowej, co kładzie dodatkowy i niepotrzebny nacisk na systemy energetyczne i zwiększa zapotrzebowanie na energię z paliw kopalnych.
Zmniejszenie zużycia gazu w Europie będzie kluczem do naprawy relacji pomiędzy światem rozwiniętym a rozwijającym się. Z dużym prawdopodobieństwem umowy podpisane i podpisywane obecnie, w przyszłości przekroczą popyt. W miarę możliwości Europa powinna – podobnie jak zrobiła to dla niej w tym roku Japonia – przekierować nadwyżki ładunków do krajów rozwijających się. Wsparłaby w ten sposób ich przejście z węgla, które z powodu napiętego globalnego rynku LNG, zostało opóźnione w Azji Południowej i Południowo-Wschodniej. Kontrolowanie przyszłych przepływów LNG pozwoli również Europie na określenie warunków wykorzystania gazu w podobny sposób do potencjalnych inwestycji gazowych.
Niezbędna będzie współpraca transatlantycka w celu pogodzenia krótkoterminowej koncentracji na gazie z szerszymi celami klimatycznymi. Stany Zjednoczone są również sygnatariuszem zobowiązania do zakończenia finansowania paliw kopalnych za granicą i muszą pogodzić to stanowisko z rzucającą się w oczy dyplomacją energetyczną na rzecz dostarczania większych ilości gazu – zwłaszcza LNG – Europie. Wskrzeszenie inicjatywy G7 Build Back Better World, jako globalnej inicjatywy infrastrukturalnej ukierunkowanej na klimat, może pomóc w koordynowaniu wysiłków transatlantyckich na rzecz zaangażowania rozwijającego się świata w pragmatyczne rozwiązania tematu zrównoważonego rozwoju energetycznego.
Jak już powiedziałem: w Sharm-el-Sheikh należy spodziewać się surowego powitania Unii Europejskiej i jej najbliższych sojuszników. Europejscy decydenci powinni przybyć na COP27 ze zdrową dawką pokory, przygotowaną do naprawy napięć z partnerami z krajów rozwijających się. Tylko bardziej produktywnie angażując się w rozwój energetyki i podwajając europejską agendę klimatyczną z dodatkowym poczuciem realizmu, Europa może oczekiwać lepszej pozycji na COP28, który odbędzie się na Bliskim Wschodzie.