ROZMOWA
O Unii Energetycznej, polskim miksie energetycznym i tzw. ustawie wiatrakowej rozmawialiśmy z Michałem Bonim, byłym ministrem administracji i cyfryzacji.
Premier Donald Tusk, w wywiadzie dla Financial Times, zaproponował Unii Europejskiej unię energetyczną. Zdaniem szefa rządu powołanie unii energetycznej pomogłoby zabezpieczyć dostawy gazu wszystkim państwom członkowskim, ponieważ obecna zależność od rosyjskich dostaw surowców energetycznych powoduje słabość Europy. Jak Pan ocenia ten pomysł?
MB: Pomysł utworzenia unii energetycznej sięga początków Unii Europejskiej, kiedy w odpowiedzi na potrzebę regulacji wspólnego rynku węgla i stali powstała Europejska Wspólnota Węgla i Stali. Dziś wracamy do tego modelu, aby zapewnić bezpieczeństwo wspólnych interesów gospodarczych krajów członkowskich. To słuszny kierunek. Nie ma dzisiaj w Europie ważniejszej sprawy, niż bezpieczeństwo energetyczne, co pokazują wydarzenia związane z Ukrainą i Rosją.
Jest sześć elementów określających możliwą skuteczność funkcjonowania unii energetycznej. Pamiętajmy że zadanie solidarności energetycznej zapisane jest w Traktacie Lizbońskim. W obecnie przedstawianej propozycji na pierwszym miejscu są działania mające ograniczyć zależność od pozaunijnego dostawcy, narzucającego swoje warunki. Chodzi zatem o wspólne negocjowanie cen gazu (w tym wypadku) z zewnętrznymi partnerami, tak, by wyeliminować zróżnicowanie cen surowców w poszczególnych krajach. Obecnie jest ono zależne od politycznego “widzimisię” dostawcy czyli Gazpromu. Nie powinno być tak, że cena gazu w danym państwie jest tak radykalnie wyższa od cen funkcjonujących w państwach sąsiednich. Jednak aby tak się stało, musi zaistnieć scentralizowany przepływ informacji. Ważne jest także spójne i zdecydowanie reagowanie na wydarzenia dotyczące poszczególnych krajów członkowskich – np. takie z jakimi przyszło zmierzyć się Unii w przypadku Rosji i Ukrainy. Drugim filarem funkcjonowania unii energetycznej powinno być zabezpieczenie dostaw surowców na terenie UE oraz ich swobodny przepływ. W realizacji tego celu potrzebne są inwestycje w infrastrukturę przesyłową umożliwiające dwustronne kierowanie np. gazu (wymaga to interkonektorów) oraz magazyny zasobów tego surowca. W sytuacji przysłowiowego “zakręcenia kurka” przez Rosję, można solidarnie sobie pomagać. Trzecim elementem funkcjonowania przyszłej unii energetycznej byłoby określenie roli wspólnego budżetu unijnego w finansowaniu rozwoju infrastruktury. Uważam, że UE powinna pokryć 75 proc. kosztów przedsięwzięć infrastrukturalnych w poszczególnych krajach. Wówczas zwiększą się szanse na sprawne stworzenie jednej, wspólnej sieci do przesyłu surowców energetycznych, zwrotności przesyłu i istnienia odpowiednich zapasów w magazynach. A zatem, według tej propozycji, we wspólnej polityce unijnej infrastruktura energetyczna stałaby się “super priorytetem”. Czwartym, znaczącym obszarem działania unii energetycznej jest zachowanie niezależności w zakresie polityki energetycznej poszczególnych państw. Każdy kraj ma swój miks energetyczny ukształtowany w zależności od dostępnych zasobów naturalnych czy położenia geograficznego. Należy więc szanować decyzje państw w zakresie kształtowania ich koszyka energetycznego – przykładowo dla nas ważny jest węgiel i gaz, dla Francji energia nuklearna. Ponadto dla państw tworzących swój miks energetyczny istotna jest dywersyfikowanie źródeł energii. Jest to piąty punkt polskiej propozycji budującej Europejską Unię Energetyczną. Cała Unia powinna rozpocząć rozmowy z krajami takimi jak USA czy Australia, aby struktura produkcji energii była urozmaicana zewnętrznymi źródłami takimi jak np. gaz łupkowy – a nie tak jak obecnie – tylko rosyjskimi, czy nawet arabskimi. Trzeba pamiętać, że nawet jeśli nie będziemy mieli rewolucji łupkowej takiej jak w USA, to w przypadku Polski nie należy rezygnować z poszukiwania i wydobycia węglowodorów. Kalkulacje czy ekonomicznie uzasadnione jest wydobycie gazu łupkowego, powinniśmy brać pod uwagę dłuższy horyzont czasowy. Za kilka lat uczynienie posiadanych przez Polskę złóż opłacalnymi może być bardziej realne niż dzisiaj. Bezpieczeństwo energetyczne Europy jest priorytetem. I nie może opierać sie na grze Gazpromu z UE. Niezbędna jest silna pozycja negocjacyjna krajów członkowskich, które na arenie międzynarodowej nie będą występowały w pojedynkę, ale jako blok wspierających się państw. Fundamentem Unii Energetycznej jest więc jedność w działaniu z poszanowaniem suwerenności poszczególnych krajów członkowskich w zakresie ich wewnętrznych polityk energetycznych. Dodatkowym, szóstym punktem propozycji budowania unii energetycznej jest rozwijanie porozumienia Wspólnoty z innymi krajami, będącymi na drodze do wstąpienia w jej szeregi m.in. jak Ukraina, Mołdowa. Wówczas byłby to wyraźny sygnał, że europejska unia energetyczna jest parasolem bezpieczeństwa energetycznego także dla krajów spoza UE.
Jaki Pana zdaniem byłby optymalny model miksu energetycznego dla Polski?
MB: Z miksem energetycznym jest tak, że im większa dywersyfikacja źródeł tym większe bezpieczeństwo energetyczne kraju w perspektywie lat. W Polsce obecnie ponad 90 proc energii produkuje się z węgla. Uważam, że nie należy odchodzić od węgla, ale jednocześnie należy wykorzystywać surowce do których mamy dostęp. Różnicowanie źródeł wytwarzania energii i uzupełnianie węgla o gaz konwencjonalny, gaz łupkowy czy odnawialne źródła energii pozwoli nam korzystać z krajowych zasobów węgla przez dłuższy czas. Oczywiście technologie węglowe muszą spełniać normy określone w pakiecie klimatycznym. Tu Polska może pochwalić się dużymi postępami. W 2012 r. nasz kraj zmniejszył emisję CO2 o ponad 5 proc. w stosunku do roku poprzedniego, a od 1988 r. obniżyliśmy je o 30 proc. Ale trzeba się nastawić na inne techniki przeróbki węgla, niskoemisyjne.
Dobrym kierunkiem rozwoju alternatywnych źródeł pozyskiwania energii jest energetyka obywatelska, na której w przyszłości może się opierać tzw. „internet rzeczy”. Jest to połączenie w jedną sieć urządzeń i przedmiotów codziennego użytku w celu zarządzania nimi. Dzięki temu odbiorcy energii będą mogli dokładnie rozliczać się za faktycznie zużycie elektryczności, trafniej prognozować zapotrzebowanie na prąd oraz zaoszczędzić na jego zużyciu.
W lipcu 2012 grupa posłów PiS r. zgłosiła projekt nowelizacji prawa budowlanego pod kątem wprowadzenia ograniczeń w budowie farm wiatrowych. Ustawa zakłada, że farmy wiatrowe nie będą mogły powstawać w odległości mniejszej niż 3 km od lasów i zabudowań, a zakazem objęte zostaną nie tylko nowe inwestycje, ale także te już działające Zdaniem autorów projektu, ma to przynieść korzyści zdrowotne i krajobrazowe. Z kolei przedstawiciele branży wiatrowej uważaja, że projekt całkowicie zablokuje rozwój energetyki wiatrowej w Polsce. Jak ocenia Pan stanowiska obu stron?
MB: Polski nie stać na wytwarzanie energii wyłącznie w oparciu o odnawialne źródła energii ponieważ mamy dostatecznie dużo węgla i gazu. Nie znaczy to jednak, że należy hamować rozwój inwestycji w branży OZE – ta energia jest potrzebna z punktu widzenia ochrony środowiska i będzie miała swój wkład w spełnienie wymogu 15 procentowego udziału OZE w krajowej produkcji energii do roku 2020. Jeśli chodzi o zgłoszone propozycje przepisów określających lokalizację farm wiatrowych, czynnikiem decydującym powinny być warunki geograficzne kraju, których zmienić nie możemy oraz fakty i liczby, które dostarczają rzetelnych informacji o bezpieczeństwie inwestycji. Ponadto zmienianie zasad gry dla już istniejących farm wiatrowych jest bezpodstawne.
PGNiG grożą kary za niespełnienie w 2013 roku obowiązku sprzedaży 30 proc. gazu przez giełdę. W tym roku limit zwiększony jest do 40 proc., więc wykonanie obliga gazowego również nie będzie możliwe. Według ekspertów obligo giełdowe jest skazane na fiasko, bo na polskim rynku nie ma odbiorców, którzy kupiliby taką ilość błękitnego paliwa na wolnym rynku. Czy obligo gazowe jest więc odpowiednim narzędziem do stymulowania rozwoju naszego rynku gazu?
MB: Zliberalizowany rynek istnieje wtedy gdy partnerzy stymulowani są konkurencją, a tej na rodzimym rynku gazu jest stosunkowo niewiele. Nie można więc regulować konkurencyjności na rynku, na którym nie ma pełnej konkurencji. Tu widzę kolejną znaczącą rolę unii energetycznej – jej powołanie mogłoby zachęcić nowych, europejskich graczy do wejścia na Polski rynek gazu. Jeśli chodzi o kary dla PGNiG za niewypełnienie obowiązku obliga, są one – jak rozumiem – narzędziem, które ma zmobilizować firmę do zmiany zachowań.
Prezes PGNiG zapowiedział realizację planu naprawczego, który ma przygotować gazowego giganta do działania w warunkach wolnego rynku gazowego. Głównymi elementami tego planu są: redukcja i optymalizacja kosztów. Jakie Pana zdaniem są szanse na realizację tych zamiarów?
MB: Restrukturyzacja i optymalizacja kosztów to trudny proces, ale jeśli taki kierunek obrał obecny zarząd PGNiG, można mu tylko przyklasnąć. Trzeba pamiętać, że wiarygodność firmy opiera się z jednej strony na dobrym zarządzaniu bieżącym czyli m.in. optymalizacji kosztów, dostosowywaniu się do realiów rynkowych, a z drugiej na byciu silnym partnerem biznesowym, wiarygodnym podmiotem dla akcjonariuszy. Połączenie tych elementów i znalezienie „złotego środka” jest bardzo trudne, ale możliwe. Ważne, jakimi narzędziami zarząd PGNiG będzie realizował swoje założenia. Na efekty będziemy musieli poczekać, bo jest to proces długotrwały, lecz cel jest słuszny.