icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Kędzierski: Zieloni odpuścili węgiel, więc nie mogą już odpuścić atomu

Spory wokół odkrywki w niemieckim Lützerath podważają wiarygodność koalicyjnej partii Zielonych. – Zieloni mogą utwardzić stanowisko w wielu sprawach. Będą chcieli się znowu czymś pochwalić w innym obszarze polityki. Niewykonalne byłoby przedłużenie funkcjonowania elektrowni jądrowych, bo Zieloni wiedzą, że nie mogą już przekroczyć żadnej czerwonej linii – uważa Michał Kędzierski z Ośrodka Studiów Wschodnich.

Ekspert tłumaczy istotę sporu – Należy wiązać to, co dzieje się obecnie, z porozumieniem z października zeszłego roku między RWE będącego operatorem Kopalni Garzweiler oraz pobliskich elektrowni węgla brunatnego a władzami federalnymi (zielonym wicekanclerzem Robertem Habeckiem) i landowymi (również zieloną minister gospodarki Nadrenii Północnej-Westfalii Moną Neubaur). Polegało ono na tym, że RWE do 2024 r. będzie używać więcej mocy elektrowni na węgiel brunatny. To glejt polityczny Zielonych na palenie węglem i poszerzenie kopalni o miejscowość Lützerath, gdzie od 2021 roku trwały protesty aktywistów. W zamian RWE ma przyspieszyć o 8 lat wygaszenie tych elektrowni w Zagłębiu Nadreńskim, czyli z 2038 do 2030 roku. – mówi.

– Zieloni przedstawili to osiągnięcie jako wielki sukces. Odejście od węgla do 2030 roku było jednym z głównych postulatów tej formacji w wyborach  do Bundestagu w 2021 roku oraz landowych w 2022 roku. Partia nie doceniła jednak zapału aktywistów, którzy do tej pory szli ramię w ramię z Zielonymi. Oni zostali na starych barykadach i nie przyjęli zawartego przez polityków kompromisu. Nie chcą przymykać oczu na większe użycie węgla. Uważają, że Zieloni się sprzedali i zdradzili.

Zieloni przez lata wykorzystywali organizacje ekologiczne i aktywistów do propagowania swoich postulatów. – tłumaczy Kędzierski. Protesty aktywistów gromadziły nieraz setki tysięcy Niemców . W czasach opozycji ich radykalne postulaty były Zielonym na rękę, ale teraz, po przejęciu władzy, stanowią poważny problem. Zieloni obawiają się, że Lützerath może stać się negatywnym symbolem, uderzającym w ich wiarygodność w najczulszym punkcie, bo ta partia jest kojarzona głównie z polityką klimatyczną i transformacją energetyczną. Takim symbolem dla kojarzonej z polityką społeczną SPD w czasach kanclerza Schrödera stał się program Agenda 2010, a zwłaszcza ograniczenie zakresu przywilejów socjalnych, które uderzyło w elektorat socjaldemokratów. Zapłacili za to cenę polityczną w postaci długotrwałego spadku z ponad 30 do kilkunastu procent w sondażach poparcia. Zieloni obawiają się tego samego.

To oznacza, że Zieloni dla utrzymania wiarygodności mogą utwardzić stanowisko na innych polach. Będą chcieli się znowu czymś pochwalić w innym obszarze polityki energetycznej. Niewykonalne byłoby dla nich na przykład kolejne przedłużenie funkcjonowania elektrowni jądrowych, bo Zieloni wiedzą, że nie mogą już przekroczyć żadnej czerwonej linii.

Według analityka OSW trend negatywny może ewentualnie pojawić się w dłuższej perspektywie. – Nie widać póki co odwrotu od Zielonych w sondażach. Ostatni z nich pokazał nieistotną zmianę w dół o jeden procent. Ewentualny trend może się ujawnić w dłuższym okresie. Sondaże pokazują, że Niemcy są dalece podzieleni w sprawie Lützerath, ale i prezentują niespójne stanowisko. Większość jest przeciwko zwiększaniu wydobycia węgla brunatnego, a z drugiej popiera zwiększone wykorzystywanie elektrowni węglowych w czasie kryzysu. Aktywiści prowadzą zaś obecnie liczne działania skierowane przeciwko Zielonym i mogą oddziaływać na ich pozycję w dłuższym okresie. Odejście od partii części aktywistów klimatycznych może przykładowo wzmocnić w przyszłych wyborach alternatywne, bardziej radykalne i dotychczas niszowe ugrupowanie – tzw. listę klimatyczną. – dodaje.

Opracowali Wojciech Jakóbik i Mariusz Marszałkowski

Meyer-Antz: Niemcy zarabiają na węglu by inwestować w OZE, ale cierpią ludzie (ROZMOWA)

Spory wokół odkrywki w niemieckim Lützerath podważają wiarygodność koalicyjnej partii Zielonych. – Zieloni mogą utwardzić stanowisko w wielu sprawach. Będą chcieli się znowu czymś pochwalić w innym obszarze polityki. Niewykonalne byłoby przedłużenie funkcjonowania elektrowni jądrowych, bo Zieloni wiedzą, że nie mogą już przekroczyć żadnej czerwonej linii – uważa Michał Kędzierski z Ośrodka Studiów Wschodnich.

Ekspert tłumaczy istotę sporu – Należy wiązać to, co dzieje się obecnie, z porozumieniem z października zeszłego roku między RWE będącego operatorem Kopalni Garzweiler oraz pobliskich elektrowni węgla brunatnego a władzami federalnymi (zielonym wicekanclerzem Robertem Habeckiem) i landowymi (również zieloną minister gospodarki Nadrenii Północnej-Westfalii Moną Neubaur). Polegało ono na tym, że RWE do 2024 r. będzie używać więcej mocy elektrowni na węgiel brunatny. To glejt polityczny Zielonych na palenie węglem i poszerzenie kopalni o miejscowość Lützerath, gdzie od 2021 roku trwały protesty aktywistów. W zamian RWE ma przyspieszyć o 8 lat wygaszenie tych elektrowni w Zagłębiu Nadreńskim, czyli z 2038 do 2030 roku. – mówi.

– Zieloni przedstawili to osiągnięcie jako wielki sukces. Odejście od węgla do 2030 roku było jednym z głównych postulatów tej formacji w wyborach  do Bundestagu w 2021 roku oraz landowych w 2022 roku. Partia nie doceniła jednak zapału aktywistów, którzy do tej pory szli ramię w ramię z Zielonymi. Oni zostali na starych barykadach i nie przyjęli zawartego przez polityków kompromisu. Nie chcą przymykać oczu na większe użycie węgla. Uważają, że Zieloni się sprzedali i zdradzili.

Zieloni przez lata wykorzystywali organizacje ekologiczne i aktywistów do propagowania swoich postulatów. – tłumaczy Kędzierski. Protesty aktywistów gromadziły nieraz setki tysięcy Niemców . W czasach opozycji ich radykalne postulaty były Zielonym na rękę, ale teraz, po przejęciu władzy, stanowią poważny problem. Zieloni obawiają się, że Lützerath może stać się negatywnym symbolem, uderzającym w ich wiarygodność w najczulszym punkcie, bo ta partia jest kojarzona głównie z polityką klimatyczną i transformacją energetyczną. Takim symbolem dla kojarzonej z polityką społeczną SPD w czasach kanclerza Schrödera stał się program Agenda 2010, a zwłaszcza ograniczenie zakresu przywilejów socjalnych, które uderzyło w elektorat socjaldemokratów. Zapłacili za to cenę polityczną w postaci długotrwałego spadku z ponad 30 do kilkunastu procent w sondażach poparcia. Zieloni obawiają się tego samego.

To oznacza, że Zieloni dla utrzymania wiarygodności mogą utwardzić stanowisko na innych polach. Będą chcieli się znowu czymś pochwalić w innym obszarze polityki energetycznej. Niewykonalne byłoby dla nich na przykład kolejne przedłużenie funkcjonowania elektrowni jądrowych, bo Zieloni wiedzą, że nie mogą już przekroczyć żadnej czerwonej linii.

Według analityka OSW trend negatywny może ewentualnie pojawić się w dłuższej perspektywie. – Nie widać póki co odwrotu od Zielonych w sondażach. Ostatni z nich pokazał nieistotną zmianę w dół o jeden procent. Ewentualny trend może się ujawnić w dłuższym okresie. Sondaże pokazują, że Niemcy są dalece podzieleni w sprawie Lützerath, ale i prezentują niespójne stanowisko. Większość jest przeciwko zwiększaniu wydobycia węgla brunatnego, a z drugiej popiera zwiększone wykorzystywanie elektrowni węglowych w czasie kryzysu. Aktywiści prowadzą zaś obecnie liczne działania skierowane przeciwko Zielonym i mogą oddziaływać na ich pozycję w dłuższym okresie. Odejście od partii części aktywistów klimatycznych może przykładowo wzmocnić w przyszłych wyborach alternatywne, bardziej radykalne i dotychczas niszowe ugrupowanie – tzw. listę klimatyczną. – dodaje.

Opracowali Wojciech Jakóbik i Mariusz Marszałkowski

Meyer-Antz: Niemcy zarabiają na węglu by inwestować w OZE, ale cierpią ludzie (ROZMOWA)

Najnowsze artykuły