Dlaczego europosłowie głosują wbrew Warszawie? Zwykle chodzi naprawdę o przekonania czy też „uprzedzenia polityczne”. Głównie wśród Zielonych i na lewicy mocna jest niewiara w zapewnienia, że łupki to niewielkie ryzyko – pisze w Gazecie Wyborczej Tomasz Bielecki.
Politycy nie chcą się narażać wyborcom i nie wysilają się, by pokazać opinii publicznej prawdę o łupkach. A zwłaszcza nie wysilają się wtedy, gdy nie uderza to w interes ich macierzystego kraju – ocenia publicysta. – Jeszcze cztery-pięć lat temu Polska bała się pomysłów zupełnego zakazu wydobycia (bądź unijnego moratorium). Teraz nie ma o tym mowy, a zagrożeniem jest „tylko” zwiększanie ciężarów środowiskowych i biurokratycznych. W tej zmianie pomaga łupkowa rewolucja w USA. I kryzys w Europie z wysokimi cenami energii zmuszający nawet niektórych łupkowych sceptyków na Zachodzie do przemyślenia, jaka jest prawdziwa skala zagrożeń dla środowiska.
– Mandat europarlamentu do negocjacji nowych przepisów z Radą UE (ministrowie krajów Unii) jest bardzo słaby – bo przyjęty większością tylko 332 głosów do 311. Coraz przychylniejsza łupkom Rada może zatem nowe prawo bardzo rozwodnić – konkluduje Bielecki.
Źródło: Gazeta Wyborcza