icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Aleksandrowicz: Zbyt wiele emocji wokół śmigłowców

KOMENTARZ

W ostatnich tygodniach narosło zbyt wiele emocji wokół kontraktu na wielozadaniowe śmigłowce dla polskich Sił Zbrojnych – komentuje dla portalu Biznes Alert Jerzy Aleksandrowicz, szef Praktyki Przemysłu Obronnego i Lotnictwa w firmie prawniczej Kochański Zięba & Partners, ekspert Fundacji im. Kazimierza Pułaskiego.

Sytuacji wokół zakończonego przetargu na pewno nie uspokaja eksponowany politycznie i medialnie kontekst społeczny, w którym istotną rolę odgrywa widmo utraty pracy pracowników dwóch zakładów biorących udział w przetargu (PZL Mielec i PZL Świdnik). O ile jest całkowicie naturalne, że pracownicy tych zakładów chcą zachować swoje miejsca pracy i zapewnić byt swoim bliskim, o tyle niepokoi brak kompleksowego planu co do przyszłych zamówień w tym sektorze ze strony rządowej. Z jednej strony słychać uspokajające głosy, że zamówienia będą, z drugiej od razu rzuca się w oczy brak planu widoczny nawet w przyjmowanych programach modernizacji Policji i Straży Granicznej, w sposób oczywisty niespójne z planami MON.

Niestety, obawy wśród pracowników obu przedsiębiorstw – poza niejasnymi planami rządu – wzbudzały przede wszystkim oświadczenia zarządów zagranicznych koncernów/inwestorów będących właścicielami tych zakładów: koncernu Leonardo czy do niedawna UTC, które poczynając od 2015 r. publicznie mówiły o planach zwolnień. W Mielcu sytuację uspokoiło nabycie zakładów przez koncern Lockheed Martin, co rokuje dobrze na przyszłość. Jest on bowiem jednym z czołowych producentów uzbrojenia na świecie, a zakłady w Mielcu mogą być jego oknem na Europę Środkową. Ważne, żeby polski rząd przewidział w swoich planach zaangażowanie tego zbrojeniowego lidera w plan modernizacji polskiej gospodarki.

Jeżeli chodzi o zakłady PZL Świdnik, niepokojące były informacje, jakie dochodziły do opinii publicznej, na przykład z Kuriera Lubelskiego, z których wynikało, że zwolnieniami objęci zostaną  (według Andrzeja Kuchty, przewodniczącego NSZZ Solidarność) ci pracownicy „(…) którzy podpadli przełożonym lub zachorowali i musieli wziąć zwolnienie na podreperowanie zdrowia”. Prasa powoływała się także na realizowaną przez Włochów praktykę zmniejszania kosztów zatrudnienia poprzez outsourcowanie pracowników. Zastanawiająca w tym przypadku jest niezbyt aktywna postawa rządu, który w przeszłości wielokrotnie – bardzo słusznie – podkreślał istotę zwalczania patologii przy zatrudnianiu poprzez promowanie nieobchodzenia przepisów prawa pracy i zatrudniania pracowników na podstawie umów o pracę.

Zakłady w Świdniku nabyły ogromne doświadczenie i potrzebny know-how odnośnie technologii lotniczych, szczególnie śmigłowcowych, a także współpracują z wojskiem polskim od wielu lat. Zastanawiający jest fakt, że w ostatnich latach, od kiedy sprzedano je koncernowi Agusta-Westland (obecnie Leonardo), ta kooperacja uległa pogorszeniu i dlatego przez ekspertów wytykana jest palcami i podawana często jako zły przykład. Główna krytyka dotyczy nieterminowości, wysokich kosztów realizacji projektów, braku wdrożenia koncepcji modernizacji konstrukcji PZL W-3 Sokół (uniemożliwiający poprawę osiągów tych śmigłowców, których obecnie jest kilkadziesiąt w Siłach Zbrojnych RP, Policji i Straży Granicznej.)

Ciekawym pomysłem ostatnich miesięcy jest promowana przez MON współpraca polsko-ukraińska. Taka współpraca politycznie wydaje się bardzo interesującym rozwiązaniem, pozwalającym wspierać Ukrainę, jednocześnie wzmacniając naszą gospodarkę. Jednak kluczem do sukcesu jest sprecyzowanie, jaki ma być cel tej współpracy i uważne zarządzanie takim projektem. O ile od strony koncepcyjnej rząd jest bardzo kreatywny, to widać przy tym braki w „koronkowej” pracy przy wykonywaniu projektów. Być może wsparcie think-tanków na pewnych etapach projektów pozwoliłoby na odciążenie instytucji rządowych i wyeliminowanie części błędów.  Ewentualna współpraca pomiędzy stroną ukraińską, gdzie kluczową funkcję powinien odgrywać Ukroboronprom – odpowiednik Polskiej Grupy Zbrojeniowej – oraz Motor Sicz (firma dysponująca zaawansowanymi technologiami lotniczymi) a PGZ (a także należącymi do grupy spółkami) przy unowocześnianiu śmigłowców może być interesującym doświadczeniem.

Motor Sicz już jakiś czas temu proponowała remotoryzację, tj. wymianę starych technologicznie silników na nowocześniejsze (dzięki czemu ich serwis będzie znacznie łatwiejszy i ekonomiczny, co w efekcie oznaczać będzie niższe koszty eksploatacji). Ponadto remotoryzacja oznaczałaby istotną poprawę osiągów tych maszyn. W środowisku eksperckim spekuluje się również na temat innych możliwych platform współpracy z przemysłem ukraińskim w zakresie szerszej modernizacji używanych przez Wojsko Polskie śmigłowców. Sytuacja ta jest ważna, bowiem obecny właściciel zakładów w Świdniku, czyli Leonardo jako producent od lat obiecuje, ale ostatecznie nie zaoferował pełnego pakietu modyfikacyjno-modernizacyjnego. Być może, szukając rozwiązań, po fiasku kontraktu na Caracale, MON zdecyduje się na bardziej stanowcze kroki celem wyegzekwowania terminowości prac i obniżenia ich ceny, albo zastosuje inne, alternatywne rozwiązanie. Kontrakt na Caracale nie doszedł do skutku, co oznacza, że Wojsko Polskie nadal potrzebuje nowych śmigłowców.

Dodatkowo należy rozważyć przyszłość programu KRUK. Niestety, zakupy te zbiegają się w czasie z głównymi projektami modernizacji Sił Zbrojnych RP, tj. modernizacją obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej: programami WISŁA i NAREW. W tej wyjątkowej sytuacji zachodzi konieczność szczególnej dbałości o wydatki budżetowe, co oznacza, że potrzeba przemyślanego wieloletniego planu zastępowania śmigłowców w wojsku, Policji i Straży Granicznej oraz zdefiniowania, w jakiej formie ma działać Morski SAR lotniczy – w wojsku czy… Pytaniem pozostaje: co, jeśli nie w armii? Utworzenie Straży Przybrzeżnej na bazie wydzielonej części Straży Granicznej, części Wojska Polskiego i Morskiej Służby Poszukiwania i Ratownictwa?

W świetle powyższych informacji widać, iż podpisanie umowy i dostawa Caracali mogła poprawić sytuację w armii, ale wobec jej braku jedynym rozwiązaniem jest wykorzystanie okazji do opracowania bardziej spójnej wizji i wykorzystanie doświadczeń negocjacyjnych Inspektoratu Uzbrojenia przy kolejnych tego typu zamówieniach.

Kancelaria prawna Kochański, Zięba i Partnerzy specjalizuje się m.in. w branży przemysłu obronnego i nowoczesnych technologii.

KOMENTARZ

W ostatnich tygodniach narosło zbyt wiele emocji wokół kontraktu na wielozadaniowe śmigłowce dla polskich Sił Zbrojnych – komentuje dla portalu Biznes Alert Jerzy Aleksandrowicz, szef Praktyki Przemysłu Obronnego i Lotnictwa w firmie prawniczej Kochański Zięba & Partners, ekspert Fundacji im. Kazimierza Pułaskiego.

Sytuacji wokół zakończonego przetargu na pewno nie uspokaja eksponowany politycznie i medialnie kontekst społeczny, w którym istotną rolę odgrywa widmo utraty pracy pracowników dwóch zakładów biorących udział w przetargu (PZL Mielec i PZL Świdnik). O ile jest całkowicie naturalne, że pracownicy tych zakładów chcą zachować swoje miejsca pracy i zapewnić byt swoim bliskim, o tyle niepokoi brak kompleksowego planu co do przyszłych zamówień w tym sektorze ze strony rządowej. Z jednej strony słychać uspokajające głosy, że zamówienia będą, z drugiej od razu rzuca się w oczy brak planu widoczny nawet w przyjmowanych programach modernizacji Policji i Straży Granicznej, w sposób oczywisty niespójne z planami MON.

Niestety, obawy wśród pracowników obu przedsiębiorstw – poza niejasnymi planami rządu – wzbudzały przede wszystkim oświadczenia zarządów zagranicznych koncernów/inwestorów będących właścicielami tych zakładów: koncernu Leonardo czy do niedawna UTC, które poczynając od 2015 r. publicznie mówiły o planach zwolnień. W Mielcu sytuację uspokoiło nabycie zakładów przez koncern Lockheed Martin, co rokuje dobrze na przyszłość. Jest on bowiem jednym z czołowych producentów uzbrojenia na świecie, a zakłady w Mielcu mogą być jego oknem na Europę Środkową. Ważne, żeby polski rząd przewidział w swoich planach zaangażowanie tego zbrojeniowego lidera w plan modernizacji polskiej gospodarki.

Jeżeli chodzi o zakłady PZL Świdnik, niepokojące były informacje, jakie dochodziły do opinii publicznej, na przykład z Kuriera Lubelskiego, z których wynikało, że zwolnieniami objęci zostaną  (według Andrzeja Kuchty, przewodniczącego NSZZ Solidarność) ci pracownicy „(…) którzy podpadli przełożonym lub zachorowali i musieli wziąć zwolnienie na podreperowanie zdrowia”. Prasa powoływała się także na realizowaną przez Włochów praktykę zmniejszania kosztów zatrudnienia poprzez outsourcowanie pracowników. Zastanawiająca w tym przypadku jest niezbyt aktywna postawa rządu, który w przeszłości wielokrotnie – bardzo słusznie – podkreślał istotę zwalczania patologii przy zatrudnianiu poprzez promowanie nieobchodzenia przepisów prawa pracy i zatrudniania pracowników na podstawie umów o pracę.

Zakłady w Świdniku nabyły ogromne doświadczenie i potrzebny know-how odnośnie technologii lotniczych, szczególnie śmigłowcowych, a także współpracują z wojskiem polskim od wielu lat. Zastanawiający jest fakt, że w ostatnich latach, od kiedy sprzedano je koncernowi Agusta-Westland (obecnie Leonardo), ta kooperacja uległa pogorszeniu i dlatego przez ekspertów wytykana jest palcami i podawana często jako zły przykład. Główna krytyka dotyczy nieterminowości, wysokich kosztów realizacji projektów, braku wdrożenia koncepcji modernizacji konstrukcji PZL W-3 Sokół (uniemożliwiający poprawę osiągów tych śmigłowców, których obecnie jest kilkadziesiąt w Siłach Zbrojnych RP, Policji i Straży Granicznej.)

Ciekawym pomysłem ostatnich miesięcy jest promowana przez MON współpraca polsko-ukraińska. Taka współpraca politycznie wydaje się bardzo interesującym rozwiązaniem, pozwalającym wspierać Ukrainę, jednocześnie wzmacniając naszą gospodarkę. Jednak kluczem do sukcesu jest sprecyzowanie, jaki ma być cel tej współpracy i uważne zarządzanie takim projektem. O ile od strony koncepcyjnej rząd jest bardzo kreatywny, to widać przy tym braki w „koronkowej” pracy przy wykonywaniu projektów. Być może wsparcie think-tanków na pewnych etapach projektów pozwoliłoby na odciążenie instytucji rządowych i wyeliminowanie części błędów.  Ewentualna współpraca pomiędzy stroną ukraińską, gdzie kluczową funkcję powinien odgrywać Ukroboronprom – odpowiednik Polskiej Grupy Zbrojeniowej – oraz Motor Sicz (firma dysponująca zaawansowanymi technologiami lotniczymi) a PGZ (a także należącymi do grupy spółkami) przy unowocześnianiu śmigłowców może być interesującym doświadczeniem.

Motor Sicz już jakiś czas temu proponowała remotoryzację, tj. wymianę starych technologicznie silników na nowocześniejsze (dzięki czemu ich serwis będzie znacznie łatwiejszy i ekonomiczny, co w efekcie oznaczać będzie niższe koszty eksploatacji). Ponadto remotoryzacja oznaczałaby istotną poprawę osiągów tych maszyn. W środowisku eksperckim spekuluje się również na temat innych możliwych platform współpracy z przemysłem ukraińskim w zakresie szerszej modernizacji używanych przez Wojsko Polskie śmigłowców. Sytuacja ta jest ważna, bowiem obecny właściciel zakładów w Świdniku, czyli Leonardo jako producent od lat obiecuje, ale ostatecznie nie zaoferował pełnego pakietu modyfikacyjno-modernizacyjnego. Być może, szukając rozwiązań, po fiasku kontraktu na Caracale, MON zdecyduje się na bardziej stanowcze kroki celem wyegzekwowania terminowości prac i obniżenia ich ceny, albo zastosuje inne, alternatywne rozwiązanie. Kontrakt na Caracale nie doszedł do skutku, co oznacza, że Wojsko Polskie nadal potrzebuje nowych śmigłowców.

Dodatkowo należy rozważyć przyszłość programu KRUK. Niestety, zakupy te zbiegają się w czasie z głównymi projektami modernizacji Sił Zbrojnych RP, tj. modernizacją obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej: programami WISŁA i NAREW. W tej wyjątkowej sytuacji zachodzi konieczność szczególnej dbałości o wydatki budżetowe, co oznacza, że potrzeba przemyślanego wieloletniego planu zastępowania śmigłowców w wojsku, Policji i Straży Granicznej oraz zdefiniowania, w jakiej formie ma działać Morski SAR lotniczy – w wojsku czy… Pytaniem pozostaje: co, jeśli nie w armii? Utworzenie Straży Przybrzeżnej na bazie wydzielonej części Straży Granicznej, części Wojska Polskiego i Morskiej Służby Poszukiwania i Ratownictwa?

W świetle powyższych informacji widać, iż podpisanie umowy i dostawa Caracali mogła poprawić sytuację w armii, ale wobec jej braku jedynym rozwiązaniem jest wykorzystanie okazji do opracowania bardziej spójnej wizji i wykorzystanie doświadczeń negocjacyjnych Inspektoratu Uzbrojenia przy kolejnych tego typu zamówieniach.

Kancelaria prawna Kochański, Zięba i Partnerzy specjalizuje się m.in. w branży przemysłu obronnego i nowoczesnych technologii.

Najnowsze artykuły