– Czy Europa zaufa głupcom? Dokładnie tak się stanie jeżeli Unia Europejska zgodzi się na realizację gazociągu Nord Stream 2, który ma na celu podwoić dostawy gazu ziemnego z Rosji do Niemiec. Pięć europejskich spółek biorących w projekcie przekonuje, że ich partnerstwo z rosyjskim Gazpromem jest inicjatywą czysto biznesową. W rzeczywistości jest ona czymś o wiele większym i bardzo niebezpiecznym – ocenia w swoim komentarzu dla Project Syndicate Juraj Mesik, doradca ds. klimatu oraz energetyki Slovak Foreign Policy Association.
Ekspert przypomniał wypowiedzieć byłego ministra spraw zagranicznych Polski Radosława Sikorskiego sprzed kilku lat, w której porównał budowę dwóch pierwszych nitek gazociągu do paktu Ribbentrop-Mołotow.
– Dzisiaj po aneksji Krymu przez Rosję i wobec ciągłych prób podważenia suwerenności Ukrainy słowa Sikorskiego już nie wydają tak bezsensowne. Co więcej, obecnie Gazprom w jeszcze większym stopniu stał się instrumentem polityki Kremla (oraz źródłem jego dochodów): dostawy gazu regularnie są wykorzystywane do politycznego szantażu m.in. po to, aby utrzymać w ryzach byłe sowieckie republiki np. Ukrainę – uważa Mesik.
Ekspert Slovak Foreign Policy Association poddaje pod wątpliwość argument, iż Europa potrzebuje Nord Stream 2, gdyż wzrasta jej zapotrzebowanie na gaz z importu. – Przepustowość istniejących gazociągów, które łączą UE z Rosją blisko dwukrotnie przewyższa zapotrzebowanie Europy na surowiec. Według danych samego Gazpromu w 2015 roku Rosja eksportowała do Europy Zachodniej nieco ponad 100 mld m3. To ponad dwukrotnie mniej niż dostępne przepustowości – stwierdził Mesik. Według analityka poziom zużycia gazu w UE nie może stanowić uzasadnienia dla budowy kolejnych dwóch nitek Nord Stream.
– W porównaniu z rekordowym 2010 rokiem (502 mld m3) cztery lata później zużycie gazu spadło o 23 procent (do 387 mld m3). Jest to najniższy od 1995 roku wskaźnik. Ponadto w 2013 roku wykorzystanie przepustowości Nord Stream wyniosła tylko 43 procent, w 2014 roku – 65 procent a w 2015 roku – 71 procent – uważa ekspert.
Odnosząc się do argumentu o rosnącym zużyciu gazu w Europie stwierdził, że ,,siedem państw Europy Zachodniej (największe z nich są Niemcy) odpowiadają za 80 procent zużycia gazu w UE i wszystkie te państwa realizują program zwiększenia efektywności energetycznej i przejścia na energetykę odnawialną. Jeżeli tylko Europa nie zdecyduje się na nagły wzrost wykorzystania taniego gazu, to spadek jego zużycia będzie nadal widoczny. Z drugiej strony podwojenie przepustowości Nord Stream do 110 mld m3 pozwoli Europie teoretycznie importować cały rosyjski gaz wyłącznie poprzez wspomnianą magistralę”.
– W tym właśnie objawia się niebezpieczeństwo związane z budową Nord Stream 2. W ciągu bardzo krótkiego czasu gazociągi Drużba (Urgenoj-Użogrod) oraz Jamał-Europa, które łączą Rosję z europejskim rynkiem przez Słowację i Polskę niemal nieuchronnie zbankrutują. Bez opłat tranzytowych, które są podstawą ich działalności oraz przy braku ich utrzymania znikną z mapy. Polska, Słowacja, Białoruś i Ukraina – państwa, w których łącznie żyje 100 mln osób – zostaną pozbawione ważnego źródła dochodu. To osłabi ich gospodarki oraz zwiększy ich podatność na wpływ Kremla – uważa Mesik dodając, że jedynym, rzeczywistym zwycięzca okaże się Moskwa, która zagwarantuje sobie od UE dodatkowe pieniądze i to w perspektywie długookresowej.
Zdaniem eksperta rosyjska propaganda próbuje przekonać niemieckie społeczeństwo o tym, że Nord Stream 2 stanie się pewnego rodzaju ,,kordonem sanitarnym”, który będzie chronił Niemców od problemów jego wschodnich sąsiadów nawet jeżeli są oni członkami UE. Przy tym zauważa, że wspomniany gazociąg jest w stanie uczynić te problemy nieuniknionymi.
– Zubożała Ukraina stanie się jeszcze łatwiejszą niż obecnie zdobyczą dla rosyjskiej agresji. ,,Kremlowski uścisk” na Białorusi stanie się jeszcze dotkliwszy, jeżeli zamknięty zostanie gazociąg Jamał-Europa” – uważa ekspert Slovak Foreign Policy Association.
– Konsekwencje takiego stanu rzeczy dotkną nie tylko Niemców ale i pozostałych Europejczyków. Zobowiązanie się do kupowania jeszcze większego wolumenu rosyjskiego gazu niż jest to konieczne będzie oznaczało, że Unia pomoże sfinansować modernizację Rosji, co jest bezpośrednim zagrożeniem dla pokoju w Europie – dodał.
Według Global Militarization Index opracowanego przez Bonn International Center for Conversion Rosja jest jednym z najbardziej zmilitaryzowanych państw na świecie. W pierwszym kwartale 2016 roku ok. 37 procent jej budżetu było przeznaczone na siły bezpieczeństwa oraz armię. Zdecydowana większość tych środków jest opłacana dzięki sprzedaży węglowodorów do Europy.
– To oznacza, że właśnie my, Europejczycy, finansujemy wojny Rosji w Syrii i na Ukrainie, zbrojną okupację Krymu, Osetii Południowej, Abchazji oraz Naddniestrza, prowokacyjne przeloty rosyjskich samolotów wojskowych nad Morzem Bałtyckim oraz w innych regionach. Im więcej spalamy rosyjskiego gazu tym więcej pieniędzy otrzymuje Władimir Putin na modernizacje wojsk oraz wojnę hybrydową uzupełniając tradycyjną armię nieregularnymi oddziałami oraz cyber-bronią – uważa Mesik.
– Pytanie jakie Niemcy oraz jej liderzy powinni sobie zadać, to czy rzeczywiście chcą pokoju? Jeśli tak, należy wstrzymać finansowanie rosyjskiej armii. Czy Niemcy poważnie myślą o Unii Europejskiej, która przez siedemdziesiąt lat zapewniała pokój w regionie, który był najbardziej skonfliktowanym miejscem na świecie? Czy poważnie myślą o walce ze zmianami klimatu i ochronie przyszłości naszej planety? Jeżeli tak to muszą znacząco zmniejszyć a nie zwiększać wolumen spalanego gazu – stwierdza ekspert.
Zdaniem Mesika projekt Nord Stream 2 jest sprzeczny ze wszystkim co mówi niemiecki rząd o tym co najbardziej ceni: przetrwanie UE, pokój w Europie, oraz środowisko. – Niemieccy politycy powinni sobie przypomnieć słowa innego włodarza Kremla. Włodzimierz Lenin mawiał, że kapitaliści sprzedadzą Rosji sznur, na którym ich później powiesimy – podsumował Mesik.