– Po przyśpieszonych wyborach parlamentarnych we Francji nastąpił polityczny pat. Co prawda, udało się nie dopuścić do władzy skrajnie prawicowego i proputinowskiego Zjednoczenia Narodowego Marine Le Pen. Jednak może to być tylko chwilowa radość. Wszystko za sprawą zwycięstwa ugrupowań lewicowych, które w pewnych kwestiach przejawiają skrajność. Na ich czele stoi Jean-Luc Melenchon, równie nieprzewidywalny co Marine Le Pen – pisze Bartosz Siemieniuk, współpracownik BiznesAlert.pl.
• Po przegranych wyborach do parlamentu europejskiego Macron postanowił zagrać Va Banque rozwiązując parlament.
• Jean-Luc Melenchon ma bardzo niebezpieczne dla europejskiego a co za tym, idzie polskiego bezpieczeństwa, poglądy.
• Francuski parlament ma możliwość zablokowania transakcji międzynarodowych jak chociażby sprzedaż broni, systemów energetycznych czy transferu technologii.
• Francja aspiruje do bycia liderem Europy, podczas gdy w niemieckim rządzie panuje chaos i brak prawdziwego przywództwa. Jednak na jej drodze stoją… Amerykanie.
Z deszczu pod rynnę
Po przegranych wyborach do parlamentu europejskiego przez Emmanuela Macrona na rzecz Zjednoczenia Narodowego, prezydent Francji postanowił zrobić rzecz bardzo niespodziewaną i rozwiązał parlament. Ruch ten był niezwykle ryzykowny. Macron liczył na zjednoczenie się pozostałych ugrupowań politycznych przeciw Marine Le Pen, której partia górowała w sondażach. Partia prezydenta Francji, Renaissance, która zrzesza ugrupowania centrowo-liberalne liczyła przede wszystkim na sojusz z partiami lewicowymi. Zjednoczona Lewica pod batutą kontrowersyjnego polityka, jakim jest Jean-Luc Melenchon, ostatecznie wygrała wybory parlamentarne, spychając zwycięzców pierwszej tury na trzecie miejsce.
Mogłoby się wydawać, że osiągnięto zwycięstwo. Skrajnie prawicowe oraz prorosyjskie Zjednoczenie Narodowe poniosło sromotną klęskę. Jednak tak naprawdę we francuskim parlamencie powstał polityczny chaos. Żadna z partii nie zdobyła większości bezwzględnej. Ponadto w samej koalicji partii lewicowych również narasta konflikt o to, kto, powinien być ich liderem i kandydatem na premiera. Sama partia Macrona jest zbyt słaba w obecnym rozdaniu, aby wystawić własnego kandydata na premiera, jednocześnie Macron nie zgodzi się, by szefem rządu został Jean-Luc Melenchon.
Ten lewicowy polityk ma bardzo niebezpieczne dla europejskiego, a co za tym idzie, polskiego bezpieczeństwa, poglądy. Jest on zwolennikiem wyjścia Francji z Unii Europejskiej a przede wszystkim z NATO. Gdyby taki scenariusz się ziścił, byłaby to bardzo zła wiadomość dla państw wschodniej flanki NATO. Przede wszystkim dla Rumunii i państw bałtyckich z dużym naciskiem na Estonię. To właśnie w tych dwóch państwach stacjonują kontyngenty francuskich wojsk w ramach NATO.
Czy wybór Melenchona na premiera to zagrożenie dla interesów z Polską?
We Francji panuje ustrój prezydencki. To prezydent jest głową państwa i ma znacznie więcej narzędzi wykonawczych w rękach niż chociażby jego polski odpowiednik. Jednak nie ma tam władzy absolutnej i musi liczyć się z parlamentem, szczególnie jeżeli przeważa w nim frakcja, która nie wywodzi się z kręgów samej głowy państwa. Parlament ma możliwość zablokowania transakcji międzynarodowych, jak chociażby sprzedaż broni, systemów energetycznych czy transferu technologii. W takim przypadku negocjacje ze stroną francuską znacznie by się komplikowały. Strona kupująca musiałaby uzyskać nie tylko zgodę producenta i obozu prezydenckiego, ale także, odrębnego politycznie od obozu władzy wykonawczej, parlamentu. Tego typu sytuacje zmniejszają atrakcyjność koncernów francuskich, ze względu na możliwe długie procesy proceduralne.
Powinno to zainteresować szczególnie Polskę, która planuje szereg inwestycji, którymi żywo zainteresowane są koncerny znad Sekwany. Mowa przede wszystkim o sektorze energetycznym oraz zbrojeniowym. Największa część tortu dotyczy się przede wszystkim programu jądrowego Polski, w który Francja chce wejść ze swoim narodowym championem w tej materii, czyli EDF.
Polska planuje postawienie dwóch dużych elektrowni jądrowych plus jedna w ramach prywatnej inicjatywy w Pątnowie. Pierwsza lokalizacja w gminie Choczewo na Pomorzu została zajęta przez amerykański Westinghouse, drugą we wspomnianym już Pątnowie koło Konina w Wielkopolsce ma zajmować się koreański koncern KHNP. Została trzecia lokalizacja, na którą bardzo liczy strona francuska, szczególnie po październikowej zmianie rządu, który przejawia zdecydowanie proeuropejskie nastawienie.
Taka sytuacja jest jednocześnie problemem dla Polski, jak i jego brakiem. Problemem w takiej sytuacji może być zmniejszona konkurencja na rynku, a co za tym idzie mniejsza zdolność negocjacyjna strony polskiej. Z drugiej strony Warszawa nie jest skazana na monopol jednego gracza, więc ma pewne opcje do wyboru. Tym bardziej ma się to do rynku zbrojeniowego. Polska w dużej mierze kupowała uzbrojenie ze Stanów Zjednoczonych oraz Korei Południowej. Europejska część tego tortu była zdecydowanie mniejsza, a jeśli już to opierała się na kontraktach z firmami włoskimi i przede wszystkim brytyjskim. Jedyny duży kontrakt podpisany z Francją to zakup satelitów obserwacyjnych w ramach programu Piast z firmą Airbus. Jedynym zakupem, którego najrozsądniejszym wyjściem byłoby pójście drogą francuską, jest program Karkonosze polegający na pozyskaniu tankowców powietrznych MRTT od Airbusa w opcji A330 MRTT, który jest najpopularniejszym i według wielu ekspertów najlepszym tego typu rozwiązaniem na świecie.
Przeciwwaga dla Stanów Zjednoczonych
Francja aspiruje do bycia liderem Europy, podczas gdy w niemieckim rządzie panuje chaos i brak prawdziwego przywództwa. Paryż próbuje wykorzystać tę sytuację, aby przejąć pozycję Berlina. Jednak sytuacja po 2022 roku zmieniła się diametralnie. Obecnie głównym warunkiem na zaskarbienie sobie roli lidera w Europie jest mocna pozycja w sektorze bezpieczeństwa na Starym Kontynencie. Niemcy ze swoją kulejącą Bundeswerą oraz przede wszystkim blokadą mentalną w aspekcie bezpieczeństwa automatycznie wykluczają się z tej roli. Francja jako jedyne mocarstwo atomowe, mające stałe miejsce w radzie bezpieczeństwa ONZ wysuwa się jako naturalny kandydat do tej roli.
Problemem dla Paryża jest jego przeszłość w sprawie Europy Środkowo-Wschodniej. Do 2022 roku Francja wraz z Niemcami mocno liczyli się ze zdaniem Federacji Rosyjskiej z tym regionem. Przez takie podejście Paryż obecnie musi płacić nieufnością tych państw, a to one, są kluczem do zdobycia miana lidera Europy.
Państwa regionu Europy Środkowo-Wschodniej w tej kwestii zdecydowanie bardziej za gwaranta uważają Stany Zjednoczone, które dzięki temu zyskują zdobywaniu dla rodzimych firm wielomiliardowych kontraktów z państw tego regionu przede wszystkim w obszarze zbrojeniowym. Umowy, które pomogłyby wyjść ze stagnacji francuskiej gospodarki. Nie wolno zapominać o wszędobylskiej (z punktu widzenia państw zachodnich) Korei Południowej, która coraz pewniej rozpycha się na europejskim rynku. Seul stanowi bezpośrednią konkurencję zarówno dla Paryża, jak i Berlina.
Jednak to Waszyngton od dłuższego czasu jest cierniem w oku Francji, który stanowi dla Europy Środkowo-Wschodniej prawdziwy gwarant bezpieczeństwa nawet w przypadku wygrania listopadowych wyborów prezydenckich przez Donalda Trumpa. Wszystko przez podejście państw tego regionu do wydatków na wojsko. Każde z nich wydaje powyżej uważanego przez Trumpa absolutnego minimum w postaci 2 procent PKB przeznaczanego na wojsko. Na szczególną uwagę zasługuje tutaj Polska, która według prognoz wyda ponad 4 procent swojego PKB a od przyszłego roku wedle deklaracji władz w Warszawie, ma to być nawet 5 procent PKB. Uczyniłoby to z Polski absolutnego lidera w strukturach NATO. Łącząc ten fakt oraz to, że republikanie zawsze patrzyli na Warszawę przychylnym okiem, stawia to jej pozycję wysoko względem Francji, a jednocześnie osłabia możliwości Paryża w tej materii, dodając jeszcze wielkie zawirowania wewnętrzne nad Sekwaną.
Jóźwicki: Francja odrzuca cele unijne i opowiada się za energetyką jądrową