KOMENTARZ
Bartłomiej Derski
WysokieNapiecie.pl
W czwartek świadectwa pochodzenia energii ze źródeł odnawialnych sprzedawano na TGE po 65-77 zł/MWh. Na zamknięciu indeks sięgnął kolejnego historycznego dna – 69,70 zł/MWh. W najgorszej sytuacji są indywidualni inwestorzy.
Była to czternasta z rzędu spadkowa sesja na Towarowej Giełdzie Energii. W jej wyniku giełdowe ceny świadectw pochodzenia energii z OZE są już warte zaledwie 23% opłaty zastępczej, która wyznacza ich górny pułap cenowy.
W czwartek tracił także indeks transakcji pozaseryjnych, wynikający z rozliczenia m.in. kontraktów długoterminowych na zakup certyfikatów i obrotu wewnątrz grup kapitałowych. Wyniósł 131,11 zł/MWh, ale to i tak o 16 zł powyżej historycznego dna z połowy maja.
Na spadających cenach zielonych certyfikatów najbardziej tracą najmniejsi właściciele odnawialnych źródeł energii. – Kontrakty długoterminowe na zakup świadectw pochodzenia nie były podpisywane właściwie w przypadku żadnej instalacji o mocy do 6 MW, zdarzają się pojedyncze przypadki takich umów w przypadku projektów między 6 a 10 MW. Większość rolników, która zainwestowała w OZE budowała takie właśnie małe instalacje – tłumaczy nam przedstawiciel jednego z polskich banków.
Jak tłumaczy nasz rozmówca, indywidualni inwestorzy nie mieli większych szans na pozyskanie finansowania bez zabezpieczenia na majątku osobistym. To oznacza, że gdy nie będą już wstanie pokrywać rat kredytu z działalności rolniczej, komornik zajmie się licytacją ich gospodarstwa rolnego.
Co na to Ministerstwo Energii? O tym w dokończeniu na portalu WysokieNapiecie.pl