Ropa Brent podrożała chwilowo do ponad 100 dolarów po sugestii Arabii Saudyjskiej, jakoby państwa porozumienia naftowego OPEC+ miały ograniczyć wydobycie tego paliwa zamiast je zwiększać. W tle jest gra z Iranem o porozumienie nuklearne JCPOA.
Minister energetyki Arabii Abdulaziz bin Salman zasugerował, że OPEC+ może zdecydować na posiedzeniu piątego września o ograniczeniu wydobycia ropy. Powodem ma być niestabilność na rynkach surowców, których ceny zdaniem Saudyjczyków są coraz bardziej oderwane od czynników fundamentalnych. Jednakże zapowiedź Salmana także wywołała wahnięcie na rynku i podniosła cenę baryłki Brent z około 93 dolarów do ponad 100 dolarów przez obawy o niewystarczającą podaż surowca. Obecnie baryłka potaniała do około 99 dolarów według stanu z godz. 6.00 czasu polskiego 24 sierpnia 2022 roku.
Wcześniej jego cena była zbijana przez złe dane gospodarcze z całego świata zapowiadające recesję oraz sugestie rychłego porozumienia nuklearnego z Iranem, które mogłoby pozwolić na zwiększenie eksportu ropy z tego kraju na Zachód. Ruch Arabii jest odczytywany także w tym kontekście. Porozumienie naftowe OPEC+ bez tego nie jest w pełni realizowane, bo część krajów, jak Rosja, nie realizuje kwot zwiększenia produkcji zarządzonych w ramach układu. Następny szczyt OPEC+ odbędzie się piątego września.
Windowanie cen baryłki opłaca się petrostates krótkoterminowo, bo daje im rekordowe zyski. Saudi Aramco zarobiło w drugim kwartale 2022 roku 50 mld dolarów, czyli zwiększyło zyski o 90 procent przez kryzys energetyczny. Długoterminowo może jednak wywołać destrukcję popytu widoczną już na Zachodzie i odwrót od paliw z państw zależnych od ich sprzedaży.
Wojciech Jakóbik
Gorgol: Porozumienie nuklearne to tło sporu politycznego USA i Iranu (ROZMOWA)