Choć powódź jeszcze trwa, już teraz trzeba się zastanowić, co zrobić, aby dramat ten nigdy więcej się nie powtórzył. Zmierzające w tym kierunku twórcze przesłanie, zostało zasygnalizowane po powodzi w 1997 roku w postaci Lobby Odrzańskiego, które pozostawiło po sobie liczne publikacje, analizy i projekty konkretnych rozwiązań tego problemu. Od nich dzisiaj warto zacząć oceniać, to co się stało i jak temu skutecznie zapobiec w przyszłości.
Odnotowując, straty, tragedie i zniszczenia podczas tegorocznej powodzi, jakie dokonane zostały w zlewni rzeki Odry, nie sposób nie wspomnieć niezwykłej mobilizacji naukowej, politycznej, organizacyjnej, jaka powstała po pamiętnej powodzi w 1997 roku. Jej centrum znajdowało się we Wrocławiu. Liczni miejscowi naukowcy zajmujący się hydrologią z instytutów, politechnik i uniwersytetów, nie szczędzili swego osobistego zaangażowania, czasu i spotkań z szerokim gremiami zainteresowanych tą problematyką. Dołączyli do nich praktycy, inżynierowie i urzędnicy odpowiadających za stan urządzeń przeciwpowodziowych.
We wrocławskich spotkaniach Lobby Odrzańskiego brali też udział przedstawiciele wojewody i rządu. Cechowała je jedność konkretnych rozwiązań, które stale były przedmiotem debat, sporów i nieustających dyskusji. Nikt nikogo nie pytał o poglądy polityczne, ale każda sensowna myśl spotykała się z aprobatą i to niezależnie od kogo pochodziła. Swoje wsparcie dla tej formy poszukiwań rozwiązań technicznych i organizacyjnych wyrażała wrocławska kuria, a kardynał Henryk Gulbinowicz nie jeden raz osobiście uczestniczył w tego rodzaju spotkaniach, które mimo profesjonalnego charakteru otwarte były dla szerokiej publiczności.
Przez kilka lat po tej powodzi zgromadzenie to wydało kilkanaście tomów drukowanych materiałów dotyczących konkretnych propozycji przeciwdziałania podobnym wydarzeniom. Ze względu na społeczny ich charakter miały one symboliczne nakłady, co uniemożliwiało dotarcie z nimi pod przysłowiowe strzechy. Potem, zmiany polityczne na najwyższych szczeblach państwa spowodowały, że problem ten zaczął mieć marginalne znaczenie, aż wreszcie nikt nie był już nim zainteresowany i gdzieś pod koniec pierwszej dekady naszego wieku został uznany za zamknięty.
Choć jest to już historia tamtych czasów, warto do niej wrócić i kontynuować naukowo – techniczne seminaria z udziałem wszystkich zainteresowanych stron. Jej trzon stanowiła grupa profesorów, naukowców i praktyków, którzy skupiali się na tym, jak ratować nasz dobytek i życie w czasie tego rodzaju kataklizmów. Nikogo nie rozliczano, ani nie oskarżano
Dziś jest czas, aby powrócić do dobrze sprawdzonych już przygotowań przeciwpowodziowych. Te, o których tu wspomniano zaowocowały przebudową wrocławskiego węzła hydrotechnicznego zwiększając jego przepustowość o około 50 procent, co według wszelkich prognoz ma wystarczyć dla ochrony, centrum Wrocławia przed zalaniem. W ten sposób ocalono Wrocław, a dlaczego nie resztę zlewni Odry, której powódź tak dotkliwie dała się we znaki? Otóż, prezentowane przez naukowców rozwiązania przeciwpowodziowe zawsze miały charakter regionalny, a nawet krajowy. Dużą uwagę przykładano do współpracy międzynarodowej z naszymi dwoma sąsiadami, to jest z Czechami i Niemcami.
Przykładowo z inicjatywy ówczesnego wrocławskiego wojewody powstała Polsko – Brandenburska Grupa Robocza Odra 2006. Inną tego rodzaju inicjatywą był polsko – czesko – niemiecki projekt ODERREGIO 1, którego pierwsza faza dotyczyła „Koncepcji Prewencji Przeciwpowodziowej z uwzględnieniem działań z zakresu gospodarki przestrzennej w dorzeczu Odry”. Projekt ten koordynowany był przez Wspólny Departament Planowania przestrzennego Krajów Związkowych Berlina i Brandenburgii. Projekt ten korzystał z finansowego wsparcia UE. Inicjatywy te daleko sięgające poza sferę zainteresowań zabezpieczenia tylko Wrocławia przed powodzią. Przedkładano sensowne rozwiązania budowy nowych zbiorników w Kotlinie Kłodzkiej, tylko nie miał kto dopilnować ich realizacji w całej zlewni poza Wrocławiem.
To wszystko z jednej strony dawno przebrzmiała historia, ale z drugiej przetarta droga do wznowienia tych zainteresowań, propozycji i ich dostosowania do lokalnych potrzeb, dla dorzecza Odry. Trudno powiedzieć, czy inicjatywy te zostaną odnowione, być może w innej formie i pod innym patronatem. Jednak istnieje potrzeba do sięgnięcia po archiwa, aby nie powtarzać, tego co już dawno temu zostało ustalone, opisane, czy też zaproponowane.
Nowa koncepcja zabezpieczenia przeciwpowodziowego zlewni Odry ma swojego fana w osobie premiera. Jak żaden z jego poprzedników prawie przez pełny tydzień z siedziby Wrocławskiego Urzędu Wojewódzkiego nadzorował wydarzenia powodziowe na Odrze. Towarzyszyli mu często najważniejsi ministrowie rządu. Dotychczasowe wypowiedzi premiera świadczą, że być może popowodziowa akcja zabezpieczenia kraju przed tego rodzaju wydarzeniami, będzie prawdopodobnie pod jego osobistym nadzorem. Patronat premiera to dobra rzecz i być może, że skutki tej decyzji będą daleko większe od tych, jakie osiągnięto po 1997 roku.
Oczywiście, jego ministrowie nie mogą sami, wszystkiemu podołać. To nie powinno być tylko zmartwieniem rządu. Potrzebne są na każdym zasadniczo szczeblu inicjatywy społeczne, które na wzór wspomnianego Lobby Odrzańskiego będą pilnować realizacji programu przeciwpowodziowego na swoim terenie. Po to, aby się tym zająć nie trzeba być profesorem, naukowcem, czy urzędnikiem, choć ci są niezbędni. Potrzebna jest współpraca wszystkich zainteresowanych, którzy na swoim terenie potrafią ocenić, czy coś się czyni w tej sprawie, czy tylko mówi na ten temat. Lokalne grupy skupione wokół programu przeciwpowodziowego, mają być partnerami dla państwowych inicjatyw, inwestycji i tempa ich realizacji. Bez tego może się wszystko skończyć jak poprzednio, a przy następnej powodzi znów będzie lament, że tego i tamtego nie dopilnowano.
Oczywiście, klucz w tej sprawie jest w rękach rządu. Ten zaś, jak twierdzi jeden z bohaterów powieści kryminalnych Agaty Christie, czytając poranne wiadomości Tims’a, stwierdził, że rząd w swoich decyzjach przechodzi od niekompetencji do ograniczenia umysłowego. Co wcale mu nie przeszkadza starać się o pracę dla tego rządu, którą uważa za zaszczytną! Dotyczy to co prawda rządu brytyjskiego, ale zawarta jest w nim uniwersalna sugestia, że zmierza ku temu wszelka władza na świecie. Jej zdrowie polega na codziennym i nieustannym kontakcie z rzeczywistością, a tym samym ze zorganizowanym społeczeństwem, z którym władza ta musi się liczyć.
Będąc umiarkowanym optymistą, wydaje się, że powódź ta była tak wstrząsającym doświadczeniem, że o mobilność społeczną w tej sprawie nie będzie trudno.
Pospolite ruszenie nie zastąpi nowoczesnych wałów przeciwpowodziowych