KOMENTARZ
Michał Paca
Ekspert gospodarki odpadami, prezes Ziemia Polska Sp. z o.o oraz Bioodpady.pl, www.sortowniaopinii.pl
Jeżeli sprawimy, że producentom zacznie zależeć na wykorzystaniu ich opakowań ponownie, to zrobią je tak, żeby taki recykling był możliwy, a nie tylko po to, żeby to wyglądało wspaniale marketingowo. Jestem zwolennikiem idei ograniczania w życiu codziennym produkcji odpadów i marnowania zasobów ziemi. Podoba mi się takie podejście, gdzie nie będziemy grać w zakazy i nakazy, ale znajdziemy sposób na to, żeby ta filozofia przemawiała do każdego, zarówno producentów jak i konsumentów w zrozumiałym dla wszystkich języku – języku pieniędzy. Każdy z nas ma realny wpływ na to, jaki wytwór przemysłu znajdzie swoje zastosowanie, a co rynek najnormalniej w świecie odrzuci.
Jeśli coraz liczniej konsument będzie domagał się możliwości użycia danego produktu, to musi to wywołać zmianę w postawie producenta. Takie są realia rynku. I ta zmiana może nastąpić w obszarze energetyki, gospodarki odpadami, rynków żywności, motoryzacji itd. Z tego też powodu jestem zwolennikiem idea zapoczątkowana przez Waltera Stahel’a.
Kiedy w 1976 r. Walter Stahel i Genevieve Reday opublikowali raport dla Komisji Europejskiej pt. „Możliwość zamiany siły roboczej na energię” otworzyli nowy wymiar w myśleniu o gospodarce odpadami. Naszkicowany przez nich model zapętlonej gospodarki i jej znaczenia dla tworzenia się nowych miejsc pracy, wzrostu konkurencyjności gospodarczej, a także oszczędności zasobów i znacznego ograniczenia powstawania odpadów, był bazą do tego co UE chce wdrażać dzisiaj pod hasłem zrównoważonego rozwoju. Głównym [tt]celem jest kompatybilność w sferze ekologii, ekonomii i życia społecznego[/tt]. Ciągle do tego dążymy i niestety jesteśmy bardzo daleko. Dużo debatujemy, bo to obszar ścierania się interesów wielu. Tymczasem nie możemy liczyć na to, że instytucje unijne i rządy wesprą najlepszą drogę do tego celu: konsumuj mniej! Potrzebujemy radykalnych działań, a [tt]cały czas żyjemy w świecie w którym hasłem przewodnim jest „Gospodarka, głupcze!” zamiast „Środowisko, głupcze!”[/tt].
W latach 80-tych Stahel wprowadził pojęcie „od kołyski do kołyski” -„cradel to cradel”, które miało być alternatywą dla powszechnego wówczas w modelu gospodarki liniowej hasła „od kołyski do grobu”. Tu nie było miejsca na drugie życie produktu i myśleniu o nim jako potencjale do ponownego wykorzystania. Nikt nie zawracał sobie głowy specjalnie odzyskaniem energii. Jak na tamte czasy idea circular economy była podejściem rewolucyjnym, bo wielu ekspertów wtedy mówiło, że zapobieganie powstawaniu odpadów jest możliwe jedynie w procesach wytwórczych, ale już nie przy wykorzystaniu produktu.
Co dziś powtarza Stahel? -„Każdy materiał ma wartość”. Tak więc zmienić należy myślenie o tym, że coś, co się psuje jest bezwartościowe. O tym muszą zacząć realnie myśleć producenci, na których w dużej mierze spoczywa odpowiedzialność, za to co i jak tworzą, a i czy to będzie można jeszcze naprawić i używać ponownie. Dziś nadal dominuje model „kupić-użyć-wyrzucić”, a nawet gdybyś chciał naprawić, to albo nie dasz rady z czysto praktycznych i konstrukcyjnych względów, albo się nie opłaca.
Sam Stahel często mówiąc o tym przytaczał taką anegdotę: „Kiedy moja poobijana toyota z 1969 roku zaczęła się zbliżać do trzydziestki, oddałem ją do generalnej naprawy. Po dwóch miesiącach i stu godzinach pracy wróciła do domu piękna jak w oryginale. – Cieszę się, że w końcu kupiłeś nowy samochód – zauważył sąsiad. Jakość jest ciągle kojarzona z nowością, a nie dbaniem o rzeczy. Używanie czegoś przez długi czas jest niepożądane”. Można? Można.
Założony przez niego w Genewie Instytut Product-Life wykazuje konkurencyjne zalety strategii opartej na długotrwałych produktach w gospodarce obiegowej. Porównuje się ją do recyklingu pokazując też jaki wpływ na te kwestie wywiera odpowiednie projektowanie przemysłowe. We wszystkich opracowaniach opublikowanych już w latach 80, Stahel podkreślał znaczenie ekonomicznych, ekologicznych i społecznych zalet circular economy:
– że najmniejsza pętla jest najbardziej opłacalna i ona musi być uwzględniona w określaniu zrównoważonych strategii korporacyjnych;
– że są istotne różnice ekonomiczne pomiędzy ponownym użyciem dóbr a recyklingiem molekuł;
– że jest konieczność zamknięcia pętli odpowiedzialności w obszarze prawodawstwa i polityki, oprócz funkcjonujących pętli fizycznych;
– że istnieje zależności pomiędzy wkładem energii/ surowców a powstawaniem nowych miejsc pracy dzięki CE.
Dla nas dziś pojęcia recyklingu, up recyklingu, „credle to credle” czy circular economy już nie brzmią tak rewolucyjnie, choć w praktyce nadal są nowością, bo wciąż pozostają na poziomie słusznych idei, a nie realnych rozwiązań, wdrożeń.
W kontekście wyczerpywalnych złóż, deficytów surowcowych, zagrożeń w obszarze środowiska związanych z brakiem wody, fatalną jakością powietrza czy pogarszającą się jakością żywności i dostępu do tej wartościowej, idea Stahela ma sens.
Technologii możemy mieć bardzo wiele, ale jeśli nie ma wybranego kierunku, podjętej decyzji, „co dla nas jest najważniejsze czy recykling czy sama idea segregacji odpadów, ich skuteczność zawsze będzie wątpliwa. Nadrzędnym celem jest przejście we wszystkich obszarach do systemu gospodarki cyrkularnej.
To cel po który trzeba sięgnąć na wyższe poziomy, dziś jeszcze przez wielu bagatelizowany w imię realizowania rozwiązań pośrednich. Środowisko, głupcze!