Jakóbik: Bat na Nord Stream 2, o który spierają się Polacy

28 kwietnia 2016, 07:30 Energetyka

KOMENTARZ

Stacja kompresorowa przy gazociągu Nord Stream. Zdjęcie: Gazprom
Stacja kompresorowa przy gazociągu Nord Stream. Zdjęcie: Gazprom

Wojciech Jakóbik

Redaktor naczelny BiznesAlert.pl

Spór między ministerstwem spraw zagranicznych a PGNiG nie pozwala Polakom uzgodnić jednolitego stanowiska w sprawie kluczowej propozycji Brukseli dla rynku gazu. Rozporządzenie SOS, czyli regulacje mające zabezpieczyć kraje członkowskie przed kryzysami dostaw, stało się przedmiotem dyskusji, bo resort chce przyjęcia kompromisowej wersji, a firma ostrzega, że zadziała ona tylko w pełnym zakresie, albo w ogóle.

Rozporządzenie o bezpieczeństwie dostaw gazu (SOS) to regulacja wymuszająca na krajach członkowskich Unii Europejskiej przygotowanie krajowych planów bezpieczeństwa dostaw. Zmusza także do dostosowania umów tak, aby zapewniały bezpieczny i nieprzerwany  transport surowca.

SOS przyjęto 20 października 2009 roku i weszło w życie 2 grudnia 2010 roku. Zgodnie z jego przepisami państwa członkowskie powinny działać na rzecz dywersyfikacji szlaków i źródeł dostaw gazu ziemnego. Państwa i firmy mają zapewnić bezpieczeństwo dostaw i prawidłowe funkcjonowanie rynku, także w okresie przerw dostaw. Rozporządzenie tworzy także mechanizmy reagowania w wypadku kryzysu dostaw, którego nie jest w stanie zbilansować rynek. Regulator ma podejmować decyzję o inwestycjach kluczowych dla poprawy bezpieczeństwa dostaw, stworzenie planów kryzysowych i oceny ryzyka związanego z tym zagadnieniem. Jest również odpowiedzialny za realizację określonych zadań w sytuacjach nadzwyczajnych.

Komisja Europejska, za namową krajów, jak Polska, zaprezentowała w lutym tzw. pakiet zimowy, w którym proponuje między innymi wzmocnienie rozporządzenia SOS. Domaga się regionalnych planów bezpieczeństwa dostaw. Na mocy nowych regulacji kraje członkowskie miałyby obowiązek ujawniania Komisji treść umów gazowych między państwami ex ante, czyli przed podpisaniem. Obecnie na stole jest propozycja, aby podobny wymóg wprowadzić dla umów komercyjnych, tj. zawieranych pomiędzy podmiotami prywatnymi, tak jak jest przy realizacji projektu Nord Stream 2. Architektura prawna tego typu uniemożliwia na obecnym etapie silniejsze zaangażowanie Brukseli jeśli chodzi o kontrolę zgodności inwestycji z prawem UE. Propozycja Komisji postuluje, aby firmy miały obowiązek notyfikować tego rodzaju kontrakty niezwłocznie po ich podpisaniu, jeśli okazałoby się, że więcej niż 40 proc. rocznego zapotrzebowania danego kraju członkowskiego UE na gaz jest gwarantowane przez dostawców z kraju trzeciego (tzn. surowiec pochodziłby z jednego kierunku dostaw). W razie niezgodności umów z prawem, Komisja Europejska mogłaby je zablokować, jak stało się to w przypadku projektu South Stream, który m.in. z tego powodu został anulowany. Taki kształt regulacji popiera polskie ministerstwo spraw zagranicznych, które przekonuje, że opcja maksimum nie wchodzi w grę.

Zdaniem PGNiG to niedopuszczalne rozwiązanie. W takim scenariuszu tylko kraje Europy Środkowo-Wschodniej, które są mocno uzależnione od dostaw z Rosji, musiałyby ujawnić zapisy kontraktów, np. z rosyjskim Gazpromem, a Europa Zachodnia nie musiałaby odkrywać kart. Osłabiłoby to pozycję negocjacyjną polskiej firmy, szczególnie w wypadku wycieku informacji z Komisji Europejskiej. Polska firma przyjmuje postawę: wszystko albo nic.

Mimo to zmiany w rozporządzeniu SOS mają w przekonaniu ich zwolenników pozwolić na przedstawienie Komisji warunków umów Austrii i Grecji z Gazpromem, a także – jeżeli projekt zostanie zrealizowany – kontrowersyjne kontrakty komercyjne dotyczące Nord Stream 2. Gazprom już teraz zawiera z firmami niemieckimi kontrakty na dostawy rur, itp., które przez luki w SOS nie mogą być poddane kontroli Komisji Europejskiej. Zwolennicy zmian w regulacji przekonują, że pozwolą one wykluczyć recydywę patologii, które stwierdziła Komisja w toku śledztwa antymonopolowego przeciwko Gazpromowi, czyli dzielenie rynków, niesprawiedliwe ceny i nieuprawniony wpływ na infrastrukturę.

Na jasny sygnał z Warszawy czekają Polacy w Brukseli, którzy zgodnie z pierwotnymi wytycznymi MSZ promują zmiany w rozporządzeniu SOS. Czy pomysł przetrwa krytykę polskich gazowników?