AtomEnergetykaOpinie

Kostka: Reaktor AP1000 od Westinghouse. Czy to dobry wybór?

Westinghouse / fot. Wikimedia Commons

Zaledwie parę miesięcy temu sen o polskim atomie był nadal niewyraźny, zamglony. Dzisiaj snem już nie jest – jest marzeniem. Różnica polega na tym, że choć nadal towarzyszy nam życzeniowe myślenie, to poczyniliśmy pewne działania ku jądrowej przyszłości. Jednym z najważniejszych kroków był wybór technologii, na której zamierzamy oprzeć nasze wejście w atom. Stanęło na reaktorach z Korei i USA. Jednak możliwe, że ta druga opcja nie jest tak dobra, jak sądzimy – pisze Jakub Kostka ze Stowarzyszenia „Z energią o prawie”.

Co zaproponowali Amerykanie?

Na łamach BiznesAlert.pl oraz stowarzyszenia “Z energią o prawie” Zeop, już kilkukrotnie pojawiały się wzmianki o tym, co proponuje nam Ameryka. Jest to reaktor AP1000 firmy Westinghouse Electric Company – jeden z najnowszych i dopuszczonych do użytku PWR-ów, czyli reaktorów chłodzonych wodą pod ciśnieniem. Jest on przedstawicielem pewnej subgeneracji reaktorów jądrowych, ponieważ nie do końca wpisuje się w charakterystykę III-ciej, a zarazem nie jest dość innowacyjny, by być w panteonie reaktorów IV generacji. Z tego względu uważa się go za przedstawiciela generacji III+.

Generacje reaktorów jądrowych

Aby dobrze zrozumieć postęp energii jądrowej, jak również sam zamysł, jaki stoi za podziałem reaktorów na “generacje”.

Na I generację reaktorów jądrowych składały się głównie prototypy, które powstawały w latach 50′. Wówczas ta technologia, choć obiecująca była nadal bardziej przedmiotem badań, niż eksploatacji. II generację stanowią przełomy w zakresie reaktorów chłodzonych wodą, czyli PWR, LWR, BWR itp. Były to duże, zdominowane przez system państwowy przedsięwzięcia, które realizowano w latach 60′ i 70′. W miarę rozwoju tej technologii stawała się ona coraz atrakcyjniejsza dla podmiotów prywatnych. To zaś w konsekwencji zwiększyło liczbę inwestycji w tę gałąź energetyki i jej dalszy rozwój, jako że grono zainteresowanych znacznie się powiększyło.

Obecnie tworzą się reaktory generacji III+, które są rezultatem dążenia do coraz większej ekonomicznej opłacalności poprzez tańszą konstrukcję i dłuższą żywotność elektrowni. Przedstawicielem tej generacji jest właśnie AP1000. Pytanie brzmi – czy faktycznie zawiera w sobie wspomniane zalety?

AP1000 – kolos na glinianych nogach

Krytyka AP1000 rozpoczęła się już na szczeblu jego certyfikacji – czyli na początku XXI wieku. O ile nie sposób zaprzeczyć, że Westinghouse podołał obietnicom i zdecydowanie zredukował nakład materiałów budowlanych niezbędnych do powstania EJ, to sam projekt spotkał się z krytyką. Zawierał bowiem potencjalne słabe punkty, które mogłyby zakłócić funkcjonowanie biernych systemów bezpieczeństwa. A warto zaznaczyć, że właśnie one miały być chlubą AP1000.

Z największą krytyką AP1000 boryka się mniej więcej od 2015-16 roku, kiedy z jednej strony dotychczas nieukończone budowy napotykały technologiczne i finansowe problemy (co w naturalny sposób zniechęcało opinię publiczną i potencjalnych inwestorów). Do tego trzeba dodać krytykę samego środowiska inżynierii jądrowej. Krytycznych uwag jest kilka, jednak najważniejsza z nich dotyczy właśnie systemów awaryjnego chłodzenia reaktora, w przypadku wystąpienia okoliczności zakłócających zwyczajną pracę elektrowni.

Drugie Windscale?

Nad reaktorem AP1000 znajdują się dwie olbrzymie kieszenie wypełnione wodą, której celem jest schłodzenie wygaszonego reaktora w przypadku niebezpieczeństwa. Innowacyjność tego rozwiązania jest pozornie błyskotliwa: zamiast tworzyć dodatkowy, drogi i w wielu miejscach

narażony na usterki i korozję system pomp i rur, mających wtłaczać wodę do reaktora, lepiej zostawić to grawitacji i stopniowo “spłukiwać” reaktor z jego temperatury. Okazuje się jednak, że to błyskotliwe rozwiązanie niesie za sobą szereg rzeczy, które “mogą pójść nie tak”.

Reaktor umieszczony jest w stalowym cylindrze, który następnie pokrywa betonowa konstrukcja podobna do podłużnego klosza. W przypadku awaryjnego wygaszania woda mająca schładzać reaktor może wywołać “efekt komina”, który spowodowałby emisję dużych ilości promieniowania przez otwory w konstrukcji w przypadku najmniejszej korozji stalowej osłony.

Spowodowałoby to roznoszenie się promieniowania poprzez ruch mas powietrza, co przykładowo Brytyjczycy, nauczeni podobnym doświadczeniem, porównują do awarii elektrowni jądrowej Windscale.

Atom tylko mądrej głowie służy

Energia jądrowa jest w obecnej chwili najlepszą opcją, która łączy ekologię z niezależnością energetyczną. Nie oznacza to jednak, że powinniśmy być nierozważni w zakresie wyboru technologii reaktora. Innowacyjność i eksperymenty to przywileje doświadczonych użytkowników tego rodzaju energii, natomiast kraj, który dopiero stawia swoje pierwsze atomowe kroki, powinien zwrócić się ku rozwiązaniom mniej imponującym, lecz za to bezpiecznym i sprawdzonym.

Logo ZEOP

Amerykanie oferują Czechom atom i liczą na synergię z Polską w Krako


Powiązane artykuły

Mahda: Plan Trumpa na pokój w Ukrainie to krok do przodu i dwa w tył

– Donald Trump nie ma, nie miał i raczej nie będzie miał planu zakończenia wojny rosyjsko-ukraińskiej, który zakładałby jego rzeczywisty,...
Zdjęcie „Bram Piekeł” w Turkmenistanie, wykonane przez Tommoda Sandtorva; Źródło: Wikipedia

Turkmenistan chce wygasić słynny krater z powodów ekologicznych

Słynny, sztucznie stworzony krater w Turkmenistanie, zwany „Bramą Piekeł”, ma zostać wygaszony. Na miejscu uwalnia się metan, który zdaniem ekologów,...
Elon Musk. Źródło: innotechtoday

Tesla chce dostarczać energię elektryczną w Wielkiej Brytanii

Tesla, znana przede wszystkim z produkcji samochodów elektrycznych, złożyła wniosek do brytyjskiego regulatora energetycznego (Ofgem) o dystrybucję energii elektrycznej do...

Udostępnij:

Facebook X X X