KOMENTARZ
Adam Czyżewski
Główny Ekonomista PKN Orlen
Unia rozwija się poprzez kryzysy – wpisanie tego sloganu do wyszukiwarki daje około 20 milionów wyników, odnoszących się do Unii Europejskiej. I wcale nie trzeba precyzować, o jaką unię chodzi. Natomiast hasła dotyczące wizji rozwoju Unii Europejskiej, testowane w różnych konfiguracjach, przynoszą nie więcej niż 500 tysięcy wyników. Jest to kilkakrotnie mniej, niż w przypadku wizji rozwoju Stanów Zjednoczonych (1 700 tysięcy wyników).
Slogany zawierają powszechnie znane prawdy lub poglądy. Kryzysy bolą tu i teraz, a ich przezwyciężenie wymaga natychmiastowych działań, podejmowanych zwykle w trybie awaryjnym, od których oczekuje się rychłej poprawy sytuacji. Rozwój natomiast jest procesem rozłożonym na lata i dekady, a długi horyzont nie skłania do takiego wysiłku, jaki wymuszają sytuacje kryzysowe. Co więcej, teoria neoklasyczna podpowiada, że rozwój nie wymaga żadnych specjalnych działań polityki gospodarczej, bo siłą napędową są dostosowania wymuszone przez sytuacje kryzysowe. Skoro rozwój od kryzysu do kryzysu jest ogólną prawidłowością gospodarczą, a nie szczególną przypadłością Unii Europejskiej, to w czym tkwi problem?
Problemem jest to, że Unia Europejska bardziej kojarzy się z kryzysem, niż wizją następującego po nim rozwoju. Rzeczywiście Unia Europejska nadal zmaga się ze skutkami globalnego kryzysu finansowego, który obnażył jej słabości strukturalne, związane z nadmiernym zadłużeniem wielu krajów członkowskich, starzeniem się społeczeństwa oraz wysokimi kosztami energii na tle konkurencyjnych gospodarek. Powrót na ścieżkę wzrostu gospodarczego wiedzie poprzez reformy gospodarcze, których ciężar w niejednakowym stopniu dotyka społeczeństw poszczególnych krajów członkowskich, wystawiając na próbę integralność całej Unii Europejskiej.
Skomplikowana sytuacja europejskiego sektora energetycznego jest wynikiem wielu lat traktowania energetyki, jako sfery wyłącznie w gestii poszczególnych państw. W połączeniu z prowadzoną równolegle polityką klimatyczną na poziomie UE powstało regulacyjne zapętlenie, które trudno będzie rozwikłać: wspólnotowe cele klimatyczne tworzą ramy dla krajowych polityk energetycznych, co mechanicznie nadało prymat tym pierwszym, kosztem cen energii w państwach UE. Równocześnie obecna struktura europejskiego sektora energetycznego wciąż oddaje w dużej mierze podziały sprzed 2004 roku, gdy duża grupa państw postkomunistycznych, przez długie lata zależnych od b. ZSRR, dołączyła do Unii.
Idea europejskiej unii gospodarczej, którą w marcu 2015 r. Komisja Europejska rozpisała w postaci propozycji konkretnych celów i działań, ma szansę wreszcie włączyć energetykę, należącą do strategicznych sektorów gospodarki, w proces integracji. Dziś chodzi o odzyskanie konkurencyjności przez gospodarkę europejską, o renesans europejskiego przemysłu.
Realizacja tego potencjalnie wielkiego projektu, jakim jest Europejska Unia Energetyczna, może zostać zablokowana przez narodowe egoizmy. Zagrożenie takie istnieje, bo tzw. stare kraje UE działania, które zapewniają im bezpieczeństwo ciągłości dostaw energii, a przede wszystkim gazu ziemnego po rozsądnej cenie mają już za sobą. To co robią (rozbudowa wewnętrznego rynku energii oraz budowa gospodarki niskoemisyjnej) to działania o horyzoncie średnio – i długookresowym: efekty ich dzisiejszych decyzji zmaterializują się po zakończeniu cykli inwestycyjnych, czyli po wielu latach. Tymczasem Europa Środkowo- Wschodnia już teraz potrzebuje działań poprawiających bezpieczeństwo.
Pomocnym podejściem, które może pomóc w ograniczeniu grożących konfliktów wokół EUE jest podział niezbędnych dostosowań na trzy horyzonty – krótko, średnio i długoterminowy. W zależności od czasu, który musi upłynąć od podjęcia decyzji do pojawienia się jej skutków, oraz selektywne podejście do zadań, uwzględniające różnice w hierarchii celów unii energetycznej między krajami członkowskimi. Trzeba adresować pełne spektrum działań, ale nie z tą samą intensywnością we wszystkich krajach, biorąc pod uwagę stan rozwoju sektora energii, jego ekspozycję na ryzyko oraz elastyczność zmiany.
W horyzoncie krótkim, w ramach dostępnej infrastruktury, można poprawić poczucie bezpieczeństwa energetycznego w tych krajach, które są najbardziej eksponowane na ryzyko przerw w dostawach energii (głownie gazu), wprowadzając jednolite standardy i zasady do oceny bezpieczeństwa dostaw oraz koordynację działań na rzecz bezpieczeństwa dostaw na poziomie regionalnym. Czy te działania są niezbędne? Zdaniem krajów, które już ten problem rozwiązały, jest to niepotrzebny krok wstecz, bo problemy te rozwiąże wspólny rynek. Ale czy można budować wspólny rynek energii w warunkach diametralnie różnej ekspozycji na bieżące ryzyko przerw w dostawach? Będzie trudno, jeśli nie wyrówna się pola gry poprzez wspólnotowe decyzje, przynoszące szybką poprawę warunków bezpieczeństwa dostaw gazu w krajach Europy Środkowej i Wschodniej, nim pojawią się efekty jednolitego rynku, który w tych krajach jest wciąż w budowie.
Rozwój jednolitego rynku energii, poprawa efektywności energetycznej i budowa gospodarki niskoemisyjnej to cele, których osiągnięcie jest związane z inwestycjami w budowę infrastruktury oraz dostępne technologie. Podjęte dziś działania w tych obszarach przyniosą efekty dopiero po pewnym czasie, zależnym od długości cykli inwestycyjnych. W przypadku działań średnioterminowych pojawia się niepewność. Czy jednolity rynek gazu i energii rozwiąże problem bezpieczeństwa energetycznego? Czy ryzyko fizyczne (przerw w dostawach) nie zostanie zamienione w ryzyko ekonomiczne (silnych wzrostów cen)? Jak odzyskać konkurencyjność cenową w sektorze energii? Czy zakrojone do 2050 roku inwestycje w farmy wiatrowe i słoneczne oraz niezbędną infrastrukturę, taką jak sieci elektro-energetyczne, nie tworzą ekspozycji na ryzyko technologiczne (pojawienia się rewolucyjnych technologii), materializujące się poprzez utratę konkurencyjności cenowej? Jak uwzględnić szoki technologiczne w planach inwestycyjnych?
Wiemy jednak, że zmierzanie do celu, jakim jest trwałe pozyskiwanie energii w sposób zrównoważony jest związane z postępem wiedzy oraz rozwojem technologii, wykraczającym poza już rozpoznane obszary. W tym celu już dzisiaj potrzebne są bodźce do powstawania nowych, nieznanych jeszcze technologii, a przyjaznych tak dla klimatu, jak dla kieszeni konsumentów energii. Są to inwestycje długoterminowe, w rozwój wiedzy niezbędny do przełamania barier technologicznych oraz w tworzenie warunków współpracy nauki i biznesu. Ponieważ pełne skutki tych działań, w postaci komercjalizacji rewolucyjnych innowacji pojawią się nie wcześniej niż za 15 -20 lat, trzeba je podejmować niezwłocznie, tak samo, jak w przypadku wymienionych działań krótko i średnioterminowych. Jak przejść z obecnego systemu wspierania rozwoju technologii w sposób selektywny (wiatr tak, węgiel nie, atom tu tak, tam nie itd.) na wsparcie technologicznie neutralne?
Poszukiwanie odpowiedzi na te pytania trwa a PKN Orlen aktywnie uczestniczy w tym procesie, prowadząc od początku roku analizy i badania dotyczące bezpieczeństwa energetycznego w szerokim kontekście. Zaproponowana przez nas procedura analityczno-badawcza, po raz pierwszy została wykorzystana w praktyce w konsultacjach Komisji Europejskiej na temat bezpieczeństwa dostaw gazu w Unii Europejskiej. Zespół polskich ekspertów, którym miałem przyjemność kierować, na zlecenie Komitetu Sterującego ds. Unii Energetycznej w ramach Europejskiego Kongresu Finansowego przygotował odpowiedź na kwestionariusz KE, która 8 kwietnia została przekazana Komisji Europejskiej.
Pełne konkluzje z tych prac zostały przedstawione w raporcie PKN ORLEN „Europejska Unia Energetyczna. Kompromis dla rozwoju i dobrej energii”, którego premiera miała miejsce pod koniec czerwca w Sopocie podczas Europejskiego Kongresu Finansowego.