KOMENTARZ
Wojciech Jakóbik
Redaktor naczelny BiznesAlert.pl
Chociaż wydawałoby się, że Rosja przystosowała swój budżet do niższej ceny ropy naftowej na giełdach, dalszy spadek jej wartości grozi kolejnym szokiem gospodarczym w tym kraju w przyszłym roku.
W niecałe dwa tygodnie po wprowadzeniu podwyżki podatku dla firm węglowodorowych w Rosji, ministerstwo energetyki informuje, że wyłączenia spod jego reżimu w 2016 roku mogą zostać przedłużone o kolejne lata. Zamrożenie cła eksportowego na ropę naftową dla firm naftowych, oraz podatku od wydobycia gazu dla Gazpromu może przeciągnąć się na 2017 rok, bo według analiz ekspertów da dziurawemu budżetowi dodatkowe 270 mld rubli.
Manewr podatkowy planowany przez rząd miał doprowadzić do podwyższenia podatku od wydobycia ropy i stopniową redukcję cła eksportowego na ten surowiec. Miało to dać dodatkowe zyski do budżetu, podobnie jak podwyżka podatku od wydobycia gazu. Tymczasem kondycja sektora wydobywczego pogarsza się wraz dalszymi spadkami cen ropy naftowej. W ostatnich dniach sięgnęła ona siedmioletniego niżu i kosztowała nawet poniżej 40 dolarów za baryłkę Brent. Rosyjski Urals kosztował nawet 28 dolarów. Budżet kraju opiera się o założenie średniej ceny na poziomie 50 dolarów. Jednak ratowanie go podwyżką podatków ograniczy inwestycje i wydobycie firm państwowych. Spór trwa.
Spadek cen ropy był spowodowany brakiem decyzji kartelu OPEC o ograniczeniu wydobycia ropy w krajach członkowskich. Brak limitu spowodował, że inwestorzy spodziewają się wzrostu nadpodaży surowca na rynku, a zatem i dalszego spadku jego ceny. W ten sposób został uruchomiony mechanizm samospełniającej się przepowiedni.
Odpowiedzią firm jest zatrzymanie projektów Rosnieft odłożył w czasie prace na dziewięciu polach naftowych we Wschodniej Syberii oraz na polu Wankor. Nie powiodły się jego próby pozyskania azjatyckiego kapitału do zasilenia inwestycji pomimo taniej ropy. Zdaniem prezesa Rosnieftu, w celu uniknięcia strat w branży, ropa musiałaby wrócić do średniego poziomu w okolicach 80 dolarów za baryłkę. Tymczasem rywal tej firmy, Łukoil stworzył już budżet, bazując na założeniu, że ropa będzie warta około 50 dolarów za baryłkę. Prezes Wagit Alekperow twierdzi jednak, że w celu utrzymania poziomu inwestycji cena musiałaby sięgać 65-90 dolarów. Konserwatywne podejście zaprezentował zaś Gazprom Nieft, który uzależnił budżet od założenia ceny na poziomie 45 dolarów w 2016 roku. Najbardziej optymistycznie działa Basznieft, który założył cenę w wysokości 60 dolarów. Firmom pomoże spadek wartości rubla i wspomniane ulgi podatkowe, które według części analityków obniżają granicę opłacalności ich wydobycia do 20-30 dolarów za baryłkę. Tymczasem firmy z krajów OPEC i zachodni giganci, jak Total i BP, potrzebują jej wartości bliżej 60 dolarów, by produkcja się opłacała.
Scenariusz rozwoju gospodarczego w Rosji na 2016 rok przewiduje dwie możliwości. Ropa Urals może kosztować średnio 50 lub 40 dolarów za baryłkę. Konserwatywny scenariusz przewiduje utrzymanie się jej na poziomie 40 dolarów do 2017 roku. Taki rozwój wypadków miałby się skończyć nowym szokiem gospodarczym w kraju Władimira Putina. Byłoby to drugie uderzenie po spadku cen surowca z okolic 100 do 50 dolarów w 2014 roku.
Radykalne cięcia budżetowe na 2016 rok w Rosji nie zostały wprowadzone. Braki mają zapewnić kurczące się środki Funduszu Bogactwa Narodowego. Według ministerstwa finansów tanie rubel i ropa mogą pozbawić kraj do 2 procent Produktu Krajowego Brutto. Resort przekonuje, że odpowiedzią mogą być tylko reformy i pobudzenie wzrostu. Na te jednak może nie stać reżimu Władimira Putina, który utrzymuje poparcie społeczne dzięki innym bodźcom, jak wojna na Ukrainie i w Syrii.
Chociaż na tanią ropę narzeka branża wydobywcza, której coraz mniej opłaca się wiercić, to cieszą się bankierzy. Według agencji Bloomberg tania baryłka to stymulant dla gospodarek importujących czarny surowiec nie gorszy niż programu pobudzania popytu poprzez drukowanie pieniędzy. Banki centralne mogą z niego na razie zrezygnować, bo inwestorzy mają do dyspozycji więcej kapitału, ze względu na niższe koszty zakupu ropy. Zdaniem analityka Societe Generale Michali Marcussen, każdy spadek wartości ropy o 10 dolarów za baryłkę zwiększa globalny wzrost gospodarczy o 0,1 procent. Obniżka cen trwająca od połowy 2014 roku miała jej zdaniem przynieść światu premię w wysokości dodatkowych 2 procent wzrostu. Według niej spadek wartości baryłki działa jak obniżenie podatków. Wraz z nią spada także koszt energii elektrycznej, co ma znaczenie dla każdej gałęzi gospodarki.